24.06.2009, 22:07
zaraz poczytam, ale przytoczę coś co zapewne było niezamierzoną autohipnozą zastosowaną prze ze mnie, pewnie był to mechanizm obronny mojego organizmu, otóż
Kiedyś strasznie mnie rozbolał ząb i żadne środki nie pomagały, więc zadzwoniłam do swojej dentystki, okazało się, że mnie przyjmie bez kolejki. Niestety Pani która siedziała w poczekalni, a widziała, że umieram z bólu stwierdziła, że bardzo się śpieszy i nie puści mnie bez kolejki pomimo łagodnej prośby kierowanej do niej przez dentystkę.
No cóż usiadłam w poczekalni myśląc jak ja wytrzymam kolejne pół godziny, koszmar. Na poczekalni słychać było cichą muzykę, zaczęłam się w nią wsłuchiwać i wodzić wzrokiem po płytkach ułożonych w karo na podłodze, nieswiadomie zaczęłam to robić w takt muzyki i jednostajnym wzrokiem systematycznie okrążać w koło każdą z nich i pamiętam, że przy tym zaczęłam bujać się rytmicznie, bo to przynosiło mi ulgę, nagle poczułam się senna, jakby w jakimś letargu i nagle stwierdziłam, że bólu nie ma hock: czułam się jak w jakimś transie, a jakież było zdziwienie dentystki, gdy okazało się, że mnie już nic nie boli :? a od rana z bólu umierałam Czyli faktycznie w kryzysowych momentach włącza się u nas jakiś mechanizm obronny, a dodam, że nie miałam pojęcia wtedy o jakiejkolwiek autohipnozie pamiętam, że powtarzałam sobie robiąc te rzeczy w myślach: nic mnie nie boli, nic mnie nie boli... no i tak się stało
Kiedyś strasznie mnie rozbolał ząb i żadne środki nie pomagały, więc zadzwoniłam do swojej dentystki, okazało się, że mnie przyjmie bez kolejki. Niestety Pani która siedziała w poczekalni, a widziała, że umieram z bólu stwierdziła, że bardzo się śpieszy i nie puści mnie bez kolejki pomimo łagodnej prośby kierowanej do niej przez dentystkę.
No cóż usiadłam w poczekalni myśląc jak ja wytrzymam kolejne pół godziny, koszmar. Na poczekalni słychać było cichą muzykę, zaczęłam się w nią wsłuchiwać i wodzić wzrokiem po płytkach ułożonych w karo na podłodze, nieswiadomie zaczęłam to robić w takt muzyki i jednostajnym wzrokiem systematycznie okrążać w koło każdą z nich i pamiętam, że przy tym zaczęłam bujać się rytmicznie, bo to przynosiło mi ulgę, nagle poczułam się senna, jakby w jakimś letargu i nagle stwierdziłam, że bólu nie ma hock: czułam się jak w jakimś transie, a jakież było zdziwienie dentystki, gdy okazało się, że mnie już nic nie boli :? a od rana z bólu umierałam Czyli faktycznie w kryzysowych momentach włącza się u nas jakiś mechanizm obronny, a dodam, że nie miałam pojęcia wtedy o jakiejkolwiek autohipnozie pamiętam, że powtarzałam sobie robiąc te rzeczy w myślach: nic mnie nie boli, nic mnie nie boli... no i tak się stało