30.08.2019, 12:49
Muszę o tym napisać...po tym, co usłyszałam, często słyszę nie tylko w programie pewnego "jasnowidza", nie mogę milczeć, tak się po prostu wkurzyłam. Ezoteryczne programy oglądam rzadko - od przypadku, do przypadku.Kilka dni temu natknęłam się na program pewnego ''jasnowidza" ( póki co, oszczędzę go, nie ujawnię imienia i nazwiska). I cóż ja widzę i słyszę... pan "jasnowidz" kłuje w oczy kartą tarota "Wisielec" i co robi.... ano straszy ludzi, wręcz szantażuje, stwierdzając mniej więcej tak; każdy z nas miał w rodzinie kogoś, kto się powiesił, kogoś, kogo spotkał wypadek ...w ten deseń nawija bez przerwy. Jeśli nawet nie w najbliższej rodzinie, to w dalszej - ciotka wujka, siostra naszego pra pra dziadka, etc.( szukajcie, a znajdziecie ). Co to ma oznaczać dla nas... ano nic innego jak... rodzinna klątwa, która nas dotyka..... jeśli nie teraz, to na pewno w dalszej perspektywie. I cóż mi biedni ludzie mamy zrobić... oczywiście zadzwonić do rzeczonego cudotwórcy, który pomajda wahadełkiem, coś tam pod nosem pomamrocze, zapali świeczkę .... i....jak ręką odjął, jesteśmy uratowani :zabawa: . Jeśli od zaraz nie pomoże, to klątwa jest bardzo mocna, ciężka do zdjęcia. Nic to... zadzwońmy raz jeszcze, a nasz cudotwórca, niczym Bóg, odpuści nam grzechy przodków... i szafa gra... nic tylko po rączkach całować rzeczonego cudotwórcę, który przejął rolę boga, bogów, etc.