05.12.2017, 20:40
ho ho! toż to delicje były. Pamiętam ten smak, rosły na poletku księdza i były w zasięgu ręki, stanowiąc nieodpartą pokusę dla niewinnej dziatwy, bo poletko było przy drodze do szkoły. No i nawet widmo grzechu przegrywało z tymi pomidorami
Elie, ja się nie dziwię ludziom, których nie stać na zdrową żywność, ale dziwię się tym, którzy mogą ja kupować a tego nie robią i to bynajmniej nie z powodu braku wiedzy na ten temat, ile ze zwykłego lenistwa.
Ale już zakupy na rynku od-do nie muszą jak raz być przeszkodą, można się zorganizować ;p
No ja np. jestem znany jako Robert Jajcarski... czyli jak już się wybiorę to robię zakupy hurtowo, dla paru osób.
no mówię przecież, że dla chcącego nie ma nic trudnego; faktem jest jednak, że jestem inaczej przysposobiony czyli wychowany w czasach, kiedy sąsiad sąsiadowi nie był wilkiem.
Zresztą, można wysadzić nos z tele czy fejsa i pomaszerować na zakupy na cały tydzień, targ w soboty jest czynny.
Ale w sumie nie o tym chciałem dopowiedzieć, tylko o tym, że ten rozwój duchowy w świetle wege to nie jest takie hop-siup, nie jem mięsa i rozwijam się. Dla mnie jest to pewien etap na drodze do tego rozwoju - u mnie jest to m.in. rozwój świadomości, ale przecież każdy inaczej rozumie to pojęcie "rozwój duchowy" i oczywiście, że jest to proces złożony, wielowarstwowy. Zmiany też nie są i nie muszą być od razu widoczne, wielkie, to na ogół są drobne kroczki. Ale jeśli chodzi o mnie, to bliscy zauważyli "poprawę", ja sam lepiej się czuję fizycznie i psychicznie też, jestem jakiś taki "lżejszy wewnętrznie". Fizycznie też to widać - schudłem hura
Zacząłem się bardziej interesować zagadnieniami duchowości, sięgam po lekturę mądrości Wschodu i Zachodu, na razie jest to etap poznawania czegoś innego niż dotąd było mi znane.
Nie chcę się tu rozpisywać o sobie i swoich przemianach, ale muszę zaznaczyć, że odkąd się zaciąłem sam + zostałem zmuszony do diametralnej zmiany diety, to dużo rzeczy zaczęło inaczej wyglądać.
Sam jestem ciekaw dokąd mnie to zaprowadzi. Nie deklaruję też, że mięcho całkowicie rzucę, mam taki zamiar i zobaczymy, co z tego wyniknie. W końcu ja też byłem tyle czasu uzależniony, no niech będzie po milahowej myśli - "przyzwyczajony", że trudno jest mi rzucić to od razu. Ale wiem że jest możliwe. Fajki też rzuciłem, ale też nie od razu - po wielu próbach w końcu nastąpił ten "dzień silnej woli", który trwa do dziś. Tu też tak będzie :03777:
Elie, ja się nie dziwię ludziom, których nie stać na zdrową żywność, ale dziwię się tym, którzy mogą ja kupować a tego nie robią i to bynajmniej nie z powodu braku wiedzy na ten temat, ile ze zwykłego lenistwa.
Ale już zakupy na rynku od-do nie muszą jak raz być przeszkodą, można się zorganizować ;p
No ja np. jestem znany jako Robert Jajcarski... czyli jak już się wybiorę to robię zakupy hurtowo, dla paru osób.
no mówię przecież, że dla chcącego nie ma nic trudnego; faktem jest jednak, że jestem inaczej przysposobiony czyli wychowany w czasach, kiedy sąsiad sąsiadowi nie był wilkiem.
Zresztą, można wysadzić nos z tele czy fejsa i pomaszerować na zakupy na cały tydzień, targ w soboty jest czynny.
Ale w sumie nie o tym chciałem dopowiedzieć, tylko o tym, że ten rozwój duchowy w świetle wege to nie jest takie hop-siup, nie jem mięsa i rozwijam się. Dla mnie jest to pewien etap na drodze do tego rozwoju - u mnie jest to m.in. rozwój świadomości, ale przecież każdy inaczej rozumie to pojęcie "rozwój duchowy" i oczywiście, że jest to proces złożony, wielowarstwowy. Zmiany też nie są i nie muszą być od razu widoczne, wielkie, to na ogół są drobne kroczki. Ale jeśli chodzi o mnie, to bliscy zauważyli "poprawę", ja sam lepiej się czuję fizycznie i psychicznie też, jestem jakiś taki "lżejszy wewnętrznie". Fizycznie też to widać - schudłem hura
Zacząłem się bardziej interesować zagadnieniami duchowości, sięgam po lekturę mądrości Wschodu i Zachodu, na razie jest to etap poznawania czegoś innego niż dotąd było mi znane.
Nie chcę się tu rozpisywać o sobie i swoich przemianach, ale muszę zaznaczyć, że odkąd się zaciąłem sam + zostałem zmuszony do diametralnej zmiany diety, to dużo rzeczy zaczęło inaczej wyglądać.
Sam jestem ciekaw dokąd mnie to zaprowadzi. Nie deklaruję też, że mięcho całkowicie rzucę, mam taki zamiar i zobaczymy, co z tego wyniknie. W końcu ja też byłem tyle czasu uzależniony, no niech będzie po milahowej myśli - "przyzwyczajony", że trudno jest mi rzucić to od razu. Ale wiem że jest możliwe. Fajki też rzuciłem, ale też nie od razu - po wielu próbach w końcu nastąpił ten "dzień silnej woli", który trwa do dziś. Tu też tak będzie :03777: