05.08.2014, 20:05
Egzekwie to z jednej strony - wszystkie czynności związane z pochówkiem: przeniesienie ciała do kościoła (dawniej zwane exporta), nabożeństwo żałobne, przeniesienie na cmentarz i pogrzebanie zwłok, natomiast z drugiej – część mszy za zmarłych. Uroczystości mogły ciągnąć się nawet przez trzy dni i powinny zostać powtórzone. Nie zawsze było możliwe odprawienie mszy w kościele. Powodem mogło być np. jakieś ważne święto. W takiej sytuacji ofiarowanie miało miejsce następnego dnia po pogrzebie.Czas między zgonem a pochówkiem ciężko jest jednoznacznie określić, wynosił on mniej więcej około dwa – trzy dni, czasem trochę dłużej (gdy zwłoki trzeba było gdzieś przetransportować).
Posługi pogrzebowe.
Zazwyczaj organizacją pochówku zajmowali się najbliżsi, choć nie stanowiło to reguły. Ogromne znaczenie dla ówczesnych ludzi miała przynależność do jakiejś grupy: rodu, duchowieństwa, cechu. Każda z tych grup miała obowiązek zorganizowania godnego spoczynku wszystkim swoim członkom.
Do obowiązków duchowieństwa należało nie tylko zapewnienie członkom swej grupy godnego, chrześcijańskiego pochówku, ale także kultywowanie ich pamięci. Szczególną wagę przywiązywano do tego w zakonach, były w nich prowadzone specjalne księgi necrologia. Na mocy statutu kapituły katedry krakowskiej z XIV w. Wszyscy członkowie kapituły byli zobowiązani do udziału w pogrzebie zmarłego brata.
Gildie posiadały odpowiednią „komórkę” cechu dbającą o odpowiednią oprawę pochówku nie tylko w obrębie członków wspólnoty, ale także wśród ich bliskiej rodziny. Nawet jeśli zmarłym był jedynie ktoś z rodziny członka wspólnoty, w uroczystościach żałobnych mieli obowiązek uczestniczyć wszyscy mistrzowie cechu.
W średniowieczu popularne było budowanie kościołów, zakładanie klasztorów, fundowanie przeróżnych rzeczy, aby fundator nie tylko podniósł swój prestiż, ale przede wszystkim – aby zapewnił sobie życie wieczne w niebie i pamięć u przyszłych pokoleń. Nie owijając w bawełnę, najczęściej motorem takich „fundatorskich” działań była zwykła chęć wywyższenia się. Walczący w imię chrześcijaństwa rycerz mógł wbić się w takie poczucie dumy, że w perspektywie śmierci towarzystwo zwykłego obywatela (który nie wyróżnił się niczym na tle społeczeństwa) spoczywającego w jednej ziemi nie było dla niego wystarczająco dobre. W związku z tym rycerz, niejednokrotnie z „bólem serca” nadawał dobra jakiemuś zakonowi w zamian za odmawianie wspominków za jego duszę przez najbliższe sto lat. Mógł też wybudować „własny” kościół, gdzie mógł być pochowany nawet w prezbiterium, żaden proboszcz czy biskup nie miał prawa jemu, jako budowniczemu świątyni tego odmówić.
Kondukt żałobny u szlachty złożony był przede wszystkim z rodziny, także głównie rodzina dbała o zachowanie pamięci przodków. W Lowanium obowiązkiem studenta było uczestnictwo w pogrzebie nauczyciela. W Montpellier wprowadzono kary pieniężne za nie przyjście na pogrzeb nawet prostego studenta, a kary te dotyczyły zarówno bakałarzy, jak i doktorów, a nawet samego rektora.
Pochówkiem ubogich i ofiar klęsk żywiołowych zajmowały się stowarzyszenia. Sytuacja takich zmarłych nie była godna pozazdroszczenia, często nie trudzono się zakładaniem cmentarza np., dla zadżumionych, szczątki wyrzucano na śmietnik (znajdujący się poza miastem). Stąd obecność stowarzyszeń oddających ostatnią posługę osobom zmarłym w tak tragicznych okolicznościach.
Widzimy, że pomimo braku zakładów pogrzebowych jakoś radzono sobie. Odpowiednia oprawa miała kluczowe znaczenie dla prestiżu, natomiast przynależność do wspólnoty stanowiła w mniejszym lub większym stopniu gwarancję godnego pochówku.
Żałoba, modlitwy za zmarłych.
Zarówno tradycje pogańskie, jak i nie potrafiąca sobie łatwo poradzić z faktem śmierci psychika ludzka wywierały wpływ na kształt żałoby.
Ostentacyjne, zgodne z dawnymi obyczajami ostentacyjne okazywanie żalu było piętnowane przez chrześcijaństwo. Zgodnie z zasadami chrześcijaństwa należało okazywać pokorę wobec boskich wyroków, jakiekolwiek by one nie były. Nawet jeśli Bóg zdecydował o czyjejś śmierci, to przecież stanowi ona przejście do lepszego świata. Reakcją zupełnie nie na miejscu w dobie chrześcijaństwa była ta na wzór pogańskich pogrzebów ( rozbudowana „stricte żałobna”otoczka: „manifestacje” płaczek, darcie szat, itp.).Słusznie więc nasz rodzimy kronikarz Wincenty Kadłubek napisał: "Wprawdzie zbożnie bolejemy, niezbożnie jednak tracimy rozum od boleści".
Na przykładzie pochówków możnych tego świata widać z całą wyrazistością, że całkowicie nie udało się wyplenić ostentacyjnego okazywania żalu. Według relacji Jana z Czarnkowa reakcja zgromadzonych na pogrzebie Kazimierza Wielkiego miała następujący przebieg: "powstał taki krzyk żałosny, taki płacz i jęk wszystkich obojga płci obecnych w katedrze krakowskiej, że od tego płaczu i jęku wszyscy, osoby możne i niskie, starzy i młodzi ledwo się utulić mogli". Być może w tym przypadku manifestacja żalu jest uzasadniona, w końcu nie chodzi o śmierć zwykłego człowieka, ale o samego króla, którego wielkość jest niepodważalna.
Według doktryn chrześcijańskich śmierć przybliża człowieka do Boga, jest w związku z tym czymś pozytywnym. Jednak niektórzy, zanim dostąpią zaszczytu oglądania oblicza Boga, będą musieli poczekać w czyśćcu na ten wzniosły moment. Właśnie z myślą o nich od IX w. zaczęto ustalać liczne nabożeństwa (na 3, 7 i 30 dzień po zgonie). Nabożeństwa te miały stanowić jak gdyby zastępstwo dawnych świąt poświęconych duszom przodków. Rocznica śmierci była święcona również modlitwą i stanowiła zwyczaj o wiele dawniejszy.
Zwyczaj tzw. wspominków jest związany z rozwojem organizacji kościelnej oraz klasztornej. W świątyniach parafialnych i zakonach prowadzono specjalne księgi ((tzw. necrologia), w których odnotowywano zgony braci lub fundatorów, aby było jasne kiedy i komu ma zostać poświęcone nabożeństwo.
Pierwsza wzmianka o święcie z 2 listopada w Polsce pojawiła się po raz pierwszy w kalendarzu z XII w. Dotyczyła Wrocławia, gdzie święto polegało na odprawieniu uroczystej mszy i obejściu cmentarza przy wtórze śpiewanych psalmów oraz modlitw za zmarłych. Zabiegi te miały pomóc przede wszystkim duszom czyśćcowym. Jednak pierwsze wzmianki o Zaduszkach i Wszystkich Świętych i ich współczesną formę dzieli wiele lat świetlnych...
Średniowieczna żałoba miała na celu nie tylko uczczenie pamięci zmarłych (jak miało to miejsce w przypadku pogaństwa), ale głównym jej celem było ulżenie ich pośmiertnym losom.
Posługi pogrzebowe.
Zazwyczaj organizacją pochówku zajmowali się najbliżsi, choć nie stanowiło to reguły. Ogromne znaczenie dla ówczesnych ludzi miała przynależność do jakiejś grupy: rodu, duchowieństwa, cechu. Każda z tych grup miała obowiązek zorganizowania godnego spoczynku wszystkim swoim członkom.
Do obowiązków duchowieństwa należało nie tylko zapewnienie członkom swej grupy godnego, chrześcijańskiego pochówku, ale także kultywowanie ich pamięci. Szczególną wagę przywiązywano do tego w zakonach, były w nich prowadzone specjalne księgi necrologia. Na mocy statutu kapituły katedry krakowskiej z XIV w. Wszyscy członkowie kapituły byli zobowiązani do udziału w pogrzebie zmarłego brata.
Gildie posiadały odpowiednią „komórkę” cechu dbającą o odpowiednią oprawę pochówku nie tylko w obrębie członków wspólnoty, ale także wśród ich bliskiej rodziny. Nawet jeśli zmarłym był jedynie ktoś z rodziny członka wspólnoty, w uroczystościach żałobnych mieli obowiązek uczestniczyć wszyscy mistrzowie cechu.
W średniowieczu popularne było budowanie kościołów, zakładanie klasztorów, fundowanie przeróżnych rzeczy, aby fundator nie tylko podniósł swój prestiż, ale przede wszystkim – aby zapewnił sobie życie wieczne w niebie i pamięć u przyszłych pokoleń. Nie owijając w bawełnę, najczęściej motorem takich „fundatorskich” działań była zwykła chęć wywyższenia się. Walczący w imię chrześcijaństwa rycerz mógł wbić się w takie poczucie dumy, że w perspektywie śmierci towarzystwo zwykłego obywatela (który nie wyróżnił się niczym na tle społeczeństwa) spoczywającego w jednej ziemi nie było dla niego wystarczająco dobre. W związku z tym rycerz, niejednokrotnie z „bólem serca” nadawał dobra jakiemuś zakonowi w zamian za odmawianie wspominków za jego duszę przez najbliższe sto lat. Mógł też wybudować „własny” kościół, gdzie mógł być pochowany nawet w prezbiterium, żaden proboszcz czy biskup nie miał prawa jemu, jako budowniczemu świątyni tego odmówić.
Kondukt żałobny u szlachty złożony był przede wszystkim z rodziny, także głównie rodzina dbała o zachowanie pamięci przodków. W Lowanium obowiązkiem studenta było uczestnictwo w pogrzebie nauczyciela. W Montpellier wprowadzono kary pieniężne za nie przyjście na pogrzeb nawet prostego studenta, a kary te dotyczyły zarówno bakałarzy, jak i doktorów, a nawet samego rektora.
Pochówkiem ubogich i ofiar klęsk żywiołowych zajmowały się stowarzyszenia. Sytuacja takich zmarłych nie była godna pozazdroszczenia, często nie trudzono się zakładaniem cmentarza np., dla zadżumionych, szczątki wyrzucano na śmietnik (znajdujący się poza miastem). Stąd obecność stowarzyszeń oddających ostatnią posługę osobom zmarłym w tak tragicznych okolicznościach.
Widzimy, że pomimo braku zakładów pogrzebowych jakoś radzono sobie. Odpowiednia oprawa miała kluczowe znaczenie dla prestiżu, natomiast przynależność do wspólnoty stanowiła w mniejszym lub większym stopniu gwarancję godnego pochówku.
Żałoba, modlitwy za zmarłych.
Zarówno tradycje pogańskie, jak i nie potrafiąca sobie łatwo poradzić z faktem śmierci psychika ludzka wywierały wpływ na kształt żałoby.
Ostentacyjne, zgodne z dawnymi obyczajami ostentacyjne okazywanie żalu było piętnowane przez chrześcijaństwo. Zgodnie z zasadami chrześcijaństwa należało okazywać pokorę wobec boskich wyroków, jakiekolwiek by one nie były. Nawet jeśli Bóg zdecydował o czyjejś śmierci, to przecież stanowi ona przejście do lepszego świata. Reakcją zupełnie nie na miejscu w dobie chrześcijaństwa była ta na wzór pogańskich pogrzebów ( rozbudowana „stricte żałobna”otoczka: „manifestacje” płaczek, darcie szat, itp.).Słusznie więc nasz rodzimy kronikarz Wincenty Kadłubek napisał: "Wprawdzie zbożnie bolejemy, niezbożnie jednak tracimy rozum od boleści".
Na przykładzie pochówków możnych tego świata widać z całą wyrazistością, że całkowicie nie udało się wyplenić ostentacyjnego okazywania żalu. Według relacji Jana z Czarnkowa reakcja zgromadzonych na pogrzebie Kazimierza Wielkiego miała następujący przebieg: "powstał taki krzyk żałosny, taki płacz i jęk wszystkich obojga płci obecnych w katedrze krakowskiej, że od tego płaczu i jęku wszyscy, osoby możne i niskie, starzy i młodzi ledwo się utulić mogli". Być może w tym przypadku manifestacja żalu jest uzasadniona, w końcu nie chodzi o śmierć zwykłego człowieka, ale o samego króla, którego wielkość jest niepodważalna.
Według doktryn chrześcijańskich śmierć przybliża człowieka do Boga, jest w związku z tym czymś pozytywnym. Jednak niektórzy, zanim dostąpią zaszczytu oglądania oblicza Boga, będą musieli poczekać w czyśćcu na ten wzniosły moment. Właśnie z myślą o nich od IX w. zaczęto ustalać liczne nabożeństwa (na 3, 7 i 30 dzień po zgonie). Nabożeństwa te miały stanowić jak gdyby zastępstwo dawnych świąt poświęconych duszom przodków. Rocznica śmierci była święcona również modlitwą i stanowiła zwyczaj o wiele dawniejszy.
Zwyczaj tzw. wspominków jest związany z rozwojem organizacji kościelnej oraz klasztornej. W świątyniach parafialnych i zakonach prowadzono specjalne księgi ((tzw. necrologia), w których odnotowywano zgony braci lub fundatorów, aby było jasne kiedy i komu ma zostać poświęcone nabożeństwo.
Pierwsza wzmianka o święcie z 2 listopada w Polsce pojawiła się po raz pierwszy w kalendarzu z XII w. Dotyczyła Wrocławia, gdzie święto polegało na odprawieniu uroczystej mszy i obejściu cmentarza przy wtórze śpiewanych psalmów oraz modlitw za zmarłych. Zabiegi te miały pomóc przede wszystkim duszom czyśćcowym. Jednak pierwsze wzmianki o Zaduszkach i Wszystkich Świętych i ich współczesną formę dzieli wiele lat świetlnych...
Średniowieczna żałoba miała na celu nie tylko uczczenie pamięci zmarłych (jak miało to miejsce w przypadku pogaństwa), ale głównym jej celem było ulżenie ich pośmiertnym losom.
"Nie warto rezygnować z marzeń , tylko dlatego że są one dalej niż na wyciągnięcie ręki.. Należy postawić sobie krzesło, skrzynie, drabinę a nawet skakać po nie.. Bo warto.