27.11.2013, 14:36
Gina Allen
Po raz pierwszy dostrzegłam
światło pewnej nocy, gdy
miałam szesnaście lat. To było
początkowo bardzo małe
światło - snop światła z latarki, który umożliwił mi
czytanie pod kocem w czasie,
gdy miałam spać. Tamtej nocy
czytałam Małą Niebieską
Książkę, którą dostałam od
mojego chłopaka. To była książka autorstwa Percy
Bysshe Shelley The Necessity
of Atheism (Potrzeba ateizmu).
Moją pierwszą reakcją była
wściekłość, wściekłość tak
duża, że zaryzykowałam konfrontację z ojcem
następnego rana przy
śniadaniu. "To jest
niemożliwe, żebyś wierzył w
te całe boskie rzeczy,
prawda?" Zapytałam stanowczo. "Jesteś
inteligentnym,
wykształconym człowiekiem.
Bóg jest takim samym żartem
jak Święty Mikołaj i wcale nie
tak samo zabawny. A tylko dzieci wierzą w Świętego
Mikołaja".
Jego odpowiedź rozgniewała
mnie jeszcze bardziej. Ta
podpora religijnej
społeczności, ten mandatariusz lokalnego
kościoła Prezbiteriańskiego,
ten człowiek, który wspierał
kościół finansowo i uczęszczał
na msze, co niedzielę,
powiedział mi spokojnie, że nie, nie wierzy w to, co naucza
kościół. Wierzy jednak, że bez
kościoła nie byłoby moralności
na świecie. Dzieci uczyły się o
dobru i złu w kościele, a
dorośli wiedli prawe życie, ponieważ wierzyli w boga i
niebo i piekło.
Kiedy odwiedzam moją
rodzinę, idę z nimi do kościoła.
Przeszywa mnie dreszcz w
czasie nauk apostołów. Jakie one są wąskie i ograniczające!
Drżę ze zgrozy też w czasie
hymnów. Jestem pacyfistką,
więc "Naprzód Żołnierze
Chrześcijańscy" jest
odrażające. A "Zadziwiająca Łaska (Amazing Grace)", która
prosi boga, "żeby ocalił
takiego łajdaka jak ja",
pokazuje jak religia potrafi
niszczyć poczucie własnej
wartości. Ona upowszechnia winę zamiast radości.
Zaprzecza naturze i zamyka
umysł przed wiedzą naukową.
Fragmenty tekstu Noc Gdy
Dostrzegłam Światło
***
Woody Allen
Nie jestem religijny, więc nie czuję
respektu przed żadną religią.
Uważam, że wszystkie religie były
fałszywe, oszukańcze i szkodliwe.
Zarówno judaizm, jak i
chrześcijaństwo. To, że jestem Żydem
ułatwia wywołanie śmiechu, gdy
opowiadam niektóre żarty. Słowo Żyd
stało się zresztą wytrychem, bo
ludzie są na tym tle przewrażliwieni.
Powiesz 'żyd' i wszyscy wybuchają
śmiechem. Powiesz 'katolik' i wszyscy
wybuchają śmiechem. To zupełnie
jak z seksem. Uważam, że wszyscy
ludzie należą do tej samej religii i
wszelkie wyznania postrzegam jak
kluby zrzeszające miłośników
pielgrzymek, masonów, itd. Nie
rodzimy się żydami, katolikami czy
muzułmanami, tylko przyłączamy się
do nich i dajemy im pieniądze, po
czym uzyskujemy w ten sposób
usprawiedliwienie naszej niechęci do
innych. Nagle jestem z tymi, a
nienawidzę tamtych. Nie ma to
żadnego związku z religią - w jej
głębszym, indywidualnym sensie.
Wprost, nr 51/52/2001
***
Ambrose Bierce
Religia - córka Nadziei i Strachu,
tłumacząca Ignorantom naturę
Niepoznawalnego.
***
Henryka Bochniarz
Jeśli ciągle będziemy postrzegani
jako kraj Wałęsy, papieża i złodziei
samochodów, to nie ma siły, żeby
nasi naukowcy i przedsiębiorcy mogli
się przebić....
Newsweek, 38/2002
***
Maria Bojarska
- Pogrzeb Tadeusza Łomnickiego
nazwano skandalem i farsą,
zarzucano pani, że ze smutnej
uroczystości nie miała prawa robić
cyrku... Dlaczego nie był to pogrzeb
katolicki z gromadą księży klepiących
pacierze?
- O tych zarzutach nic nie
wiedziałam... Ale domyślam się, że
niektórzy byli zgorszeni brakiem
krzyża i zwrotu "śp.", bo jakiś gorliwy
wyznawca zaraz je na tabliczce
wyskrobał.
Dlaczego pogrzeb nie był katolicki?
Już w pani pytaniu jest częściowa
odpowiedź: byłby to fałsz i
nadużycie. Przez 17 lat żyłam z
człowiekiem o światopoglądzie
laickim! Wiara jest w moim pojęciu
czymś bardzo intymnym: nie mnie
rozstrzygać, czy Łomnicki naprawdę
nie wierzył w Boga, czy tylko udawał.
Wielki artysta wierzy na pewno w
coś, czego ja nie nazywam Bogiem, a
co jest może jakąś absolutną
duchowością, transcendencją, inaczej
nie uprawiałby sztuki. Ale z
Kościołem ten akurat artysta nie był
związany, więc żadne katolickie gry i
zabawy nie wchodziły w rachubę: w
domu przedpogrzebowym pożegnały
go symfonia Mozarta i piosenka
Cohena "Dance me to the end of
love".
- W jakiej wierze pani wyrastała?
- W żadnej. Całkowity ateizm. A może
politeizm? Pamiętam fascynację
bogami starożytnej Grecji i Egiptu,
modliłyśmy się do nich z Anną. A
może panteizm? W naszym domu
uważano, że od drzew i kamieni
można nauczyć się więcej niż od
doktora teologii. Wiarę katolicką
poznawałam z książek, obrazów i
obserwacji. Nie chodziłam na religię,
więc katechetka nakazała innym
dzieciom rysować mnie smażącą się
w piekle. Ksiądz już taki podły nie
był i nawet dawał mi obrazki. Bóg
katolików okazał się tajemniczy i
mocno dwuznaczny!
- A jak dziś postrzega pani wiarę
katolicką?
- Sporo czytam na ten temat i
zaskakuje mnie to, jak wspaniałe
idee miewali katolicy w pierwszym
okresie, idee nazbyt często uznane
za herezje przez mniej lub bardziej
przypadkowe i bardzo przecież
doczesne sobory. Niekoniecznie
decydował o tym głos biskupów
dobrych, mądrych i uczciwych! Dziś
dochodzę też do wniosku, że
katechetka umocniła mój
antyklerykalizm, ksiądz natomiast
skłonił mnie do czegoś w rodzaju
agnostycyzmu. Ale w głębi duszy
pozostaję uduchowionym
niedowiarkiem.
- Kościół katolicki dość łatwo potępiał
pani bliskich!
- Właśnie. Rozmaitość powodów
"potępienia" jest ogromna i Kościół
bardzo chętnie to wykorzystywał.
Moją babcię wyklęto z ambony, bo
obcinała wiejskim dzieciom na
Kresach kołtuny. Mój były narzeczony
też został wyklęty, bo napisał sztukę
na motywach biblijnych. A mojej
matce, która miała zamiłowanie do
nauk ścisłych i filozofii, groziło
niedopuszczenie do matury za
dyskusje z księdzem. Wiarę straciła
bezpowrotnie w obozie, mnie nawet
nie ochrzciła. Wszyscy jesteśmy
"potępieni".
Fakty i Mity, nr 17/2001
***
Stefan Bratkowski
Ponad i obok hierarchii kościelnej
wyrosła z imieniem Matki Boskiej na
ustach sekta [o Radiu Maryja -przyp.]
z ambicjami politycznymi , z własnym
radiem, gazetą i organizacjami
terenowymi, z przekaźnikiem w
Moskwie (!), przez nikogo nie
kontrolowana. Kościół, który w latach
najtrudniejszych był schronieniem
prawdy i przyzwoitości, wciąga się do
gry politycznej, przy czym ambicje i
emocje polityczne ogarnęły nie tylko
paru szeregowych kapłanów, ale i
poniektórych biskupów. A już drapać
się po plecach Pana Jezusa do
władzy stało się czymś naturalnym i
akceptowanym.
***
Francis Crick
Znajomość prawdziwego wieku Ziemi
i skamieniałości uniemożliwia
jakiemukolwiek zrównoważonemu
intelektowi wiarę w dosłowną
prawdziwość wszystkich części Biblii,
wiarę, jaką wyznają fundamentaliści
religijni. A jeżeli część Biblii jest w
oczywisty sposób błędna, dlaczego
reszta miałaby być automatycznie
uznana za prawdziwą?... Cóż może
być głupszego, niż opierać cały swój
pogląd na życie na ideach, które,
jakkolwiek swego czasu zdawały się
wiarygodne, dziś okazują się
całkowicie błędne.
Jako jedyny uczony przyznał w swej
książce, że jego poglądy: są
całkowicie sprzeczne z wierzeniami
religijnymi miliardów ludzi. [_1_]
***
Henryk Cunow
Ujawniony lub propagowany brak
uczuć religijnych karały wszystkie
religijne społeczeństwa.
Wiemy wprawdzie, że istnieje
niemało badaczy naukowych, którzy
zajmują się np. zagadnieniami
fizycznymi, są jednocześnie
wierzącymi katolikami. Wierzenia
katolickie mogą u takiego uczonego
nie wywierać żadnego wpływu na
jego badania np. nad falami
elektrycznymi, ale uczony ten nawet
nie spróbuje objaśniać
radiotelegrafii przy pomocy działania
łaski bożej lub wtrącania się w tę
sprawę jakiś duchów niebiańskich.
Gdyby tak czynił, odebrałby mu
katedrę nawet najgłupszy z
uniwersytetów katolickich. Można być
bardzo cenionym fizykiem i
jednoczenie pisać lub mówić
głupstwa w sprawach społecznych
lub religijnych. Dowodzi to tylko
niekonsekwencji wewnętrznej takiego
uczonego, ale nie pogodzenia religii
z nauką.
Religia jest póty religią, póki uznaje
się za mądrość najwyższą i póki dla
niej samej jej źródła są świętą
tajemnicą. Bóstwo jest póty żywym
bóstwem, póki nie ujawnimy jego
ziemskiego pochodzenia. Żadna
religia nie może pogodzić się ze
studiującym jej pochodzenie
badaczem naukowym, bo żadna nie
może pogodzić się ze sprowadzeniem
swych bóstw do zjawisk pochodzenia
ziemskiego. Bóstwo, któremu
udowodniono ziemskie pochodzenie,
przestaje być bóstwem.
Dopiero na tle takiego trwałego,
wielowiekowego i otoczonego
odwiecznym nimbem świętości
sojuszu rozwijają się religie
kulturalne, wyrasta w ciągu wielu
wieków bardzo skomplikowana
mitologia i filozofia religijna, mająca
na celu ujarzmiać człowieka
pracującego nie od zewnątrz, nie
drogą przymusu czy strachu, lecz od
wewnątrz, od wnętrza jego duszy,
którą należy tak opanować, aby
człowiek z radością i serdecznym
oddaniem pracował dla dobra
swojego pana.
Te ślady walk społecznych,
występujące w ewangeliach w
postaci frazesów
pseudorewolucyjnych, są
pierwiastkiem demagogicznym i
doskonale nadają się do maskowania
właściwej społecznej roli religii w
ogóle: wytwarzają złudzenie, jakoby
religia stała w obronie mas
uciemiężonych.
Pochodzenie religii i wiary w Boga
***
Alain Delon
Chciałbym, żeby Bóg istniał.
Chciałbym, żeby był z nami. Żeby
istniał jakiś Palec Boży. Byłem
ostatnio we Włoszech, kiedy rzeka
porwała z campingu 17 kalekich
dzieci. Porwał je prąd wezbranej
rzeki razem z ich inwalidzkimi
wózkami. Nie mogłem uwierzyć w
Boga. Bardzo cierpię z tego powodu,
bo wychowywałem się w otoczeniu
religijnym, chodziłem bowiem do
szkół katolickich. Nie modlę się
jednak. Chociaż to sprawa bardziej
złożona: wierzysz w Boga, potem nie
wierzysz, a kiedy masz wielki
problem, modlisz się do Niego. Jeśli
miałbym się modlić, to raczej do
Matki Boskiej niż do Boga. Ponieważ
to matka Chrystusa. A wiemy, że
Chrystus istniał, że Maria istniała. A
co do Syna Bożego, to już inna
historia. Jezus istniał, ale Boga nikt
nie widział. Nie wierzę w Niego... 17
bezbronnych, kalekich dzieci w rzece.
Trzeba by wytłumaczyć, dlaczego.
Dlaczego te dzieci?
Angora, nr 45, 12.XI.2000
***
Albert Einstein
Nie potrafię sobie wyobrazić Boga,
która karze i nagradza stworzone
przez siebie istoty i którego zamiary
wzorowane są na ludzkich - słowem -
Boga, który jest odbiciem ludzkich
ułomności. Nie wierzę też, by
człowiek mógł przetrwać po śmierci
swego ciała, choć ludzie słabego
ducha wierzą w takie rzeczy,
kierowani strachem lub pożałowania
godnym egotyzmem.
***
Erazm z Rotterdamu
Ale czcić Chrystusa w tym, co
widzialne, i dla tego, co widzialne,
upatrywać w tym szczyt religijności
[...] to naturalnie znaczy odstępować
od prawa Ewangelii, które jest
duchowe, i popadać na powrót w
jakiś judaizm [...]
Nie mów mi tylko, że miłość to częste
przebywanie w świątyni, bicie
pokłonów przed posągami świętych,
palenie świec i powtarzanie
odliczonych modlitewek. Bóg wcale
tego nie potrzebuje. "Miłością"
nazywa Paweł "być zbudowaniem dla
bliźniego", uważać wszystkich ludzi
za członki jednego ciała, o wszystkich
myśleć, że są jednym w Chrystusie, z
powodu brata swego jak ze swoich
cieszyć się w Panu, w
niepowodzeniach, jak we własnch,
rękę pomocną podawać, łagodnie
karcić błądzącego, pouczać
nieświadomego, podnosić upadłego,
pocieszać przygnębionego, wspierać
trudzącego się, wspomagać
potrzebującego.
Podręcznik żołnierza Chrystusowego
***
Richard Feynman
Nie wydaje mi się, by ten
fantastycznie cudowny wszechświat,
ta ogromna przestrzeń istniejąca
przez tyle czasu oraz różne gatunki
zwierząt, wszystkie te rozmaite
planety i atomy z wszystkimi ich
ruchami, i tak dalej, aby ten cały
skomplikowany świat był jedynie
sceną stworzoną po to, by Bóg mógł
obserwować ludzi walczących o dobro
i zło - a taki jest właśnie pogląd
religijny. Ta scena jest zbyt duża jak
na ten dramat. [_2_]
***
Fryderyk Wielki
Katolicy, luteranie, reformowani,
żydzi i wiele innych sekt
chrześcijańskich mieszka w tym
państwie [Prusach] i żyje w zgodzie:
jeśli zbyt gorliwy władca opowie się
po stronie jednego z tych wyznań, na
początku utworzą się stronnictwa,
wybuchną spory, pomału zaczną się
prześladowania i wreszcie wyznawcy
religii prześladowanej opuszczą
ojczyznę, tysiące istot ludzkich
wzbogaci sąsiadów swą liczbą i
swymi umiejętnościami [...] Wszystkie
religie, jeśli się je zbada, opierają się
na systemie mitów, mniej lub
bardziej absurdalnym. [_3_]
***
Goethe
"Jego dzieła są kwintesencją
niemieckiej myśli humanistycznej" -
MNEP PWN 2000
Nie jestem zbudowany ani teatrem,
ani obrzędami kościelnymi:
komedianci zadają sobie wiele trudu,
żeby wywołać uciechę, klech zaś
czyni to, by nakłonić do religijnego
skupienia. (...) [papież jest]
najlepszym komediantem w Rzymie.
Architektura weneckiego kościoła
Świętego Marka dorównuje w swej
głupocie wszystkiemu, czego uczono i
dopuszczano się pewno w jego
murach. Wszystkie te zabiegi o
nadanie znaczenia kłamstwu wydają
mi się żałosne, a popisy, które
imponują dzieciom i ludziom żądnym
wrażeń zmysłowych, zdają mi się -
także wówczas, gdy zastanawiam się
nad nimi jako twórca, poeta -
niesmaczne i mało ważne.
Chce on [Kościół] rządzić, a do tego
potrzeba mu ograniczonych w swym
myśleniu mas, które będą się korzyć i
pozwolą nad sobą panować. [_4_]
***
Witold Gombrowicz
Mnie Bóg, w życiu moim, nigdy nie
był potrzebny - od najwcześniejszego
dzieciństwa, ani przez pięć minut -
byłem zawsze samowystarczalny. [_5_
]
***
Seweryn Goszczyński
Nie podobna być zarazem dobrym
katolikiem i dobrym Polakiem, a
przynajmniej, że między dążeniami
katolika i Polaka jest pewien rozbrat,
który nadto interesowi pierwszego
daje przewagę nad interesem
drugiego; z takiej przyrody ich
stosunków czyż nie może czasem
wyniknąć zupełna między nimi
sprzeczność i potrzeba, ażeby Polak
ustąpił katolikowi, poświęcił swoje
obywatelskie obowiązki obowiązkom
religijnym. (...)
Urządziwszy Polskę w swoim duchu,
podniósłszy się nad nią władzą
duchową, spojrzał na nią, jak na
swoją własność, zapragnął zmienić ją
w ślepe narzędzie swojego
bezwarunkowego samowładztwa. (...)
... podburzywszy ludy przeciwko
własnym ich panom, ażeby papież
mógł im deptać po karkach, ale w
potrzebie wsparcia od królów też
same ludy na pastwę im odda. (...)
Katolicyzm, zyskawszy raz przeważny
wpływ na umysł polskiego narodu,
będzie w możności sparaliżować
usiłowania, przyprowadzić do
zwątpienia i rozporządzić nim
według swojej woli. (...) Katolicyzm...
uświęca nieprawość, potępia
zadośćuczynienie sprawiedliwości,
utwierdza złych w złym, przedłuża
niedolę narodu i głównie przyczynia
się do jego stanu, coraz bardziej
niebezpieczniejszego. (...) ... żąda po
Polsce zupełnego poddania się sobie,
sięga po najwyższy ster jej
najżywotniejszych interesów,
występując na pole działania
publicznego, jego systemat
polityczny, i przez to wszystko
wchodzi w imię patriotyzmu.
Pisma...
***
Grimm
Trzeba na to było całych stuleci aby
rasa ludzka popadła w tyrańską
niewolę kleru; potrzeba będzie
kolejnych stuleci, wiele wysiłku i
szczęścia, aby ją spod tego jarzma
wyzwolić.
***
Heinrich Heine
Jestem człowiekiem o na wskroś
pojednawczym usposobieniu. A oto
moje życzenia : skromny domek kryty
strzechą, przy tym jednak dobre
łóżko, dobre jedzenie, mleko i masło
pierwszej świeżości, przed oknem
kwiaty, przed drzwiami kilka pięknych
drzew, jeśli zaś dobry Bóg chce mnie
w pełni uszczęśliwić, to niech da mi
się nacieszyć widokiem sześciu czy
siedmiu moich nieprzyjaciół
wiszących na tych drzewach. Z
sercem przepełnionym wzruszeniem
wybaczę im wszystkie krzywdy, jakie
mi wyrządzili w życiu - no, trzeba
wybaczać nieprzyjaciołom, ale nie
wcześniej, nim zawisną.
Po raz pierwszy dostrzegłam
światło pewnej nocy, gdy
miałam szesnaście lat. To było
początkowo bardzo małe
światło - snop światła z latarki, który umożliwił mi
czytanie pod kocem w czasie,
gdy miałam spać. Tamtej nocy
czytałam Małą Niebieską
Książkę, którą dostałam od
mojego chłopaka. To była książka autorstwa Percy
Bysshe Shelley The Necessity
of Atheism (Potrzeba ateizmu).
Moją pierwszą reakcją była
wściekłość, wściekłość tak
duża, że zaryzykowałam konfrontację z ojcem
następnego rana przy
śniadaniu. "To jest
niemożliwe, żebyś wierzył w
te całe boskie rzeczy,
prawda?" Zapytałam stanowczo. "Jesteś
inteligentnym,
wykształconym człowiekiem.
Bóg jest takim samym żartem
jak Święty Mikołaj i wcale nie
tak samo zabawny. A tylko dzieci wierzą w Świętego
Mikołaja".
Jego odpowiedź rozgniewała
mnie jeszcze bardziej. Ta
podpora religijnej
społeczności, ten mandatariusz lokalnego
kościoła Prezbiteriańskiego,
ten człowiek, który wspierał
kościół finansowo i uczęszczał
na msze, co niedzielę,
powiedział mi spokojnie, że nie, nie wierzy w to, co naucza
kościół. Wierzy jednak, że bez
kościoła nie byłoby moralności
na świecie. Dzieci uczyły się o
dobru i złu w kościele, a
dorośli wiedli prawe życie, ponieważ wierzyli w boga i
niebo i piekło.
Kiedy odwiedzam moją
rodzinę, idę z nimi do kościoła.
Przeszywa mnie dreszcz w
czasie nauk apostołów. Jakie one są wąskie i ograniczające!
Drżę ze zgrozy też w czasie
hymnów. Jestem pacyfistką,
więc "Naprzód Żołnierze
Chrześcijańscy" jest
odrażające. A "Zadziwiająca Łaska (Amazing Grace)", która
prosi boga, "żeby ocalił
takiego łajdaka jak ja",
pokazuje jak religia potrafi
niszczyć poczucie własnej
wartości. Ona upowszechnia winę zamiast radości.
Zaprzecza naturze i zamyka
umysł przed wiedzą naukową.
Fragmenty tekstu Noc Gdy
Dostrzegłam Światło
***
Woody Allen
Nie jestem religijny, więc nie czuję
respektu przed żadną religią.
Uważam, że wszystkie religie były
fałszywe, oszukańcze i szkodliwe.
Zarówno judaizm, jak i
chrześcijaństwo. To, że jestem Żydem
ułatwia wywołanie śmiechu, gdy
opowiadam niektóre żarty. Słowo Żyd
stało się zresztą wytrychem, bo
ludzie są na tym tle przewrażliwieni.
Powiesz 'żyd' i wszyscy wybuchają
śmiechem. Powiesz 'katolik' i wszyscy
wybuchają śmiechem. To zupełnie
jak z seksem. Uważam, że wszyscy
ludzie należą do tej samej religii i
wszelkie wyznania postrzegam jak
kluby zrzeszające miłośników
pielgrzymek, masonów, itd. Nie
rodzimy się żydami, katolikami czy
muzułmanami, tylko przyłączamy się
do nich i dajemy im pieniądze, po
czym uzyskujemy w ten sposób
usprawiedliwienie naszej niechęci do
innych. Nagle jestem z tymi, a
nienawidzę tamtych. Nie ma to
żadnego związku z religią - w jej
głębszym, indywidualnym sensie.
Wprost, nr 51/52/2001
***
Ambrose Bierce
Religia - córka Nadziei i Strachu,
tłumacząca Ignorantom naturę
Niepoznawalnego.
***
Henryka Bochniarz
Jeśli ciągle będziemy postrzegani
jako kraj Wałęsy, papieża i złodziei
samochodów, to nie ma siły, żeby
nasi naukowcy i przedsiębiorcy mogli
się przebić....
Newsweek, 38/2002
***
Maria Bojarska
- Pogrzeb Tadeusza Łomnickiego
nazwano skandalem i farsą,
zarzucano pani, że ze smutnej
uroczystości nie miała prawa robić
cyrku... Dlaczego nie był to pogrzeb
katolicki z gromadą księży klepiących
pacierze?
- O tych zarzutach nic nie
wiedziałam... Ale domyślam się, że
niektórzy byli zgorszeni brakiem
krzyża i zwrotu "śp.", bo jakiś gorliwy
wyznawca zaraz je na tabliczce
wyskrobał.
Dlaczego pogrzeb nie był katolicki?
Już w pani pytaniu jest częściowa
odpowiedź: byłby to fałsz i
nadużycie. Przez 17 lat żyłam z
człowiekiem o światopoglądzie
laickim! Wiara jest w moim pojęciu
czymś bardzo intymnym: nie mnie
rozstrzygać, czy Łomnicki naprawdę
nie wierzył w Boga, czy tylko udawał.
Wielki artysta wierzy na pewno w
coś, czego ja nie nazywam Bogiem, a
co jest może jakąś absolutną
duchowością, transcendencją, inaczej
nie uprawiałby sztuki. Ale z
Kościołem ten akurat artysta nie był
związany, więc żadne katolickie gry i
zabawy nie wchodziły w rachubę: w
domu przedpogrzebowym pożegnały
go symfonia Mozarta i piosenka
Cohena "Dance me to the end of
love".
- W jakiej wierze pani wyrastała?
- W żadnej. Całkowity ateizm. A może
politeizm? Pamiętam fascynację
bogami starożytnej Grecji i Egiptu,
modliłyśmy się do nich z Anną. A
może panteizm? W naszym domu
uważano, że od drzew i kamieni
można nauczyć się więcej niż od
doktora teologii. Wiarę katolicką
poznawałam z książek, obrazów i
obserwacji. Nie chodziłam na religię,
więc katechetka nakazała innym
dzieciom rysować mnie smażącą się
w piekle. Ksiądz już taki podły nie
był i nawet dawał mi obrazki. Bóg
katolików okazał się tajemniczy i
mocno dwuznaczny!
- A jak dziś postrzega pani wiarę
katolicką?
- Sporo czytam na ten temat i
zaskakuje mnie to, jak wspaniałe
idee miewali katolicy w pierwszym
okresie, idee nazbyt często uznane
za herezje przez mniej lub bardziej
przypadkowe i bardzo przecież
doczesne sobory. Niekoniecznie
decydował o tym głos biskupów
dobrych, mądrych i uczciwych! Dziś
dochodzę też do wniosku, że
katechetka umocniła mój
antyklerykalizm, ksiądz natomiast
skłonił mnie do czegoś w rodzaju
agnostycyzmu. Ale w głębi duszy
pozostaję uduchowionym
niedowiarkiem.
- Kościół katolicki dość łatwo potępiał
pani bliskich!
- Właśnie. Rozmaitość powodów
"potępienia" jest ogromna i Kościół
bardzo chętnie to wykorzystywał.
Moją babcię wyklęto z ambony, bo
obcinała wiejskim dzieciom na
Kresach kołtuny. Mój były narzeczony
też został wyklęty, bo napisał sztukę
na motywach biblijnych. A mojej
matce, która miała zamiłowanie do
nauk ścisłych i filozofii, groziło
niedopuszczenie do matury za
dyskusje z księdzem. Wiarę straciła
bezpowrotnie w obozie, mnie nawet
nie ochrzciła. Wszyscy jesteśmy
"potępieni".
Fakty i Mity, nr 17/2001
***
Stefan Bratkowski
Ponad i obok hierarchii kościelnej
wyrosła z imieniem Matki Boskiej na
ustach sekta [o Radiu Maryja -przyp.]
z ambicjami politycznymi , z własnym
radiem, gazetą i organizacjami
terenowymi, z przekaźnikiem w
Moskwie (!), przez nikogo nie
kontrolowana. Kościół, który w latach
najtrudniejszych był schronieniem
prawdy i przyzwoitości, wciąga się do
gry politycznej, przy czym ambicje i
emocje polityczne ogarnęły nie tylko
paru szeregowych kapłanów, ale i
poniektórych biskupów. A już drapać
się po plecach Pana Jezusa do
władzy stało się czymś naturalnym i
akceptowanym.
***
Francis Crick
Znajomość prawdziwego wieku Ziemi
i skamieniałości uniemożliwia
jakiemukolwiek zrównoważonemu
intelektowi wiarę w dosłowną
prawdziwość wszystkich części Biblii,
wiarę, jaką wyznają fundamentaliści
religijni. A jeżeli część Biblii jest w
oczywisty sposób błędna, dlaczego
reszta miałaby być automatycznie
uznana za prawdziwą?... Cóż może
być głupszego, niż opierać cały swój
pogląd na życie na ideach, które,
jakkolwiek swego czasu zdawały się
wiarygodne, dziś okazują się
całkowicie błędne.
Jako jedyny uczony przyznał w swej
książce, że jego poglądy: są
całkowicie sprzeczne z wierzeniami
religijnymi miliardów ludzi. [_1_]
***
Henryk Cunow
Ujawniony lub propagowany brak
uczuć religijnych karały wszystkie
religijne społeczeństwa.
Wiemy wprawdzie, że istnieje
niemało badaczy naukowych, którzy
zajmują się np. zagadnieniami
fizycznymi, są jednocześnie
wierzącymi katolikami. Wierzenia
katolickie mogą u takiego uczonego
nie wywierać żadnego wpływu na
jego badania np. nad falami
elektrycznymi, ale uczony ten nawet
nie spróbuje objaśniać
radiotelegrafii przy pomocy działania
łaski bożej lub wtrącania się w tę
sprawę jakiś duchów niebiańskich.
Gdyby tak czynił, odebrałby mu
katedrę nawet najgłupszy z
uniwersytetów katolickich. Można być
bardzo cenionym fizykiem i
jednoczenie pisać lub mówić
głupstwa w sprawach społecznych
lub religijnych. Dowodzi to tylko
niekonsekwencji wewnętrznej takiego
uczonego, ale nie pogodzenia religii
z nauką.
Religia jest póty religią, póki uznaje
się za mądrość najwyższą i póki dla
niej samej jej źródła są świętą
tajemnicą. Bóstwo jest póty żywym
bóstwem, póki nie ujawnimy jego
ziemskiego pochodzenia. Żadna
religia nie może pogodzić się ze
studiującym jej pochodzenie
badaczem naukowym, bo żadna nie
może pogodzić się ze sprowadzeniem
swych bóstw do zjawisk pochodzenia
ziemskiego. Bóstwo, któremu
udowodniono ziemskie pochodzenie,
przestaje być bóstwem.
Dopiero na tle takiego trwałego,
wielowiekowego i otoczonego
odwiecznym nimbem świętości
sojuszu rozwijają się religie
kulturalne, wyrasta w ciągu wielu
wieków bardzo skomplikowana
mitologia i filozofia religijna, mająca
na celu ujarzmiać człowieka
pracującego nie od zewnątrz, nie
drogą przymusu czy strachu, lecz od
wewnątrz, od wnętrza jego duszy,
którą należy tak opanować, aby
człowiek z radością i serdecznym
oddaniem pracował dla dobra
swojego pana.
Te ślady walk społecznych,
występujące w ewangeliach w
postaci frazesów
pseudorewolucyjnych, są
pierwiastkiem demagogicznym i
doskonale nadają się do maskowania
właściwej społecznej roli religii w
ogóle: wytwarzają złudzenie, jakoby
religia stała w obronie mas
uciemiężonych.
Pochodzenie religii i wiary w Boga
***
Alain Delon
Chciałbym, żeby Bóg istniał.
Chciałbym, żeby był z nami. Żeby
istniał jakiś Palec Boży. Byłem
ostatnio we Włoszech, kiedy rzeka
porwała z campingu 17 kalekich
dzieci. Porwał je prąd wezbranej
rzeki razem z ich inwalidzkimi
wózkami. Nie mogłem uwierzyć w
Boga. Bardzo cierpię z tego powodu,
bo wychowywałem się w otoczeniu
religijnym, chodziłem bowiem do
szkół katolickich. Nie modlę się
jednak. Chociaż to sprawa bardziej
złożona: wierzysz w Boga, potem nie
wierzysz, a kiedy masz wielki
problem, modlisz się do Niego. Jeśli
miałbym się modlić, to raczej do
Matki Boskiej niż do Boga. Ponieważ
to matka Chrystusa. A wiemy, że
Chrystus istniał, że Maria istniała. A
co do Syna Bożego, to już inna
historia. Jezus istniał, ale Boga nikt
nie widział. Nie wierzę w Niego... 17
bezbronnych, kalekich dzieci w rzece.
Trzeba by wytłumaczyć, dlaczego.
Dlaczego te dzieci?
Angora, nr 45, 12.XI.2000
***
Albert Einstein
Nie potrafię sobie wyobrazić Boga,
która karze i nagradza stworzone
przez siebie istoty i którego zamiary
wzorowane są na ludzkich - słowem -
Boga, który jest odbiciem ludzkich
ułomności. Nie wierzę też, by
człowiek mógł przetrwać po śmierci
swego ciała, choć ludzie słabego
ducha wierzą w takie rzeczy,
kierowani strachem lub pożałowania
godnym egotyzmem.
***
Erazm z Rotterdamu
Ale czcić Chrystusa w tym, co
widzialne, i dla tego, co widzialne,
upatrywać w tym szczyt religijności
[...] to naturalnie znaczy odstępować
od prawa Ewangelii, które jest
duchowe, i popadać na powrót w
jakiś judaizm [...]
Nie mów mi tylko, że miłość to częste
przebywanie w świątyni, bicie
pokłonów przed posągami świętych,
palenie świec i powtarzanie
odliczonych modlitewek. Bóg wcale
tego nie potrzebuje. "Miłością"
nazywa Paweł "być zbudowaniem dla
bliźniego", uważać wszystkich ludzi
za członki jednego ciała, o wszystkich
myśleć, że są jednym w Chrystusie, z
powodu brata swego jak ze swoich
cieszyć się w Panu, w
niepowodzeniach, jak we własnch,
rękę pomocną podawać, łagodnie
karcić błądzącego, pouczać
nieświadomego, podnosić upadłego,
pocieszać przygnębionego, wspierać
trudzącego się, wspomagać
potrzebującego.
Podręcznik żołnierza Chrystusowego
***
Richard Feynman
Nie wydaje mi się, by ten
fantastycznie cudowny wszechświat,
ta ogromna przestrzeń istniejąca
przez tyle czasu oraz różne gatunki
zwierząt, wszystkie te rozmaite
planety i atomy z wszystkimi ich
ruchami, i tak dalej, aby ten cały
skomplikowany świat był jedynie
sceną stworzoną po to, by Bóg mógł
obserwować ludzi walczących o dobro
i zło - a taki jest właśnie pogląd
religijny. Ta scena jest zbyt duża jak
na ten dramat. [_2_]
***
Fryderyk Wielki
Katolicy, luteranie, reformowani,
żydzi i wiele innych sekt
chrześcijańskich mieszka w tym
państwie [Prusach] i żyje w zgodzie:
jeśli zbyt gorliwy władca opowie się
po stronie jednego z tych wyznań, na
początku utworzą się stronnictwa,
wybuchną spory, pomału zaczną się
prześladowania i wreszcie wyznawcy
religii prześladowanej opuszczą
ojczyznę, tysiące istot ludzkich
wzbogaci sąsiadów swą liczbą i
swymi umiejętnościami [...] Wszystkie
religie, jeśli się je zbada, opierają się
na systemie mitów, mniej lub
bardziej absurdalnym. [_3_]
***
Goethe
"Jego dzieła są kwintesencją
niemieckiej myśli humanistycznej" -
MNEP PWN 2000
Nie jestem zbudowany ani teatrem,
ani obrzędami kościelnymi:
komedianci zadają sobie wiele trudu,
żeby wywołać uciechę, klech zaś
czyni to, by nakłonić do religijnego
skupienia. (...) [papież jest]
najlepszym komediantem w Rzymie.
Architektura weneckiego kościoła
Świętego Marka dorównuje w swej
głupocie wszystkiemu, czego uczono i
dopuszczano się pewno w jego
murach. Wszystkie te zabiegi o
nadanie znaczenia kłamstwu wydają
mi się żałosne, a popisy, które
imponują dzieciom i ludziom żądnym
wrażeń zmysłowych, zdają mi się -
także wówczas, gdy zastanawiam się
nad nimi jako twórca, poeta -
niesmaczne i mało ważne.
Chce on [Kościół] rządzić, a do tego
potrzeba mu ograniczonych w swym
myśleniu mas, które będą się korzyć i
pozwolą nad sobą panować. [_4_]
***
Witold Gombrowicz
Mnie Bóg, w życiu moim, nigdy nie
był potrzebny - od najwcześniejszego
dzieciństwa, ani przez pięć minut -
byłem zawsze samowystarczalny. [_5_
]
***
Seweryn Goszczyński
Nie podobna być zarazem dobrym
katolikiem i dobrym Polakiem, a
przynajmniej, że między dążeniami
katolika i Polaka jest pewien rozbrat,
który nadto interesowi pierwszego
daje przewagę nad interesem
drugiego; z takiej przyrody ich
stosunków czyż nie może czasem
wyniknąć zupełna między nimi
sprzeczność i potrzeba, ażeby Polak
ustąpił katolikowi, poświęcił swoje
obywatelskie obowiązki obowiązkom
religijnym. (...)
Urządziwszy Polskę w swoim duchu,
podniósłszy się nad nią władzą
duchową, spojrzał na nią, jak na
swoją własność, zapragnął zmienić ją
w ślepe narzędzie swojego
bezwarunkowego samowładztwa. (...)
... podburzywszy ludy przeciwko
własnym ich panom, ażeby papież
mógł im deptać po karkach, ale w
potrzebie wsparcia od królów też
same ludy na pastwę im odda. (...)
Katolicyzm, zyskawszy raz przeważny
wpływ na umysł polskiego narodu,
będzie w możności sparaliżować
usiłowania, przyprowadzić do
zwątpienia i rozporządzić nim
według swojej woli. (...) Katolicyzm...
uświęca nieprawość, potępia
zadośćuczynienie sprawiedliwości,
utwierdza złych w złym, przedłuża
niedolę narodu i głównie przyczynia
się do jego stanu, coraz bardziej
niebezpieczniejszego. (...) ... żąda po
Polsce zupełnego poddania się sobie,
sięga po najwyższy ster jej
najżywotniejszych interesów,
występując na pole działania
publicznego, jego systemat
polityczny, i przez to wszystko
wchodzi w imię patriotyzmu.
Pisma...
***
Grimm
Trzeba na to było całych stuleci aby
rasa ludzka popadła w tyrańską
niewolę kleru; potrzeba będzie
kolejnych stuleci, wiele wysiłku i
szczęścia, aby ją spod tego jarzma
wyzwolić.
***
Heinrich Heine
Jestem człowiekiem o na wskroś
pojednawczym usposobieniu. A oto
moje życzenia : skromny domek kryty
strzechą, przy tym jednak dobre
łóżko, dobre jedzenie, mleko i masło
pierwszej świeżości, przed oknem
kwiaty, przed drzwiami kilka pięknych
drzew, jeśli zaś dobry Bóg chce mnie
w pełni uszczęśliwić, to niech da mi
się nacieszyć widokiem sześciu czy
siedmiu moich nieprzyjaciół
wiszących na tych drzewach. Z
sercem przepełnionym wzruszeniem
wybaczę im wszystkie krzywdy, jakie
mi wyrządzili w życiu - no, trzeba
wybaczać nieprzyjaciołom, ale nie
wcześniej, nim zawisną.
"Nie warto rezygnować z marzeń , tylko dlatego że są one dalej niż na wyciągnięcie ręki.. Należy postawić sobie krzesło, skrzynie, drabinę a nawet skakać po nie.. Bo warto.