Forumezo.pl - Forum ezoteryczne i magiczne
Dawne obrzędy pogrzebowe i przygotowania do pogrzebu - Wersja do druku

+- Forumezo.pl - Forum ezoteryczne i magiczne (https://www.forumezo.pl)
+-- Dział: MAGIA CZAROSTWO (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=47)
+--- Dział: Tradycja i Obyczaje - Magia Nie Tylko Ludowa (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=228)
+---- Dział: Obrzędy i święta nie tylko ludowe (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=231)
+---- Wątek: Dawne obrzędy pogrzebowe i przygotowania do pogrzebu (/showthread.php?tid=8359)



Dawne obrzędy pogrzebowe i przygotowania do pogrzebu - Karron - 17.03.2014

Ostatnio przeglądając bardzo stare zdjęcia znajomych natrafiłem na zdjęcia z pogrzebów i przygotowań do nich, które czyniono w domach. Zainteresował mnie fakt, iż na kilku zdjęciach trumna z ciałem stała na stole, taboretach, krzesłach na środku pomieszczenia, a pod nią widniały wiaderko, miska lub inne naczynia z wodą w których zanurzone były trzy siekiery. Szukając informacji na ten temat trafiłem na ciekawe wyjaśnienia.
Zmarłego do pogrzebu przygotowywała zazwyczaj jego najbliższa rodzina. Ubierany był w najlepsze rzeczy, jakie posiadał. Ludzie starsi wiekiem ubierani byli w stroje o ciemnych kolorach. Kobiety w bluzkę, spódnicę, chustkę, sweter i zapaskę. Nie wolno było jednak zakładać gumek do pończoch i chustek zawiązanych w węzeł. Mężczyzna ubierany był w koszulę, garnitur i buty. Czapkę kładło mu się na piersiach. Młode kobiety, panny, ubrane były w białą suknię ślubną z welonem i wiankiem. Chłopcy, kawalerowie, w garnitur przybrany tak, jak do ślubu, a więc przypinało się do klapy garnituru bukiecik ślubny. Przedmioty używane do mycia, czesania i golenia zmarłego były wyrzucane, zakopywane lub palone. W przypadku, jeżeli ktoś z rodziny zmarł w szpitalu, przewoziło się go do domu już w trumnie i wzywało księdza. Jednocześnie zaczynano przygotowania do pogrzebu. Wtedy, gdy trumna stała w domu, wynosiło się z izby prawie wszystkie sprzęty. Nie mogło w niej nic stać oprócz trumny. Po śmierci zasłaniano lustra czarnymi chustami na znak żałoby. Jeśli zmarł gospodarz, jego syn albo najstarszy w rodzinie mężczyzna zawiadamiał o tym pszczoły i zwierzęta przebywające w zagrodzie. Do pogrzebu można było wykonywać tylko najpilniejsze prace, na przykład w oborze. Nie można było pracować w polu. Tłumaczono to tym, że była żałoba i trzeba było uszanować zmarłego. Kiedy nadchodziła burza, należało pod trumnę podstawić w wiadrze wodę oraz położyć jakiś żelazny przedmiot, na przykład siekierę - miało to zabezpieczać ciało przed zbyt szybkim rozkładem. W izbie trumna ustawiana była na środku, na krzesłach albo stołkach. Obok niej stał krzyż i zapalona gromnica. Rodzina i sąsiedzi czuwali pierwszą noc przy zmarłym. Odmawiano różaniec za duszę zmarłego. Rodzina nie mogła wbijać gwoździ do trumny, powinien to zrobić ktoś nie należący do rodziny. Przed zabiciem trumny do jej środka wkładano książeczkę do nabożeństwa, różaniec, krzyżyk i obrazek święty. Wkładano też chusteczkę, grzebień, lusterko, okulary - jeśli oczywiście zmarły je nosił, a nawet papierosy, aby zmarły po śmierci nie przychodził po nie do domu. Do kieszeni należało włożyć monetę. Przed zabiciem trumny wszyscy obecni żegnali się ze zmarłym. Osoby dorosłe z rodziny trzymały zmarłego za rękę i robiły znak krzyża. Dzieci całowały zmarłego w rękę. Przy wynoszeniu trumny z domu otwierane były wszystkie drzwi domu, stodoły, obory oraz wszystkie okna. Przewracano też krzesła i stołki, na których stała trumna. Trumnę wynoszono zawsze „nogami do przodu”. Przy wynoszeniu uderzano nią trzy razy o próg domu. Była to forma pożegnania zmarłego z domem, aby już do niego nie wrócił. Tylko w przypadku, kiedy trumna nie mieściła się w drzwiach, wynoszono ją oknem. Ciekawy temat z tymi siekierami. Dlaczego trzy sztuki, dlaczego pod trumną i w wodzie. Myślę, że istnieją obszerniejsze wyjaśnienia, aniżeli zapobieganie rozkładaniu się zwłok. Macie jakieś informacje lub poglądy na ten temat ?
W tworzeniu artykułu korzystano z portalu PIK Kielce.


Re: Dawne obrzędy pogrzebowe i przygotowania do pogrzbu - Ankol18 - 05.08.2014

Ludowe zwyczaje pośmiertne

W zwyczajach ludowych uważano, że odwiedzanie ciężko chorych i konających, czuwanie przy zmarłych i udział w uroczystościach pogrzebowych należało do obowiązków ostatniej posługi. Wierzono też, że przy śmiertelnym łożu stoją anioł i diabeł i targują się o duszę umierającego człowieka.

Konającemu wkładano do rąk zapaloną i poświęconą w kościele gromnicę – symbol pojednania z Bogiem i światłości wiekuistej. Wyciągano mu spod głowy poduszki i zdejmowano pierzynę. Powszechny był bowiem przesąd, że pióra i puch nie pozwalają umrzeć, ponieważ chory nie chce zrezygnować z ziemskich wygód. Wierzono także, że pióra mogą się stać schronieniem dla opuszczającej ciało duszy, ewentualnie utrudniać jej powrót do martwego ciała. Z tego samego powodu poduszka znajdująca się w trumnie nigdy nie była wypełniona pierzem tylko trocinami. Z innych praktyk ułatwiających odejście z  z ziemskiego padołu stosowano także: przykrywanie ciała częścią ślubnej garderoby lub płócienną płachtą, którą wcześniej okrywano innego nieboszczyka, układanie ciała na klepisku lub gołych deskach oraz wyciąganie chorego z łóżka, by mógł bosymi stopami dotknąć podłogi, wierząc, że w zetknięciu z nią nogi stracą siłę, która jeszcze trzyma go przy życiu. W izbie, w której leżał umierający otwierano szeroko okna, a niekiedy wybijano nawet otwór w suficie nad łóżkiem, aby uchodząca z ciała dusza mogła bez przeszkód ulecieć w zaświaty.

Jeśli śmierć nastąpiła w nocy obyczaj nakazywał zbudzenie wszystkich domowników, a także obecnych w gospodarstwie zwierząt, ponieważ podczas snu błąkające się dusze mogły podążyć za zmarłym. Uważano też, że sen w pobliżu zwłok może wywołać śmiertelną chorobę.

Przygotowaniem ciała do pochówku zajmowała się zazwyczaj starsza, doświadczona osoba, która przy pomocy sąsiadów myła i ubierała zmarłego. Bliższa i dalsza rodzina nie dotykała zwłok, ponieważ wierzono, że zmarły może pociągnąć ich ze sobą na tamten świat. W całej Polsce zabobonnie obawiano się otwartych oczu i spojrzenia nieboszczyka, który mógł wypatrzeć kolejną ofiarę, dlatego bardzo ważnym zabiegiem było ich zamknięcie. Dodatkowo na powiekach kładziono monety, kamyki lub skorupy glinianych naczyń. Równie starannie zamykano zmarłemu usta, aby dusza nie mogła wrócić do ciała.

Zwyczaje i przesądy pogrzebowe dotyczyły także stroju. Powszechnie znanym i stosowanym ubiorem trumiennym była długa biała lniana koszula oraz płachta płócienna, tzw. całun. Zalecano, aby wszystkie elementy stroju były uszyte z nowego materiału, pozbawione dziur, aby nie spowodować „dziury w rodzinie”, czyli śmierci jednego z jej członków oraz supełków i szwów, aby nie uwięzić duszy i nie uwierać zmarłego w grobie. Pod koniec XIX wieku zmarłych zaczęto ubierać w odświętne ubrania, najczęściej nowe. Dziewczęta i młodych chłopców, narzeczonych i nowożeńców odziewano w stroje ślubne lub ubrania drużby weselnej. Zmarłym pannom rozpuszczano włosy i zakładano białe suknie, natomiast kobietom zamężnym wyjmowano z uszu kolczyki, aby „nie czepiały się ich w grobie” oraz zdejmowano obrączki, „żeby nie pociągnęły do grobu małżonka”.

Do trumny wkładano ziele poświęcone na Boże Ciało lub w Święto Matki Boskiej Zielnej, aby uchronić zmarłego przed diabelskimi zakusami i przeprowadzić go bezpiecznie na tamten świat. Czasami do trumny wkładano chleb, aby zmarły mógł się posilić w drodze do wieczności oraz drobne przedmioty, które lubił za życia: fajkę, tabakierkę, przybory do szycia, karty do gry, a nawet butelkę wódki, aby nie musiał wracać i upominać się o nie.

W domu, gdzie nastąpiła śmierć, a zwłaszcza w pomieszczeniu, w którym znajdowała się trumna, przykrywano lustra, aby na tafli lustrzanej nie utrwaliło się odbicie zmarłego i zatrzymywano zegary, aby zmarłemu – dla którego czas ziemski dobiegł już końca – nie zakłócać ciszy i spokoju. Zasłaniano też okna, ponieważ powszechny był wówczas przesąd, że jeśli ktoś zajrzy przez okno i zobaczy nieboszczyka niebawem sam umrze. Z izby, w której złożone było ciało, usuwano wszelkie jadło i napoje, aby nie uległy skażeniu, a także wynoszono wszelkie poświęcone zioła, aby nie straciły swej mocy. Do dnia pogrzebu nie wykonywano też niektórych prac domowych, a przede wszystkim nie przygotowywano posiłków i nie czerpano wody ze studni. Zabronione było też szycie, przędzenie, zamiatanie i mielenie w żarnach.

Wśród ludowych rytuałów związanych ze śmiercią funkcjonowały też takie, które miały zapobiegać powrotowi zmarłego na ziemię. W związku z tym w niektórych regionach wsypywano do trumny mak, aby zmarły zajął się liczeniem ziarenek i nie myślał o powrocie do świata żywych, odwracano sprzęty domowe, aby uniemożliwić duszy powrót do martwego ciała oraz otwierano okna, drzwi, szafy, aby dusza bez przeszkód mogła opuścić ten świat. Mężczyźni, którzy wynosili trumnę z domu, na znak pożegnania, trzy razy uderzali nogą o próg.


Przygotowania do pogrzebu

Gdy wszystkie przygotowania zostały już zakończone przystępowano do kolejnych pośmiertnych ceremonii: nawiedzenia zmarłego i czuwania przy zwłokach przez trzy doby, zwanego pustymi nocami. W całej Polsce wierzono, że dusza zmarłego nie od razu odchodzi ze świata, lecz do dnia pogrzebu przebywa w okolicy ciała, szukając właściwej drogi w zaświaty. Niekiedy doznaje pokusy i wraca do martwego ciała, które nie zostanie wskrzeszone, ale przeobraża się w najbardziej przerażającą i groźną istotę – żywego trupa, upiora. Wierzono, że modlitwa i nocne czuwanie ułatwia zmarłemu spokojne odejście do wieczności.

Podczas czuwania pocieszano rodzinę, rozmawiano o chorobie nieboszczyka, jego ostatnich godzinach życia, wychwalano jego zalety. Obyczaj zabraniał bowiem źle mówić o zmarłych, nawet o tych, którzy nie zapisali się dobrze w ludzkiej pamięci. Należało wybaczyć i zapomnieć o urazach, aby w momencie własnej śmierci doświadczyć miłosierdzia Bożego i odpuszczenia grzechów. Uważano, że nieboszczyk słysząc pochwały na swój temat odejdzie zadowolony i nie będzie straszyć zza grobu. Podczas nocnych czuwań przy trumnie paliły się świece. Pilnowano, aby nikt z modlących się nie zasnął, ponieważ wierzono, że podczas snu dusza może na krótki czas wyjść z ciała i jeśli spotka się z duszą nieboszczyka musi opuścić świat żywych.

Nieodłączną częścią pośmiertnych i pogrzebowych celebracji było opłakiwanie zmarłych. Rytualnych aktów rozpaczy oczekiwano przede wszystkim od kobiet spokrewnionych z nieboszczykiem, od wdów, córek, sióstr, a także od wynajętych płaczek, które w wielu regionach jeszcze na przełomie XIX i XX wieku za pieniądze, żywność, len i wełnę, opłakiwały zmarłego oraz uczestniczyły w nocnym czuwaniu. Według polskich wierzeń ludowych płacz i modlitwa żywych sprawiają, że pokuta zmarłego nie będzie zbyt sroga i szybko doświadczy on odkupienia. Obyczaj ten miał jednak pewne ograniczenia. Nie wolno było płakać podczas agonii, bo to mogło wydłużyć mękę konającego, jak również podczas szycia ubioru do trumny, ponieważ mokry strój byłby niewygodny dla nieboszczyka. Uważano też, że skrapianie łzami i tulenie do siebie garderoby po zmarłym może wywołać chorobę, a nawet śmierć. Zarówno zwyczaj opłakiwania, jak i wszelkie zakazy dotyczące tych praktyk miały ułatwić nieśmiertelnej duszy spokojne odejście w zaświaty i zapewnić jej wiekuisty spokój.


Ostanie pożegananie

Trzeciego dnia po zgonie następowała chwila ostatecznego pożegnania ze zmarłym. Żałobnicy podchodzili do trumny by po raz ostatni spojrzeć na bliską osobę. Trumnę zamykali mężczyźni niespokrewnieni z nieboszczykiem, po czym zabijano ją drewnianymi kołkami i wynoszono z domu, zawsze nogami do przodu, aby zmarły nie powracał i nie straszył. Z tego samego powodu przewracano stołki, na których stała trumna. Na progu domostwa, przy bramie, na granicy posiadłości układano ostre narzędzia i nad ich ostrzem przenoszono trumnę, symbolicznie odcinając zmarłemu drogę powrotu. Nad każdym przekraczanym progiem stukano trumną w futrynę, niekiedy kreślono nią znak krzyża. Trzykrotnie stukano też we wrota i drzwi kuźni, by zmarły mógł pożegnać się ze swoim domostwem. Czynność ta była też magicznym sposobem na zapobieganie wszelkim nieszczęściom i chorobom, które w następstwie śmierci mogły przez długi czas spotykać domowników i gospodarstwo.

Kiedy kondukt żałobny ruszał na cmentarz, o koła wozu rozbijano naczynie w wodą, w której myto nieboszczyka i trzykrotnie wstrzymywano konie na znak żałoby i pożegnania. Do ciągnięcia karawanu nigdy nie wykorzystywano koni należących do zmarłego gospodarza. Nie zaprzęgano też klaczy i krów. Wiejskie kondukty żałobne zatrzymywały się zwykle na rozstajach dróg, przy krzyżach przydrożnych, kapliczkach lub innych miejscach granicznych. Obyczaj nakazywał, by mieszkańcy wsi przynajmniej do tych miejsc odprowadzali zmarłego współziomka.

We współczesnej symbolice kościelnej do dziś funkcjonują niektóre relikty tradycyjnych praktyk pogrzebowych sięgające zamierzchłych czasów. Jedną z nich jest sypanie garści ziemi na trumnę, najpierw przez kapłana, a później przez innych żałobników. Według powszechnie znanych wierzeń ludowych jest to chwila, gdy dusza unosi się nad trumną i odlatuje w zaświaty. W tym momencie zmarły traci wszelki kontakt ze swatem doczesnym. Jego ciało łączy się z ziemią, która powoli obraca go w proch.

Ostatnim aktem uroczystości pogrzebowych była stypa. Zebranych przy stole gości podejmowano wódką i rozmaitymi potrawami, których rodzaj i liczba zależały od tradycji domowej i regionalnej oraz od zasobności danej rodziny. Pierwsze krople alkoholu zawsze należało strzasnąć na podłogę. Była to ofiara składana zmarłemu. Wśród innych zwyczajów karmienia dusz, celebrowanych zwłaszcza w północnej części naszego kraju, można jeszcze wymienić pozostawianie nieuporządkowanych stołów po zakończeniu stypy oraz wynoszenie resztek potraw na rozstaje dróg.


Re: Dawne obrzędy pogrzebowe i przygotowania do pogrzebu - Rossi - 05.08.2014

Egzekwie to z jednej strony - wszystkie czynności związane z pochówkiem: przeniesienie ciała do kościoła (dawniej zwane exporta), nabożeństwo żałobne, przeniesienie na cmentarz i pogrzebanie zwłok, natomiast z drugiej – część mszy za zmarłych. Uroczystości mogły ciągnąć się nawet przez trzy dni i powinny zostać powtórzone. Nie zawsze było możliwe odprawienie mszy w kościele. Powodem mogło być np. jakieś ważne święto. W takiej sytuacji ofiarowanie miało miejsce następnego dnia po pogrzebie.Czas między zgonem a pochówkiem ciężko jest jednoznacznie określić, wynosił on mniej więcej około dwa – trzy dni, czasem trochę dłużej (gdy zwłoki trzeba było gdzieś przetransportować).

Posługi pogrzebowe.
Zazwyczaj organizacją pochówku zajmowali się najbliżsi, choć nie stanowiło to reguły. Ogromne znaczenie dla ówczesnych ludzi miała przynależność do jakiejś grupy: rodu, duchowieństwa, cechu. Każda z tych grup miała obowiązek zorganizowania godnego spoczynku wszystkim swoim członkom.
Do obowiązków duchowieństwa należało nie tylko zapewnienie członkom swej grupy godnego, chrześcijańskiego pochówku, ale także kultywowanie ich pamięci. Szczególną wagę przywiązywano do tego w zakonach, były w nich prowadzone specjalne księgi necrologia. Na mocy statutu kapituły katedry krakowskiej z XIV w. Wszyscy członkowie kapituły byli zobowiązani do udziału w pogrzebie zmarłego brata.
Gildie posiadały odpowiednią „komórkę” cechu dbającą o odpowiednią oprawę pochówku nie tylko w obrębie członków wspólnoty, ale także wśród ich bliskiej rodziny. Nawet jeśli zmarłym był jedynie ktoś z rodziny członka wspólnoty, w uroczystościach żałobnych mieli obowiązek uczestniczyć wszyscy mistrzowie cechu.

W średniowieczu popularne było budowanie kościołów, zakładanie klasztorów, fundowanie przeróżnych rzeczy, aby fundator nie tylko podniósł swój prestiż, ale przede wszystkim – aby zapewnił sobie życie wieczne w niebie i pamięć u przyszłych pokoleń. Nie owijając w bawełnę, najczęściej motorem takich „fundatorskich” działań była zwykła chęć wywyższenia się. Walczący w imię chrześcijaństwa rycerz mógł wbić się w takie poczucie dumy, że w perspektywie śmierci towarzystwo zwykłego obywatela (który nie wyróżnił się niczym na tle społeczeństwa) spoczywającego w jednej ziemi nie było dla niego wystarczająco dobre. W związku z tym rycerz, niejednokrotnie z „bólem serca” nadawał dobra jakiemuś zakonowi w zamian za odmawianie wspominków za jego duszę przez najbliższe sto lat. Mógł też wybudować „własny” kościół, gdzie mógł być pochowany nawet w prezbiterium, żaden proboszcz czy biskup nie miał prawa jemu, jako budowniczemu świątyni tego odmówić.


Kondukt żałobny u szlachty złożony był przede wszystkim z rodziny, także głównie rodzina dbała o zachowanie pamięci przodków. W Lowanium obowiązkiem studenta było uczestnictwo w pogrzebie nauczyciela. W Montpellier wprowadzono kary pieniężne za nie przyjście na pogrzeb nawet prostego studenta, a kary te dotyczyły zarówno bakałarzy, jak i doktorów, a nawet samego rektora.
Pochówkiem ubogich i ofiar klęsk żywiołowych zajmowały się stowarzyszenia. Sytuacja takich zmarłych nie była godna pozazdroszczenia, często nie trudzono się zakładaniem cmentarza np., dla zadżumionych, szczątki wyrzucano na śmietnik (znajdujący się poza miastem). Stąd obecność stowarzyszeń oddających ostatnią posługę osobom zmarłym w tak tragicznych okolicznościach.
Widzimy, że pomimo braku zakładów pogrzebowych jakoś radzono sobie. Odpowiednia oprawa miała kluczowe znaczenie dla prestiżu, natomiast przynależność do wspólnoty stanowiła w mniejszym lub większym stopniu gwarancję godnego pochówku.

Żałoba, modlitwy za zmarłych.
Zarówno tradycje pogańskie, jak i nie potrafiąca sobie łatwo poradzić z faktem śmierci psychika ludzka wywierały wpływ na kształt żałoby.
Ostentacyjne, zgodne z dawnymi obyczajami ostentacyjne okazywanie żalu było piętnowane przez chrześcijaństwo. Zgodnie z zasadami chrześcijaństwa należało okazywać pokorę wobec boskich wyroków, jakiekolwiek by one nie były. Nawet jeśli Bóg zdecydował o czyjejś śmierci, to przecież stanowi ona przejście do lepszego świata. Reakcją zupełnie nie na miejscu w dobie chrześcijaństwa była ta na wzór pogańskich pogrzebów ( rozbudowana „stricte żałobna”otoczka: „manifestacje” płaczek, darcie szat, itp.).Słusznie więc nasz rodzimy kronikarz Wincenty Kadłubek napisał: "Wprawdzie zbożnie bolejemy, niezbożnie jednak tracimy rozum od boleści".
Na przykładzie pochówków możnych tego świata widać z całą wyrazistością, że całkowicie nie udało się wyplenić ostentacyjnego okazywania żalu. Według relacji Jana z Czarnkowa reakcja zgromadzonych na pogrzebie Kazimierza Wielkiego miała następujący przebieg: "powstał taki krzyk żałosny, taki płacz i jęk wszystkich obojga płci obecnych w katedrze krakowskiej, że od tego płaczu i jęku wszyscy, osoby możne i niskie, starzy i młodzi ledwo się utulić mogli". Być może w tym przypadku manifestacja żalu jest uzasadniona, w końcu nie chodzi o śmierć zwykłego człowieka, ale o samego króla, którego wielkość jest niepodważalna.
Według doktryn chrześcijańskich śmierć przybliża człowieka do Boga, jest w związku z tym czymś pozytywnym. Jednak niektórzy, zanim dostąpią zaszczytu oglądania oblicza Boga, będą musieli poczekać w czyśćcu na ten wzniosły moment. Właśnie z myślą o nich od IX w. zaczęto ustalać liczne nabożeństwa (na 3, 7 i 30 dzień po zgonie). Nabożeństwa te miały stanowić jak gdyby zastępstwo dawnych świąt poświęconych duszom przodków. Rocznica śmierci była święcona również modlitwą i stanowiła zwyczaj o wiele dawniejszy.
Zwyczaj tzw. wspominków jest związany z rozwojem organizacji kościelnej oraz klasztornej. W świątyniach parafialnych i zakonach prowadzono specjalne księgi ((tzw. necrologia), w których odnotowywano zgony braci lub fundatorów, aby było jasne kiedy i komu ma zostać poświęcone nabożeństwo.
Pierwsza wzmianka o święcie z 2 listopada w Polsce pojawiła się po raz pierwszy w kalendarzu z XII w. Dotyczyła Wrocławia, gdzie święto polegało na odprawieniu uroczystej mszy i obejściu cmentarza przy wtórze śpiewanych psalmów oraz modlitw za zmarłych. Zabiegi te miały pomóc przede wszystkim duszom czyśćcowym. Jednak pierwsze wzmianki o Zaduszkach i Wszystkich Świętych i ich współczesną formę dzieli wiele lat świetlnych...
Średniowieczna żałoba miała na celu nie tylko uczczenie pamięci zmarłych (jak miało to miejsce w przypadku pogaństwa), ale głównym jej celem było ulżenie ich pośmiertnym losom.