19.03.2015, 13:03
Przemoc, szantaż i "dziura". Byli scjentolodzy opowiadają o swoim Kościele. Dokument HBO wstrząśnie Hollywood?
W niedzielę, 29 marca, na antenie HBO wyemitowany zostanie film dokumentalny "Going Clear" - spowiedź byłych członków Kościoła scjentologicznego. Już wiadomo, że w tych opowieściach źle wypadną hollywoodzkie gwiazdy
Tom Cruise i John Travolta to amerykańscy aktorzy, "złoci chłopcy" Hollywood, którzy już kilka lat temu opuścili pierwszą ligę aktorską. Ale gwiazdę "Mission Impossible" i aktora znanego z "Pulp Fiction" łączy coś jeszcze. Obaj należą do Kościoła scjentologicznego i są jego najbardziej rozpoznawalnymi wyznawcami.
Nazwiska Cruise i Travolta nie przyciągają już widzów do kin, a ich ostatnie filmy przeszły raczej bez echa. Ale w miniony piątek swoją premierę miał inny, dokumentalny. Dzięki niemu o przebrzmiałych gwiazdach znowu zrobiło się głośno.
Gwiazdy i sekta
Chodzi o dokument "Going Clear" w reżyserii Alexa Gibneya, zdobywcy Oscara z 2008 roku najlepszy film dokumentalny, "Kurs do Krainy Cienia".
Nowy film Gibneya opowiada o Kościele scjentologicznym, ale nie podoba się jego wyznawcom. Trudno się dziwić - nie jest laurką, a jego twórcy nie tylko starają się wyjaśnić fenomen Kościoła, ale też pokazują jego mroczną stronę, demaskując stosowaną podobno wobec wyznawców przemoc fizyczną i psychiczną.
Pytają też, dlaczego Cruise i Travolta w świetle tych historii po prostu się od Kościoła nie odetną. I odpowiadają: bo jeśli gwiazdy odwrócą się od scjentologów, ci nie będą mieli żadnych skrupułów, aby sprzedać najgłębiej skrywane tajemnice i najmroczniejsze sekrety aktorów tabloidom.
Kościół scjentologiczny założył w 1951 roku w Los Angeles L. Ron Hubbard. Jednym z głównych filarów organizacji od zawsze było utrzymywanie ścisłych kontaktów z celebrytami, którzy w dużym stopniu go finansowali. I zapewniali wyznawcom dostęp do elit Hollywood.
Już rok po powstaniu scjentologii jej założyciele sporządzili długą listę zaprzyjaźnionych z organizacją gwiazd. Zawierała nazwiska legend filmowego świata, m.in.: Marleny Dietrich, Walta Disneya, Jackiego Gleasona, Johna Forda, Boba Hope'a i Howarda Hughesa. Jak zaznacza "Business Insider", trudno teraz udowodnić, że gwiazdy te faktycznie były blisko związane z Kościołem. Pewne jest jednak to, że Hubbard widział w nich szansę na legitymizację scjentologii, która określona została przez niego jako "stosowana filozofia religijna". Jego przeciwnicy mają dla niej o wiele krótsze określenie: sekta, Hubbarda zaś nazywają szaleńcem i oszustem. W lutym pisaliśmy o Hubbardzie i wierzeniach scjentologów, które bywają dość groteskowe. Wystarczy przypomnieć sobie opowieści Hubbarda, który pewnego dnia wskazał na niebo i oznajmił: "Oto skąd przybyli najeźdźcy Piątej Inwazji. To sprawcy wszelkiego zła, to przez nich tu jesteśmy!".
Nazywany szarlatanem Hubbard był pisarzem s.f., autorem m.in. "Bitwy o ziemię", na podstawie której nakręcono w 2000 roku film o tym samym tytule. W jednej z głównych ról wystąpił właśnie John Travolta, dla którego ten obraz był właściwie początkiem bardzo złej passy i powodem wygnania ze świata kina z górnej półki. Aktor przypomina teraz trochę kłopotliwego wujka, którego zasługi wszyscy pamiętają, ale nikt nie chce siadać obok niego na przyjęciach, bo nie umie się zachować. Ostatnio media rozpisywały się o tym, jak nachalnie obściskiwał aktorkę Scarlett Johansson w czasie tegorocznej gali oscarowej.
"Business Insider" pisze, że film Gibneya opiera się w dużej mierze na zeznaniach Mike'a Rindera, byłego członka Kościoła scjentologicznego. Przed kamerą opowiada on m.in. o "dziurze", czyli o miejscu, w którym kończą nieposłuszni wyznawcy scjentologii i tam odsiadują karę. Kościół jednak w odpowiedzi na pytania gazety zaprzecza istnieniu "dziury". - To kolejna żenująca, fałszywa i obraźliwa dla nas teoria. Jedyną dziurą na terenach należących do Kościoła może być dołek golfowy - kpią jego przedstawiciele. I dodają, że oszczerstwa na ich temat rozsiewają kłamcy. Przekonują też, że w jednym ze swoich własnych filmów raz na zawsze rozprawili się ze wszelkimi oskarżeniami.
Rinder jednak nie poprzestaje na opowieściach o "dziurze". Lidera scjentologów Davida Miscavige'a nazywa "socjopatą", co jest kolejnym powodem bojkotu filmu przez Kościół scjentologiczny. W odwecie jego przedstawiciele nazwali Rindera "skażonym źródłem". - Zdaje się, że on mówi o sobie - ripostują. I przypominają, że źródło Gibneya wielokrotnie oskarżane było już o krzywoprzysięstwo.
Z ich punktu widzenia Rinder jest nie tylko niegodnym zaufania kłamcą, ale też przestępcą, który wielokrotnie znęcał się nad żoną, co zostało udokumentowane na nagraniach, którymi dysponuje nawet chirurg kobiety.
Nie tylko Rinder jest na celowniku scjentologów. Podpadł im też oczywiście Gibney, który według nich pozwala Rinderowi "kłamać przed kamerą" i przede wszystkim - nie poprosił o komentarz maltretowanej żony, nawet gdy przyjechała do Nowego Jorku, aby się z nim spotkać. Scjentolodzy podkreślają, że Gibney i HBO cynicznie wykorzystali przestępcę jako element swojej propagandy - płacili za pięciogwiazdkowe hotele, w których spał, i obwozili po Stanach Zjednoczonych. Ani słowem jednak nie zająknęli się o tym, że z Kościoła został wykluczony za "złe prowadzenie", i ukryli, że nie był w stanie utrzymać żadnej pracy. Dlatego - według scjentologów - jego jedynym źródłem utrzymania jest oczernianie ich. - Przemilczeli te fakty, bo nie chcieli, aby pękła ich propagandowa bańka mydlana - wyjaśniają.
"Going Clear" nie opiera się jednak w całości na opowieści jednego człowieka. Nawet jeśli sam Rinder nie jest wiarygodny, Gibney rozmawiał jeszcze z innymi. Z byłymi członkami Kościoła scjentologicznego, którzy opowiadają o maltretowaniu i poniżeniu.
Mówią m.in., że za karę izolowano ich od rodzin i innych wyznawców scjentologii, poniżano, każąc m.in. szorować toalety szczoteczkami do zębów.
Gwiazdy przymykają oczy
Jedna z kobiet, Sylvia Taylor, opowiada, że musiała pracować przez 30 godzin beż żadnej przerwy. Była głodna, spragniona, w dodatku musiała spać na dachu siedziby kościoła w Los Angeles, a była wtedy w ciąży. Jej drugie dziecko spało w tym czasie w żłobku Kościoła, na przesiąkniętym moczem materacu, otoczone przez rój much.
Kobieta twierdzi, że mówiła o tym Travolcie, z którym usiłowała się skontaktować i poprosić o pomoc. Bezskutecznie.
Po tym jak Taylor nie doczekała się odpowiedzi i pomocy od Johna Travolty, zwróciła się do Toma Cruise'a. Twórcy filmu twierdzą, że i on przymknął oko na cierpienie współwyznawców, konkretnie członków duchowieństwa scjentologicznego, które zrzeszone jest w Morskiej Organizacji. Jak podaje "Business Insider", jej członkowie mieli podpisywać na znak lojalności opiewające na miliardy lat umowy. Na ich mocy mieli otrzymywać jedynie 40 centów za godzinę swojej pracy.
Twórcy filmu udowadniają też, że kosztowne prezenty, które Cruise otrzymuje od Kościoła (m.in. wielki hangar samolotowy czy luksusowa limuzyna), są owocem ciężkiej pracy członków Morskiej Organizacji.
Jak się okazało - przewidywania Hubbarda sprzed 60 lat były jak najbardziej słuszne. Kościół scjentologiczny ma teraz ok. 50 tys. wyznawców na całym świecie i majątek wart ponad miliard dolarów, z którego większość pochodzi z finansowego wsparcia gwiazd, które wciąż rekrutują kolejnych wyznawców w swoich kręgach.
"Business Insider" cytuje Gibneya, który przekonuje, że Cruise i Travolta powinni zabrać w końcu głos i skomentować oskarżenia, które od lat rzucane są pod adresem Kościoła. Ma nadzieję, że jego film w końcu ich do tego skłoni. - Myślę, że ciąży na nich wielka odpowiedzialność. Wielu ludzi wstępuje w szeregi scjentologów z ich powodu.
Gazeta zaznacza jednak, że dla Cruise'a zerwanie z sektą może być trudne. Film stara się udowodnić, że to scjentolodzy stoją za rozwodem aktora z Nicole Kidman, aktorką, która żoną aktora była przez 11 lat. To właśnie członkowie Kościoła mieli przekonywać gwiazdora, że jest dla niego "nieodpowiednią partnerką". Według świadków buntowali nawet adopcyjne dzieci pary przeciwko Kidman, podsłuchiwali i nagrywali też jej rozmowy telefoniczne.
Przedstawicieli Kościoła oburzają jednak te oskarżenia. Nazywają je "niedorzecznymi".
Kościół celebrytów
Kolejna żona Cruise'a, aktorka Katie Holmes, wcale jednak tak nie uważa. Rozwiodła się z aktorem, bo rzekomo nie chciała, aby ich córka wychowywała się zgodnie z wiarą scjentologów. "Huffington Post" cytuje gwiazdora, który przyznaje, że właśnie to było powodem rozstania z Holmes, choć dodaje, że "nie widzi powodu, aby chronić córkę przed jego religią".
David Miscavige jest przywódcą duchowym scjentologów od niemal 25 lat. Za jego czasów wyznanie to rozwinęło się bardziej niż w ciągu niemal pół wieku przed objęciem przez niego władzy, a Kościołowi udało się zrekrutować więcej celebrytów niż kiedykolwiek. Oprócz Cruise'a i Travolty scjentologię wyznają jeszcze m.in.: aktorka i piosenkarka Juliette Lewis, piosenkarz Beck, związany z Kościołem jest też aktor Will Smith.
David Miscavige nie traci więc czasu. Sam lider Kościoła też jest jednak bezustannie atakowany przez tabloidy. Jedną z najpopularniejszych plotek na jego temat jest zniknięcie Shelly Miscavige, żony Davida.
Miało do niego dojść niemal dziewięć lat temu. Gibney nie poruszył tego tematu w swoim filmie, tłumaczy, że miał na to "za mało czasu" i że chciał "skupić się na innych zagadnieniach". Sami scjentolodzy twierdzą, że historia o zaginięciu Shelly jest po prostu teorią spiskową i kolejnym atakiem wymierzonym w Kościół.
Shelly przez lata była pierwszą damą scjentologii. W 2007 r. nagle zniknęła.
Magazyn "Vanity Fair" w 2014 roku starał się dociec, co się z nią stało. Powołując się na swoje źródła w Kościele, podał, że członkowie sekty bardzo rzadko o nią pytają. Nie dlatego, że ich to nie interesuje. Po prostu pytanie o nią "niesie pewne konsekwencje". Dla wyznawców Shelly od dziewięciu lat "pracuje nad specjalnym projektem" albo "odwiedza chorego krewnego". Policja z Los Angeles zamknęła śledztwo. W raporcie była wzmianka o "spotkaniu" z Shelly, ale nie podano szczegółów.
Film dokumentalny "Going Clear" będzie można obejrzeć 29 marca na antenie telewizji HBO.
Cały tekst: <!-- m --><a class="postlink" target="_blank" href="http://wyborcza.pl/1,75477,17586362,Przemoc__szantaz_i__dziura___Byli_scjentolodzy_opowiadaja.html#ixzz3UpQQ4ZNI">http://wyborcza.pl/1,75477,17586362,Prz ... z3UpQQ4ZNI</a><!-- m -->
W niedzielę, 29 marca, na antenie HBO wyemitowany zostanie film dokumentalny "Going Clear" - spowiedź byłych członków Kościoła scjentologicznego. Już wiadomo, że w tych opowieściach źle wypadną hollywoodzkie gwiazdy
Tom Cruise i John Travolta to amerykańscy aktorzy, "złoci chłopcy" Hollywood, którzy już kilka lat temu opuścili pierwszą ligę aktorską. Ale gwiazdę "Mission Impossible" i aktora znanego z "Pulp Fiction" łączy coś jeszcze. Obaj należą do Kościoła scjentologicznego i są jego najbardziej rozpoznawalnymi wyznawcami.
Nazwiska Cruise i Travolta nie przyciągają już widzów do kin, a ich ostatnie filmy przeszły raczej bez echa. Ale w miniony piątek swoją premierę miał inny, dokumentalny. Dzięki niemu o przebrzmiałych gwiazdach znowu zrobiło się głośno.
Gwiazdy i sekta
Chodzi o dokument "Going Clear" w reżyserii Alexa Gibneya, zdobywcy Oscara z 2008 roku najlepszy film dokumentalny, "Kurs do Krainy Cienia".
Nowy film Gibneya opowiada o Kościele scjentologicznym, ale nie podoba się jego wyznawcom. Trudno się dziwić - nie jest laurką, a jego twórcy nie tylko starają się wyjaśnić fenomen Kościoła, ale też pokazują jego mroczną stronę, demaskując stosowaną podobno wobec wyznawców przemoc fizyczną i psychiczną.
Pytają też, dlaczego Cruise i Travolta w świetle tych historii po prostu się od Kościoła nie odetną. I odpowiadają: bo jeśli gwiazdy odwrócą się od scjentologów, ci nie będą mieli żadnych skrupułów, aby sprzedać najgłębiej skrywane tajemnice i najmroczniejsze sekrety aktorów tabloidom.
Kościół scjentologiczny założył w 1951 roku w Los Angeles L. Ron Hubbard. Jednym z głównych filarów organizacji od zawsze było utrzymywanie ścisłych kontaktów z celebrytami, którzy w dużym stopniu go finansowali. I zapewniali wyznawcom dostęp do elit Hollywood.
Już rok po powstaniu scjentologii jej założyciele sporządzili długą listę zaprzyjaźnionych z organizacją gwiazd. Zawierała nazwiska legend filmowego świata, m.in.: Marleny Dietrich, Walta Disneya, Jackiego Gleasona, Johna Forda, Boba Hope'a i Howarda Hughesa. Jak zaznacza "Business Insider", trudno teraz udowodnić, że gwiazdy te faktycznie były blisko związane z Kościołem. Pewne jest jednak to, że Hubbard widział w nich szansę na legitymizację scjentologii, która określona została przez niego jako "stosowana filozofia religijna". Jego przeciwnicy mają dla niej o wiele krótsze określenie: sekta, Hubbarda zaś nazywają szaleńcem i oszustem. W lutym pisaliśmy o Hubbardzie i wierzeniach scjentologów, które bywają dość groteskowe. Wystarczy przypomnieć sobie opowieści Hubbarda, który pewnego dnia wskazał na niebo i oznajmił: "Oto skąd przybyli najeźdźcy Piątej Inwazji. To sprawcy wszelkiego zła, to przez nich tu jesteśmy!".
Nazywany szarlatanem Hubbard był pisarzem s.f., autorem m.in. "Bitwy o ziemię", na podstawie której nakręcono w 2000 roku film o tym samym tytule. W jednej z głównych ról wystąpił właśnie John Travolta, dla którego ten obraz był właściwie początkiem bardzo złej passy i powodem wygnania ze świata kina z górnej półki. Aktor przypomina teraz trochę kłopotliwego wujka, którego zasługi wszyscy pamiętają, ale nikt nie chce siadać obok niego na przyjęciach, bo nie umie się zachować. Ostatnio media rozpisywały się o tym, jak nachalnie obściskiwał aktorkę Scarlett Johansson w czasie tegorocznej gali oscarowej.
"Business Insider" pisze, że film Gibneya opiera się w dużej mierze na zeznaniach Mike'a Rindera, byłego członka Kościoła scjentologicznego. Przed kamerą opowiada on m.in. o "dziurze", czyli o miejscu, w którym kończą nieposłuszni wyznawcy scjentologii i tam odsiadują karę. Kościół jednak w odpowiedzi na pytania gazety zaprzecza istnieniu "dziury". - To kolejna żenująca, fałszywa i obraźliwa dla nas teoria. Jedyną dziurą na terenach należących do Kościoła może być dołek golfowy - kpią jego przedstawiciele. I dodają, że oszczerstwa na ich temat rozsiewają kłamcy. Przekonują też, że w jednym ze swoich własnych filmów raz na zawsze rozprawili się ze wszelkimi oskarżeniami.
Rinder jednak nie poprzestaje na opowieściach o "dziurze". Lidera scjentologów Davida Miscavige'a nazywa "socjopatą", co jest kolejnym powodem bojkotu filmu przez Kościół scjentologiczny. W odwecie jego przedstawiciele nazwali Rindera "skażonym źródłem". - Zdaje się, że on mówi o sobie - ripostują. I przypominają, że źródło Gibneya wielokrotnie oskarżane było już o krzywoprzysięstwo.
Z ich punktu widzenia Rinder jest nie tylko niegodnym zaufania kłamcą, ale też przestępcą, który wielokrotnie znęcał się nad żoną, co zostało udokumentowane na nagraniach, którymi dysponuje nawet chirurg kobiety.
Nie tylko Rinder jest na celowniku scjentologów. Podpadł im też oczywiście Gibney, który według nich pozwala Rinderowi "kłamać przed kamerą" i przede wszystkim - nie poprosił o komentarz maltretowanej żony, nawet gdy przyjechała do Nowego Jorku, aby się z nim spotkać. Scjentolodzy podkreślają, że Gibney i HBO cynicznie wykorzystali przestępcę jako element swojej propagandy - płacili za pięciogwiazdkowe hotele, w których spał, i obwozili po Stanach Zjednoczonych. Ani słowem jednak nie zająknęli się o tym, że z Kościoła został wykluczony za "złe prowadzenie", i ukryli, że nie był w stanie utrzymać żadnej pracy. Dlatego - według scjentologów - jego jedynym źródłem utrzymania jest oczernianie ich. - Przemilczeli te fakty, bo nie chcieli, aby pękła ich propagandowa bańka mydlana - wyjaśniają.
"Going Clear" nie opiera się jednak w całości na opowieści jednego człowieka. Nawet jeśli sam Rinder nie jest wiarygodny, Gibney rozmawiał jeszcze z innymi. Z byłymi członkami Kościoła scjentologicznego, którzy opowiadają o maltretowaniu i poniżeniu.
Mówią m.in., że za karę izolowano ich od rodzin i innych wyznawców scjentologii, poniżano, każąc m.in. szorować toalety szczoteczkami do zębów.
Gwiazdy przymykają oczy
Jedna z kobiet, Sylvia Taylor, opowiada, że musiała pracować przez 30 godzin beż żadnej przerwy. Była głodna, spragniona, w dodatku musiała spać na dachu siedziby kościoła w Los Angeles, a była wtedy w ciąży. Jej drugie dziecko spało w tym czasie w żłobku Kościoła, na przesiąkniętym moczem materacu, otoczone przez rój much.
Kobieta twierdzi, że mówiła o tym Travolcie, z którym usiłowała się skontaktować i poprosić o pomoc. Bezskutecznie.
Po tym jak Taylor nie doczekała się odpowiedzi i pomocy od Johna Travolty, zwróciła się do Toma Cruise'a. Twórcy filmu twierdzą, że i on przymknął oko na cierpienie współwyznawców, konkretnie członków duchowieństwa scjentologicznego, które zrzeszone jest w Morskiej Organizacji. Jak podaje "Business Insider", jej członkowie mieli podpisywać na znak lojalności opiewające na miliardy lat umowy. Na ich mocy mieli otrzymywać jedynie 40 centów za godzinę swojej pracy.
Twórcy filmu udowadniają też, że kosztowne prezenty, które Cruise otrzymuje od Kościoła (m.in. wielki hangar samolotowy czy luksusowa limuzyna), są owocem ciężkiej pracy członków Morskiej Organizacji.
Jak się okazało - przewidywania Hubbarda sprzed 60 lat były jak najbardziej słuszne. Kościół scjentologiczny ma teraz ok. 50 tys. wyznawców na całym świecie i majątek wart ponad miliard dolarów, z którego większość pochodzi z finansowego wsparcia gwiazd, które wciąż rekrutują kolejnych wyznawców w swoich kręgach.
"Business Insider" cytuje Gibneya, który przekonuje, że Cruise i Travolta powinni zabrać w końcu głos i skomentować oskarżenia, które od lat rzucane są pod adresem Kościoła. Ma nadzieję, że jego film w końcu ich do tego skłoni. - Myślę, że ciąży na nich wielka odpowiedzialność. Wielu ludzi wstępuje w szeregi scjentologów z ich powodu.
Gazeta zaznacza jednak, że dla Cruise'a zerwanie z sektą może być trudne. Film stara się udowodnić, że to scjentolodzy stoją za rozwodem aktora z Nicole Kidman, aktorką, która żoną aktora była przez 11 lat. To właśnie członkowie Kościoła mieli przekonywać gwiazdora, że jest dla niego "nieodpowiednią partnerką". Według świadków buntowali nawet adopcyjne dzieci pary przeciwko Kidman, podsłuchiwali i nagrywali też jej rozmowy telefoniczne.
Przedstawicieli Kościoła oburzają jednak te oskarżenia. Nazywają je "niedorzecznymi".
Kościół celebrytów
Kolejna żona Cruise'a, aktorka Katie Holmes, wcale jednak tak nie uważa. Rozwiodła się z aktorem, bo rzekomo nie chciała, aby ich córka wychowywała się zgodnie z wiarą scjentologów. "Huffington Post" cytuje gwiazdora, który przyznaje, że właśnie to było powodem rozstania z Holmes, choć dodaje, że "nie widzi powodu, aby chronić córkę przed jego religią".
David Miscavige jest przywódcą duchowym scjentologów od niemal 25 lat. Za jego czasów wyznanie to rozwinęło się bardziej niż w ciągu niemal pół wieku przed objęciem przez niego władzy, a Kościołowi udało się zrekrutować więcej celebrytów niż kiedykolwiek. Oprócz Cruise'a i Travolty scjentologię wyznają jeszcze m.in.: aktorka i piosenkarka Juliette Lewis, piosenkarz Beck, związany z Kościołem jest też aktor Will Smith.
David Miscavige nie traci więc czasu. Sam lider Kościoła też jest jednak bezustannie atakowany przez tabloidy. Jedną z najpopularniejszych plotek na jego temat jest zniknięcie Shelly Miscavige, żony Davida.
Miało do niego dojść niemal dziewięć lat temu. Gibney nie poruszył tego tematu w swoim filmie, tłumaczy, że miał na to "za mało czasu" i że chciał "skupić się na innych zagadnieniach". Sami scjentolodzy twierdzą, że historia o zaginięciu Shelly jest po prostu teorią spiskową i kolejnym atakiem wymierzonym w Kościół.
Shelly przez lata była pierwszą damą scjentologii. W 2007 r. nagle zniknęła.
Magazyn "Vanity Fair" w 2014 roku starał się dociec, co się z nią stało. Powołując się na swoje źródła w Kościele, podał, że członkowie sekty bardzo rzadko o nią pytają. Nie dlatego, że ich to nie interesuje. Po prostu pytanie o nią "niesie pewne konsekwencje". Dla wyznawców Shelly od dziewięciu lat "pracuje nad specjalnym projektem" albo "odwiedza chorego krewnego". Policja z Los Angeles zamknęła śledztwo. W raporcie była wzmianka o "spotkaniu" z Shelly, ale nie podano szczegółów.
Film dokumentalny "Going Clear" będzie można obejrzeć 29 marca na antenie telewizji HBO.
Cały tekst: <!-- m --><a class="postlink" target="_blank" href="http://wyborcza.pl/1,75477,17586362,Przemoc__szantaz_i__dziura___Byli_scjentolodzy_opowiadaja.html#ixzz3UpQQ4ZNI">http://wyborcza.pl/1,75477,17586362,Prz ... z3UpQQ4ZNI</a><!-- m -->
''Pozwól przypływowi cię ponieść, a umieści cię dokładnie tam, gdzie powinnaś być ''