12.04.2017, 19:13
Witam. Zdecydowałem się wreszcie od czegos zaczac w celu uzyskania informacji, pomocy. Pisze tutaj z pewnym problemem, nad którym ostatnio coraz częściej rozmyślam. W zyciu jak to u każdego bywa, sa wzloty, upadki, tragedie no i pech i rozne nieszczęścia. Często myslimy, ze to wszystko po prostu nieodpowiedni czas, miejsce lub zwykly przypadek. No i wlasnie – zwykly przypadek i pech, ale czy na pewno? Przyznam szczerze, ze rodzina od strony mojej mamy jest ogolnie „pechowa”, nie wspomnę już o moim zyciu, w którym nic nie wychodzi. Prace mam „byle jaka”, płacone na czas, umowa na stale, ale nie spełniam się w niej, zadnych szans od lat na awans pomimo dobrych wynikow, nie chodzenia na L4, nawet ani razu nie spoznilem się do pracy bez uprzedzenia kogokolwiek, no i ciężko mi dostać się do innej, która sobie za cel postanowiłem. A z kobietami mi wogole nie wychodzi, mam jedna dobra przyjaciolke, która „dziwi się” – co jest we mnie takiego odpychającego, ze kobiety się mnie nie trzymają. Nie bralem narkotykow, nie nadużywam nawet alkoholu, a jak już, to wręcz panuajcej opini „awanturnikow” zachowuje się bardzo spokojnie, i nic tylko „przyszłej zonie” zazdroscic takiego chlopa, który po imprezie nie zrobi jej awantury, tylko grzecznie polozy się spac. Moi rowniesnicy już dawno maja pozakaldane rodziny, dzieci w przedszkolach, lub sa nawet w samych zwiazakch malzenskich/partnerskich, mi ciężko znaleźć partnerke na stale, bo każdej zawsze „cos” nie pasuje. Jestem osoba dobra, ciężko pracujaca, dbajaca o zdrowie, uprawiajaca dużo sportu w wolnym czasie i nikomu nigdy zadnej krzywdy nie wyrzadzilem. Tyle u mnie – pech w zyciu zawodowym i prywatnym i tkwie w jednym miejscu od lat bez zadnych zmian.
Co do reszty rodziny, to moim dwom braciom tez nie za bardzo wychodzi w tych samych sprawach, mało tego – jesteśmy pod względem postepowania w zyciu bardzo dobrze wychowani, ulozeni, no i podobnie postępujemy. Az cud, ze się takich matce trzech trafilo, co maja taki sam charakter i swiatopoglad.
Ogolnie zauwazylem, ze pech trzyma się całej rodziny od strony mojej mamy. Mama ma 4 siostry i kazda, ale dosłownie kazda ma pecha mniejszego, lub większego.
- Jedej z siostr syn odnaleziony został w mieszakniu, niestety popelnil samobójstwo. Drugi z rodzina opuscil kraj zostawiając wszystko, a samej mojej ciotce tez za ciekawie się w zyciu nie ulozylo – malzenstwo zakonczylo się rozowodem.
- Druga siostra niestety trafila na meza awanturnika i alkoholika, w dodatku poniza ja ciagle, ale ze nie ma gdzie pojsc, wiec tkwi w tym chorym związku, pewnie z „przyzwyczajenia”.
- U corki trzeciej siostry piajny maz spowodowal wypadek samochodowy, w którym zginal jego znajomy, potem siostra miała dużo złych przejść z nim, az wreszcie skonczylo się zakazem zbliżania, i została sama z dwojka dzieci. Z kolei druga corka tez długo była samotna panienka z dzieckiem – wreszcie znalazła po długim czasie odpowiedniego partnera no i niby na chwile obecna jest szczesliwa. Ale jej corka niestety wychowuje się bez niej, bo ona od lat za granica pracuje i widzi ja tylko „od swieta”.
- Kolejnej siostrze mamy tez zycie nie rozpieszcza – tez trafila na nierozgarniętego i awanturującego się meza, w dodatku cale zycie nie pil alkoholu, na starość zaczal, no i zyje z nim, ale jakby byli osobno – chyba tylko wspólny dom, jako budynek ich laczy i nic poza tym.
Sama babcia umarla na wylew, dziadek na raka w młodym wieku.
No i do czego po tak długim wstępie zmierzam – dowiedziałem się ktoregos dnia, jak mama opowiadala o slubie dziadkow, ze ogolnie (nie chce porzekrecac, ale już bardzo nie pamiętam) dziadek był zakochany w innej kobiecie, ale babcia go jej „odbila”, no i w dniu slubu stanela im na drodze jak jechali do kosciola i chyba rzucila cos w rodzaju klatwy na ilestam pokoleń. Po slubie dziadek niestety nie okazal się być tak dobrym człowiekiem jak wydawalo się babci. Mama i reszta siostr tez miała bardzo ciężkie dzieciństwo, wręcz nie do pozazdroszczenia. No i jak ze strony ojca w rodzinie kazdy spelnia się w pracy, i finansowo, i na pecha narzekac nie moze, tak ze strony mamy wszystkie siostry maja pecha, mało tego jak wspomniałem ich dzieci, no i ja i moi bracia tez szczescia w zyciu mamy.
Proszę o poważne podejście do sprawy, pomoc, czy da się taka klatwe jakas zdjąć? Sam nie chce się tego podejmowac, z wielka checia nawet chce się udac do kogos, kto by taka klatwe/urok odczynił. Dodam tez, ze za „malolata” chyba cyganka tez rzucila jakiś urok na mnie, bo szedłem ulica, zaczepila mnie, ale ze czasu nie miałem i przyznam, ze nie chciałem nawet z nia rozmawiać, bo wtedy uprzedzony bardzo do nich byłem, nie pamiętam czy cos nawet jej powiedziałem, czy nie. Wiem, ze costam wykrzyczała, odwrocilem się i wlasnie cos dalej stala i krzyczała w moja strone. Oczywiście „olalem” to, ale później po tym wydarzeniu zaczal mnie pech przesladowac. Studia zaoczne okazaly się złym wyborem, nie dalem rady, i rzuciłem. Rodzice starcili tylko wydane pieniadze. Pracy znaleźć nie moglem jako osoba praktycznie po liceum. Sasiadka zalatwila wyjazd za granice do pracy, ktory okazal się kompletnym niewypalem, więcej chyba rodzice stracili inwestując w wyjazd (bilety, jedzenie, ubrania, po szkole nie miałem dosłownie nic) niż zarobiłem tam. Sytacja tam była tak zla, ze musieliśmy zamowic po kryjomu busa i rankiem uciec od pracodawcy albanca, i wracac do domu. Po powrocie policja dostarczyla mi wezwanie do wojska i musialem isc odsluzyc. Wszystkie te wydarzenia zarówno u mnie, jak i u pozostałej części rodziny z początku tlumaczylem sobie jako zwykly „pech”, a jak faktycznie to ta klatwa, co w dniu slubu moich dziadkow została rzucona przez tamta kobiete i dlatego nic nam wszystkim w zyciu teraz nie wychodzi? Proszę o opinie i pomoc.
Ogolnie jedna z moich siostr się trochę zajmowala tymi sprawami magii itp. ma nawet w anglii znajomych, co już od lat w tym siedza i sa profesjonalistami, no i chcieli „przybyc” do mnie i zbadac moja aure, żeby istote problemu zobaczyć, ale z czego co mi wiadomo, mam zbudowany wokół siebie solidny mur – który nie daje się przebic i nie można nic odczytac. Nie wiem, czy to w czyms pomoze taka informacja.
Jaka taka mala ciekawostke dodam, ze znalazłem symbol szczęścia – czterolista koniczynke, mało tego, u mnie na ogródku czterolistnych koniczynek pelno rosnie, nawet 5cio listne się zdarzają, no i moje powiedzieć – te nasze czterolistne koniczynki szczęścia nie przynoszą
R (31lat)
Co do reszty rodziny, to moim dwom braciom tez nie za bardzo wychodzi w tych samych sprawach, mało tego – jesteśmy pod względem postepowania w zyciu bardzo dobrze wychowani, ulozeni, no i podobnie postępujemy. Az cud, ze się takich matce trzech trafilo, co maja taki sam charakter i swiatopoglad.
Ogolnie zauwazylem, ze pech trzyma się całej rodziny od strony mojej mamy. Mama ma 4 siostry i kazda, ale dosłownie kazda ma pecha mniejszego, lub większego.
- Jedej z siostr syn odnaleziony został w mieszakniu, niestety popelnil samobójstwo. Drugi z rodzina opuscil kraj zostawiając wszystko, a samej mojej ciotce tez za ciekawie się w zyciu nie ulozylo – malzenstwo zakonczylo się rozowodem.
- Druga siostra niestety trafila na meza awanturnika i alkoholika, w dodatku poniza ja ciagle, ale ze nie ma gdzie pojsc, wiec tkwi w tym chorym związku, pewnie z „przyzwyczajenia”.
- U corki trzeciej siostry piajny maz spowodowal wypadek samochodowy, w którym zginal jego znajomy, potem siostra miała dużo złych przejść z nim, az wreszcie skonczylo się zakazem zbliżania, i została sama z dwojka dzieci. Z kolei druga corka tez długo była samotna panienka z dzieckiem – wreszcie znalazła po długim czasie odpowiedniego partnera no i niby na chwile obecna jest szczesliwa. Ale jej corka niestety wychowuje się bez niej, bo ona od lat za granica pracuje i widzi ja tylko „od swieta”.
- Kolejnej siostrze mamy tez zycie nie rozpieszcza – tez trafila na nierozgarniętego i awanturującego się meza, w dodatku cale zycie nie pil alkoholu, na starość zaczal, no i zyje z nim, ale jakby byli osobno – chyba tylko wspólny dom, jako budynek ich laczy i nic poza tym.
Sama babcia umarla na wylew, dziadek na raka w młodym wieku.
No i do czego po tak długim wstępie zmierzam – dowiedziałem się ktoregos dnia, jak mama opowiadala o slubie dziadkow, ze ogolnie (nie chce porzekrecac, ale już bardzo nie pamiętam) dziadek był zakochany w innej kobiecie, ale babcia go jej „odbila”, no i w dniu slubu stanela im na drodze jak jechali do kosciola i chyba rzucila cos w rodzaju klatwy na ilestam pokoleń. Po slubie dziadek niestety nie okazal się być tak dobrym człowiekiem jak wydawalo się babci. Mama i reszta siostr tez miała bardzo ciężkie dzieciństwo, wręcz nie do pozazdroszczenia. No i jak ze strony ojca w rodzinie kazdy spelnia się w pracy, i finansowo, i na pecha narzekac nie moze, tak ze strony mamy wszystkie siostry maja pecha, mało tego jak wspomniałem ich dzieci, no i ja i moi bracia tez szczescia w zyciu mamy.
Proszę o poważne podejście do sprawy, pomoc, czy da się taka klatwe jakas zdjąć? Sam nie chce się tego podejmowac, z wielka checia nawet chce się udac do kogos, kto by taka klatwe/urok odczynił. Dodam tez, ze za „malolata” chyba cyganka tez rzucila jakiś urok na mnie, bo szedłem ulica, zaczepila mnie, ale ze czasu nie miałem i przyznam, ze nie chciałem nawet z nia rozmawiać, bo wtedy uprzedzony bardzo do nich byłem, nie pamiętam czy cos nawet jej powiedziałem, czy nie. Wiem, ze costam wykrzyczała, odwrocilem się i wlasnie cos dalej stala i krzyczała w moja strone. Oczywiście „olalem” to, ale później po tym wydarzeniu zaczal mnie pech przesladowac. Studia zaoczne okazaly się złym wyborem, nie dalem rady, i rzuciłem. Rodzice starcili tylko wydane pieniadze. Pracy znaleźć nie moglem jako osoba praktycznie po liceum. Sasiadka zalatwila wyjazd za granice do pracy, ktory okazal się kompletnym niewypalem, więcej chyba rodzice stracili inwestując w wyjazd (bilety, jedzenie, ubrania, po szkole nie miałem dosłownie nic) niż zarobiłem tam. Sytacja tam była tak zla, ze musieliśmy zamowic po kryjomu busa i rankiem uciec od pracodawcy albanca, i wracac do domu. Po powrocie policja dostarczyla mi wezwanie do wojska i musialem isc odsluzyc. Wszystkie te wydarzenia zarówno u mnie, jak i u pozostałej części rodziny z początku tlumaczylem sobie jako zwykly „pech”, a jak faktycznie to ta klatwa, co w dniu slubu moich dziadkow została rzucona przez tamta kobiete i dlatego nic nam wszystkim w zyciu teraz nie wychodzi? Proszę o opinie i pomoc.
Ogolnie jedna z moich siostr się trochę zajmowala tymi sprawami magii itp. ma nawet w anglii znajomych, co już od lat w tym siedza i sa profesjonalistami, no i chcieli „przybyc” do mnie i zbadac moja aure, żeby istote problemu zobaczyć, ale z czego co mi wiadomo, mam zbudowany wokół siebie solidny mur – który nie daje się przebic i nie można nic odczytac. Nie wiem, czy to w czyms pomoze taka informacja.
Jaka taka mala ciekawostke dodam, ze znalazłem symbol szczęścia – czterolista koniczynke, mało tego, u mnie na ogródku czterolistnych koniczynek pelno rosnie, nawet 5cio listne się zdarzają, no i moje powiedzieć – te nasze czterolistne koniczynki szczęścia nie przynoszą
R (31lat)