05.08.2014, 19:33
Witam. Otóż założyłam tutaj konto głównie z tego powodu, by odnaleźć odpowiedź na pytanie, które mnie już od dawna nurtuje. Nie znam się na ezoteryce, więc pewnie stwierdzicie, że to miejsce nie jest dla mnie, ale zrozumcie, że próbuję już wszystkiego, by to sobie jakoś poukładać w głowie. Jestem ateistką. Może też nie do końca,ogółem nie wierzę w żadnego boga, nie wyznaję żadnej religii. Ale też nie mam 100% pewności, że to nie istnieje- chyba nikt nie może jej mieć, tak samo jak mieć pewności, że istnieje. Do pewnego momentu żyłam sobie w spokoju, myśląc, że po śmierci nie ma nic. Umieramy my, nasz mózg i po prostu koniec, tak jak przed naszymi narodzinami. Jednak zdarzyły mi się w życiu dwie sytuacje, których nie potrafię (jak zawsze to robię) logicznie ich wyjaśnić. Jedna z nich jest taka, że daaawno już, jak byłam w wieku 12 lat chciałam zrobić zdjęcie burzy (liczyłam, że złapię ujęcie pioruna) a na zdjęciu zamiast tego, co oczekiwałam, pojawił się człowiek. Było go wyraźnie widać, był to mężczyzna, stary już, smutny, w garniturze. Pojawił się tylko na zdjęciu, w rzeczywistości go tam nie było. To był dla mnie szok.
Drugim wydarzeniem było to, że moja mama pracowała w pewnej restauracji, mieszczącej się w starym budownictwie (bardzo starym). Często zostawała po pracy aby tam ogarnąć, posprzątać itp. Wielokrotnie opowiadała mi, że dawno temu pozabijano tam ludzi i że teraz spotyka czasem różne dziwne zjawiska. Opowiedziała mi, że przyszedł raz mężczyzna (już po zamknięciu!) w ciemnym ubraniu, kapeluszu. Ona nie widziała jego twarzy. Przyszedł, zamówił u niej obiad. Normalnie by go poinformowała o zamknęciu lokalu, jednak tak dziwnie się czuła, że zaniemówiła i ruszyła do kuchni. Za chwilę jednak, wróciła w poprzednie miejsce, a jego już nie było. Drzwi cały czas były zamknięte i na pewno by nie wyszedł. Prócz tego opowiadała o samozamykających się drzwiach, trzaskających szafkach, skrzypiącej podłodze. Nie wierzyłam jej w to za bardzo, myślałam, że może chce mnie nastraszyć. Także z czystej ciekawości, przeszłam się tam raz z nią. Ona była w kuchni, a ja tymczasem poszłam do salonu z fortepianem. Zaciekawiona instrumentem, zaczęłam na nim grać. I wtedy się zaczęło. Usłyszałam, jak podłoga skrzypi, tak jakby ktoś szedł w moją stronę. W głowie kotłowały się myśli, ale wmawiałam sobie, że to jest nic. Zaraz usłyszałam jednak krzyk mojej matki, wołający mnie, abym do niej podeszła. Brzmiało to dziwnie, jakby była na mnie zła. Ruszyłam więc tam do niej, i wtedy się dowiedziałam, że ona nic nie mówiła....Niewiele myśląc, wróciłam w poprzednie miejsce a tam co? Fortepian, na którego klawisze opuściłam klapkę, grał. Sam. Grał, dość ładnie....Szczerze to nawet ładniej niż ja ....Mniejsza o to. Nogi się pode mną ugięły, zrobiło mi się gorąco. Szybko stamtąd wybiegłam...Już nie chciałam być sama. Nawet nie miałam odwagi powiedzieć o tym mamie. Zaraz jednak wróciłyśmy w tamto miejsce, bo ona chciała jeszcze tam podłogę przelecieć miotłą. Jak tam weszłyśmy, instrument ucichł, ale zaraz słyszałyśmy jakby ktoś biegał nad nami, na wyższym piętrze (na 100% nikogo tam nie było). I wtedy ona mi powiedziała "No widzisz! o tym ci mówiłam!" Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec, jednak jeszcze musiałyśmy wszystko pozamykać. Osobiście zamknęłam na klucz drzwi od kuchni, które za chwile z hukiem się otworzyły. Więcej już się tam nie pojawiłam. ta historia mną wstrząsnęła i na dzień dzisiejszy nie mogę myśleć, że życie pozagrobowe nie istnieje (jak to myśli każdy ateista). Po takich zdarzeniach jestem przekonana, że coś tam jest. Ale co? I oto jest własnie moje pytanie. Czy macie może jakąś hipotezę co może nas czekać po śmierci? jak wyjaśnić te zjawiska? Czy to były dusze ludzkie, czy co? Nie chcę tutaj czytać tekstów typu " po śmieci jest sąd boży i piekło, niebo, czyściec" ponieważ w to z pewnością nie uwierzę. Wiele razy to wertowałam i ta religia według mnie (bez urazy) jest po prostu głupia Dlatego proszę, bez takich. Chciałabym usłyszeć tezę kogoś, kto ma inne zdanie na ten temat, ale wierzy w takie rzeczy.
Aha i ps;
Nie odsyłajcie mnie do psychiatry, proszę, ponieważ nie jestem chora psychicznie, a gdybym każdą rzecz wydającą się być nadprzyrodzoną uważała za duchy, zjawy itp tobym miała wiele takich przygód. Zawsze najpierw próbuję coś logicznie wyjaśnić, bo z natury jestem realistką, mocno stąpającą po ziemi.
Z góry dziękuję za wasze odpowiedzi.
I przepraszam jeśli to pytanie kompletnie nie dotyczy tego forum, ale naprawdę potrzebuję pomocy.
Drugim wydarzeniem było to, że moja mama pracowała w pewnej restauracji, mieszczącej się w starym budownictwie (bardzo starym). Często zostawała po pracy aby tam ogarnąć, posprzątać itp. Wielokrotnie opowiadała mi, że dawno temu pozabijano tam ludzi i że teraz spotyka czasem różne dziwne zjawiska. Opowiedziała mi, że przyszedł raz mężczyzna (już po zamknięciu!) w ciemnym ubraniu, kapeluszu. Ona nie widziała jego twarzy. Przyszedł, zamówił u niej obiad. Normalnie by go poinformowała o zamknęciu lokalu, jednak tak dziwnie się czuła, że zaniemówiła i ruszyła do kuchni. Za chwilę jednak, wróciła w poprzednie miejsce, a jego już nie było. Drzwi cały czas były zamknięte i na pewno by nie wyszedł. Prócz tego opowiadała o samozamykających się drzwiach, trzaskających szafkach, skrzypiącej podłodze. Nie wierzyłam jej w to za bardzo, myślałam, że może chce mnie nastraszyć. Także z czystej ciekawości, przeszłam się tam raz z nią. Ona była w kuchni, a ja tymczasem poszłam do salonu z fortepianem. Zaciekawiona instrumentem, zaczęłam na nim grać. I wtedy się zaczęło. Usłyszałam, jak podłoga skrzypi, tak jakby ktoś szedł w moją stronę. W głowie kotłowały się myśli, ale wmawiałam sobie, że to jest nic. Zaraz usłyszałam jednak krzyk mojej matki, wołający mnie, abym do niej podeszła. Brzmiało to dziwnie, jakby była na mnie zła. Ruszyłam więc tam do niej, i wtedy się dowiedziałam, że ona nic nie mówiła....Niewiele myśląc, wróciłam w poprzednie miejsce a tam co? Fortepian, na którego klawisze opuściłam klapkę, grał. Sam. Grał, dość ładnie....Szczerze to nawet ładniej niż ja ....Mniejsza o to. Nogi się pode mną ugięły, zrobiło mi się gorąco. Szybko stamtąd wybiegłam...Już nie chciałam być sama. Nawet nie miałam odwagi powiedzieć o tym mamie. Zaraz jednak wróciłyśmy w tamto miejsce, bo ona chciała jeszcze tam podłogę przelecieć miotłą. Jak tam weszłyśmy, instrument ucichł, ale zaraz słyszałyśmy jakby ktoś biegał nad nami, na wyższym piętrze (na 100% nikogo tam nie było). I wtedy ona mi powiedziała "No widzisz! o tym ci mówiłam!" Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec, jednak jeszcze musiałyśmy wszystko pozamykać. Osobiście zamknęłam na klucz drzwi od kuchni, które za chwile z hukiem się otworzyły. Więcej już się tam nie pojawiłam. ta historia mną wstrząsnęła i na dzień dzisiejszy nie mogę myśleć, że życie pozagrobowe nie istnieje (jak to myśli każdy ateista). Po takich zdarzeniach jestem przekonana, że coś tam jest. Ale co? I oto jest własnie moje pytanie. Czy macie może jakąś hipotezę co może nas czekać po śmierci? jak wyjaśnić te zjawiska? Czy to były dusze ludzkie, czy co? Nie chcę tutaj czytać tekstów typu " po śmieci jest sąd boży i piekło, niebo, czyściec" ponieważ w to z pewnością nie uwierzę. Wiele razy to wertowałam i ta religia według mnie (bez urazy) jest po prostu głupia Dlatego proszę, bez takich. Chciałabym usłyszeć tezę kogoś, kto ma inne zdanie na ten temat, ale wierzy w takie rzeczy.
Aha i ps;
Nie odsyłajcie mnie do psychiatry, proszę, ponieważ nie jestem chora psychicznie, a gdybym każdą rzecz wydającą się być nadprzyrodzoną uważała za duchy, zjawy itp tobym miała wiele takich przygód. Zawsze najpierw próbuję coś logicznie wyjaśnić, bo z natury jestem realistką, mocno stąpającą po ziemi.
Z góry dziękuję za wasze odpowiedzi.
I przepraszam jeśli to pytanie kompletnie nie dotyczy tego forum, ale naprawdę potrzebuję pomocy.