Kilka dni temu, jakoś tak około pełni miałam przedziwny sen. Zacznę od tła.
Przed kilkoma laty zakochałam się w człowieku, który do mnie nie pasował, nie był nawet w moim typie. Zaczęło się niewinnie od rozmów. Z początku był nawet miły w stosunku do mnie. Z biegiem czasu zaczęła się moja obsesja na jego punkcie. Z jego strony było wprost odwrotnie. W miarę jak zaczął mnie unikać, moja obsesja, miłość jak mi się wydawało, nabierała siły jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam w stosunku do żadnego mężczyzny. Doszło do tego, że kiedy był chory modliłam się o zabranie mi dwóch lat życia w zamian za jego wyzdrowienie. Myślałam o nim w dzień i w nocy, tęskniłam, marzyłam nie o seksie z nim, a o odrobinie czułości z jego strony, o uścisku, przytuleniu, o tym żeby powiedział że mnie lubi. Jak nietrudno się domyśleć wiedział o moim zafiksowaniu na jego punkcie i coraz częściej robił uniki. Kiedy po raz kolejny zerwał ze mną kontakt, na koniec poniżył mnie, coś we mnie pękło. Zaczęłam się modlić o siebie, o wyleczenie się z tego człowieka. Z czasem się powiodło. Przestałam szaleć, tęsknić, marzyć. Kiedy wydawało mi się że moje opętanie minęło przyśnił mi się taki oto sen.
Idziemy gdzieś oboje, babka z filmu Ranczo wprowadziła nas do pokoju w którym było jedno łóżko, pościelone na biało. Babka coś tam mruknęła pod nosem trochę zgorszona, że nie ma dwóch łóżek. Później śnię jak leżymy obróceni twarzami do siebie nie mówiąc nic. Jednocześnie jakbyśmy mówili coś do siebie nie wydając głosu. To było dziwnie męczące uczucie. Chcesz coś powiedzieć, usłyszeć, a nie mówisz, nie słyszysz, tylko odczuwasz ogromną niemoc, aż do bólu. Później do pokoju weszła babka z jakimiś ludźmi. Usiedli przy białym stoliczku, coś tam podpisali po czym wyszli. Wtedy ja wstałam, zasłoniłam okna rozpadającymi się roletami i wyszłam. To było najdziwniejsze, wyszłam wylać z wiaderka strasznie cuchnący mocz. Obok było jakieś dziecko, wstydząc się tego zapachu opłukiwałam wiaderko wodą. Kiedy wróciłam do pokoju on już stał. Chciał mi coś powiedzieć i mówił nie mówiąc nic. Ja jednak usłyszałam wydobywający się gdzieś z trzewi głos, który chciał mi coś powiedzieć. To coś brzmiało; chciałem ci powiedzieć, ale nie mogłem. Czekałam aż to powie i w tym momencie obudziłam się.
Wiem, to był sen o uroku, o czarach. Nie wiem kto co na kogo rzucił.
Przed kilkoma laty zakochałam się w człowieku, który do mnie nie pasował, nie był nawet w moim typie. Zaczęło się niewinnie od rozmów. Z początku był nawet miły w stosunku do mnie. Z biegiem czasu zaczęła się moja obsesja na jego punkcie. Z jego strony było wprost odwrotnie. W miarę jak zaczął mnie unikać, moja obsesja, miłość jak mi się wydawało, nabierała siły jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam w stosunku do żadnego mężczyzny. Doszło do tego, że kiedy był chory modliłam się o zabranie mi dwóch lat życia w zamian za jego wyzdrowienie. Myślałam o nim w dzień i w nocy, tęskniłam, marzyłam nie o seksie z nim, a o odrobinie czułości z jego strony, o uścisku, przytuleniu, o tym żeby powiedział że mnie lubi. Jak nietrudno się domyśleć wiedział o moim zafiksowaniu na jego punkcie i coraz częściej robił uniki. Kiedy po raz kolejny zerwał ze mną kontakt, na koniec poniżył mnie, coś we mnie pękło. Zaczęłam się modlić o siebie, o wyleczenie się z tego człowieka. Z czasem się powiodło. Przestałam szaleć, tęsknić, marzyć. Kiedy wydawało mi się że moje opętanie minęło przyśnił mi się taki oto sen.
Idziemy gdzieś oboje, babka z filmu Ranczo wprowadziła nas do pokoju w którym było jedno łóżko, pościelone na biało. Babka coś tam mruknęła pod nosem trochę zgorszona, że nie ma dwóch łóżek. Później śnię jak leżymy obróceni twarzami do siebie nie mówiąc nic. Jednocześnie jakbyśmy mówili coś do siebie nie wydając głosu. To było dziwnie męczące uczucie. Chcesz coś powiedzieć, usłyszeć, a nie mówisz, nie słyszysz, tylko odczuwasz ogromną niemoc, aż do bólu. Później do pokoju weszła babka z jakimiś ludźmi. Usiedli przy białym stoliczku, coś tam podpisali po czym wyszli. Wtedy ja wstałam, zasłoniłam okna rozpadającymi się roletami i wyszłam. To było najdziwniejsze, wyszłam wylać z wiaderka strasznie cuchnący mocz. Obok było jakieś dziecko, wstydząc się tego zapachu opłukiwałam wiaderko wodą. Kiedy wróciłam do pokoju on już stał. Chciał mi coś powiedzieć i mówił nie mówiąc nic. Ja jednak usłyszałam wydobywający się gdzieś z trzewi głos, który chciał mi coś powiedzieć. To coś brzmiało; chciałem ci powiedzieć, ale nie mogłem. Czekałam aż to powie i w tym momencie obudziłam się.
Wiem, to był sen o uroku, o czarach. Nie wiem kto co na kogo rzucił.
„Kto wie, że popełnił błąd i nie próbuje go naprawić, popełnia drugi błąd.”
Konfucjusz
Konfucjusz