Forumezo.pl - Forum ezoteryczne i magiczne
Wróżbita Rodin - Wersja do druku

+- Forumezo.pl - Forum ezoteryczne i magiczne (https://www.forumezo.pl)
+-- Dział: MEDIA BIOGRAFIE WYWIADY WRÓŻKI JASNOWIDZE CZAROWNICE (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=91)
+--- Dział: Wróżki, wróżbici, jasnowidze, czarownice, magowie, naciągacze (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=93)
+--- Wątek: Wróżbita Rodin (/showthread.php?tid=694)



Re: Wróżbita Rodin II - Małgorzata16 - 04.10.2010

ok masz prawo tak myśleć i czuć.Ja nie i niech tak zostanie.
Szacunek to podstawa Smile


Re: Wróżbita Rodin II - koliber - 04.10.2010

Małgorzata16 napisał(a):Strona 1 z 2

W najszerszym rozumieniu cierpienia, wydaje się, że jest ono skutkiem ludzkich błędów, słabości i grzechu. Są to konsekwencje wyboru człowieka (por. Rdz 3, 12-19). Zabójstwa, eutanazje, zabijanie dzieci nienarodzonych, brak szacunku dla osób starszych i słabszych, handel ludzkimi narządami, sztuczne ingerencje w życie, niesprawiedliwość, wyścig zbrojeń i wojny, brak właściwej gospodarki ekologicznej, niewłaściwe zarządzanie dobrami ziemi, efekt cieplarniany,… - to wszystko są konsekwencje błędnych i grzesznych decyzji człowieka.

Czy istnieje jednak cierpienie niezawinione? A jeśli tak, czy można również w nim poszukiwać sensu?

Czemu na przykład winne są dzieci niepełnosprawne psychicznie? Dlaczego tyle niewinnych dzieci musi umierać z głodu? To pytanie stało się niemal obsesją Fiodora Dostojewskiego i Alberta Camusa. Jaki sens ma życie przykute do łóżka? Dlaczego w imię ideologii tak wielu ludziom odbiera się godność i nadzieję? Można oczywiście poszukiwać odpowiedzi także na te pytania… Wydaje się jednak, że przy niektórych pytaniach o sens cierpienia trzeba zamilknąć; zgodzić się na tajemnicę.

Jezus wyraźnie odcina się od mentalności łączącej każde cierpienie z grzechem. Gdy uczniowie pytają, kto zgrzeszył, że niewidomy urodził się ślepy - on czy jego rodzice?, Jezus odpowiada: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale /stało się tak/, aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9, 1nn). Pytanie: kto zgrzeszył nie jest pytaniem właściwym. Kwestia winy w cierpieniu jest drugorzędna. Istotne jest, że przez cierpienie objawiają się sprawy Boże. Właściwe pytanie powinno brzmieć: Jaki sens ma cierpienie? Co Bóg chce mi przez nie powiedzieć? Na co zwrócić uwagę?

Inną okazją do przeciwstawienia się jednoznacznej interpretacji cierpienia jako kary Bożej była tragedia na terenie świątyni jerozolimskiej, do której doszło w czasie składania ofiar przez Galilejczyków. Żołnierze rzymscy, którzy interweniowali, zamordowali Galilejczyków i świątynia spłynęła krwią nie tylko ofiar, ale również ofiarodawców. W wydarzeniu tym Żydzi dopatrywali się kary Bożej za grzechy osobiste Galilejczyków. Podobnie mówiono o osiemnastu osobach, które przygniotła wieża w Siloe (Łk 13, 1-5).

Jezus odcina się od takiego punktu patrzenia i napomina, by podobne sytuacje nie upoważniały do wnioskowania o winie ofiar bądź o niewinności ocalonych. Sytuacje tragedii, cierpienia, ludzkich dramatów, chorób, wojen, katastrof są znakami czasu, poprzez które Bóg przemawia i wzywa do nawrócenia, przemiany serca: Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie (Łk 13, 5).

Istnieje uniwersalne cierpienie związane z życiem na ziemi. Szczególnie mocno akcentuje je Budda w swoich czterech szlachetnych prawdach. W pierwszym kazaniu czytamy: Czym jest o mnisi, święta prawda o cierpieniu? Narodziny są cierpieniem, choroba jest cierpieniem, umieranie jest cierpieniem, kłopoty, żale, ból, zgryzoty i rozpacz są cierpieniem, być oddzielonym od ukochanego jest cierpieniem, nie móc osiągnąć tego, czego się pragnie, to cierpienie. Według filozofii buddyjskiej wszystko jest cierpieniem: narodziny, choroba, śmierć, niespokojne i niekończące się stawanie, monotonia rzeczywistości. Cierpienie przenika istnienie, indywidualność, zmienność losu i wszystkie procesy życia. Od cierpienia nie jest wolna nawet radość, gdyż łączy się z troskami albo jest źródłem cierpienia innych.

Uniwersalne cierpienie nie jest jednak celem samym w sobie. Jest drogą, środkiem do celu, o którym powiemy szerzej w dalszym ciągu naszych rozważań.

Niemniej, jako środek cierpienie spełnia ważne zadanie. Przede wszystkim pozwala przemyśleć i właściwie ustawić hierarchię wartości. Nasze życie zwykle ma charakter aktywny. Żyjemy zabiegani, nerwowi, zestresowani, ciągle brak nam czasu. Cierpienie jest czasem pasywności. Jest sygnałem ostrzegawczym, żółtym światłem, które mówi: stop!, zatrzymaj się, pomyśl, po co to wszystko!

Istnieją bramy, które może otworzyć tylko cierpienie. Kapelani szpitalni są świadkami, ile osób przewartościowało życie dzięki chorobie, cierpieniu. Ludzie, którzy nigdy nie chodzili do Kościoła, skruszeni, proszą o spowiedź, Najświętszy Sakrament. Cierpienie jest kluczem do otwierania zatwardziałych serc. Gdy człowiek leży przykuty do łóżka, w perspektywie śmierci, inaczej patrzy na życie. Przychodzi czas refleksji, rozrachunku z życiem i pytań o przyszłość. I wtedy zwykle rodzi się pragnienie przemiany, nawrócenie, głębsze przeżywanie życia. W cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. Tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu, św. Ignacy Loyola i wielu innych… Owocem owego nawrócenia jest nie tylko to, że człowiek odkrywa zbawczy sens cierpienia, ale nade wszystko to, że w cierpieniu staje się całkowicie nowym człowiekiem. Znajduje jakby nową miarę całego swojego życia i powołania (Jan Paweł II).

Cierpienie uczy wolności, relatywizmu. My zwykle żyjemy w iluzji, że życie na ziemi będzie trwało wiecznie. Rzeczy, wartości, ludzie, którymi się otaczamy dają nam iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa i pewności. Cierpienie jest sygnałem ostrzegawczym; przypomina, że życie ludzkie jest nietrwałe, przemijające, kruche. Każda chwila może być naszą ostatnią. Z drugiej jednak strony cierpienie uświadamia, że obok nas jest Bóg, który może je uczynić mocnym, trwałym, wiecznym.

Cierpienie jest dezintegracją pozytywną. Stanowi ważny krok w rozwoju duchowym człowieka. Człowiek staje się i pozostaje człowiekiem tylko przez bóle rodzenia. Do tych trwających przez całe życie bólów rodzenia należą: rozczarowania, rezygnacje, ofiary, frustracje, bolesne rozstania (rozłąki, rozwody, śmierć) i napawające strachem rozpoczynanie czegokolwiek. Kto wypiera lub zaprzecza tym bólom należącym do conditio humana, pozostanie przez cale życie zamknięty w swoim zranionym narcyzmie (J. Brantschen).

Jan Paweł II napisał: Cierpienie zdaje się przynależeć do transcendencji człowieka: jest jednym z tych punktów, w których człowiek zostaje niejako „skazany” na to, ażeby przerastał samego siebie — i zostaje do tego w tajemniczy sposób wezwany. I taki czas cierpienia może być zesłany przez Pana Boga. Jest to czas próby, czas pustyni. Bóg zsyła tę próbę, bo w niej okazuje się nasza prawdziwość zaufania Jemu, a także nasza miłość do Boga. W próbie okazuje się, czy jest to miłość interesowna, czy bezinteresowna.

Ten rodzaj cierpienia jest łaską i ogromną szansą dla człowieka. Szansą, aby uczynić jakościowy skok; aby nie zatrzymywać się na modlitwie, wyobrażeniach czy myślach o Bogu ale doświadczyć samego Boga. My zwykle bardziej cenimy sobie dary, nawet duchowe, np. modlitwę, czy inne praktyki duchowe niż samego Boga. To tak, jakbyśmy bardziej cenili obrączkę zaręczynową niż narzeczonego. A przecież modlitwa, udział we Mszy świętej, pielgrzymki... nie są najważniejsze. Najważniejszy jest Jezus, Bóg.

Na początku życia duchowego Bóg daje nam pociechy, przyjemności duchowe, gdyż jesteśmy słabi. Pragnie w ten sposób zrównoważyć atrakcyjność zła. Zło jest bardziej krzykliwe, bardziej pociąga. Ale kiedy zło przestaje nas już pociągać, gdy jesteśmy coraz dalej na drodze duchowej, przychodzi czas cierpienia, oschłości, ciemności, pustki. Jeżeli go podejmiemy, okaże się czasem wzrostu i dojrzałości oraz nauki miłości bezinteresownej.

Cierpienie uczy wrażliwości i empatii. Cierpienie jest potrzebne innym, by uczyli się wrażliwości, współczucia, pomocy, opieki… W naszej wspólnocie zakonnej w Czechowicach-Dziedzicach mieszkał 95 letni kapłan, który cierpiał na demencję starczą, wiele rzeczy zapominał, nie radził sobie z podstawowymi funkcjami życiowymi. Czasami denerwowaliśmy się i traciliśmy cierpliwość, zwłaszcza, gdy miał trudniejsze dni. Ale mieliśmy świadomość, że ta choroba była dla nas. Przez nią uczyliśmy się cierpliwości, pomocy, służby, miłosierdzia, miłości…

Osoby chore, cierpiące potrzebne są innym, wspólnotom; dzięki nim można świadczyć miłosierdzie i miłość. Św. Faustyna zanotowała w swoim Dzienniczku: W duszy cierpiącej powinniśmy widzieć Jezusa ukrzyżowanego, a nie darmozjada i ciężar dla zgromadzenia. Dusza cierpiąca z poddaniem się woli Bożej więcej ściąga błogosławieństwa Bożego dla klasztoru aniżeli wszystkie siostry pracujące. Biedny ten dom, który nie ma chorych sióstr; Bóg nieraz udziela wiele i wielkich łask ze względu na dusze cierpiące i wiele kar oddala jedynie ze względu na dusze cierpiące (1268). Aby się przekonać, czy kwitnie miłość Boża w domu zakonnym, trzeba się zapytać, jak się obchodzą z chorymi, kalekami i niedołężnymi (1269). Te same uwagi dotyczą rodzin.

Osoby cierpiące nie tylko wymagają, one również bardzo wiele dają i mogą wiele nauczyć. Praca z osobami niepełnosprawnymi wyzwala wiele nowych cech i uczy bezinteresownej miłości. Świadczą o tym zapełnione woluntariuszami Arki. W czasie moich sporadycznych spotkań z osobami niepełnosprawnymi, zwłaszcza w czasie Eucharystii, czułem się prawdziwie wolny; widziałem spontaniczną radość i autentyczną miłość. Nikt nie grał ani nie nosił masek.

Ponadto spotkania z cierpiącymi uświadamiają ograniczoność i kruchość człowieka, zwłaszcza osobom, które sądzą, że będą wiecznie piękne i młode.

Stanisław Biel SJ
duzo tu katolickiego bełkotu wiec trudno mi przez to przebrnac
w cierpieniu nie ma sensu i nie jest ono kara
nie cierpi sie za cos/ po cos...tak sobie tłumacza ludzie pokrzywdzeni bo wtedy czuja w tym jakis sens (pisze zreszta o tym autor artykulu)
dlatego kosciol rzymskokatolicki ma tylu wyznawcow wsrod narodow biednych i doswiadczanych by nie czuli sie kijowo ale by widzieli sens w swym beznadziejnym zyciu
nie bede wiecznie piekna i młoda, ani zdrowa, bo na cos trzeba umrzec, i wcale mi nie polepsza nastroju fakt ze sa na swiecie ludzie cierpiacy, ktorzy nie mieli tyle szczescia co ja...
kiepsko, ale sprawiedliwosci nie ma na swiecie
i tak samo jak nie ma zawsze nagrod za zasługi tak nie ma kar za grzechy (czy to nasze czy kogos innego)


Re: Wróżbita Rodin II - Alilanta - 04.10.2010

Według mnie trzeba brać życie takim jakie ono jest i radzić sobie jak najlepiej potrafimy. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem,ale wyciągać wnioski z lekcji i nie powtarzać błędów. Przesada jest niezdrowa zarówno na plus jak i na minus.
Ja też zastanawiałam się dlaczego dotknęła mnie ta choroba, ale nigdy nie uważałam jej za karę za coś.Raczej myślałąm, że to doświadczenie, z którego mam wynieść jak najwięcej. A może po to się tam znalazłam, żeby kogoś podnieść na duchu swoim optymizmem? A może miałam nabrać życiowego doświadczenia słuchając historii innych? Może - ja gaduła do entej - miałam nauczyc się słuchać?


Re: Wróżbita Rodin II - hedonism79 - 04.10.2010

Cóż, nie czuje potrzeby by cokolwiek udowadniać, wygrywać spory itd Różnimy sie miedzy sobą osobowością, doświadczeniem itd więc wiele spraw będziemy widzieli, czuli i rozumieli inaczej i okej Smile To jest piękne i dobre gdy ludzie różnią sie między sobą Smile Chce tylko napisać, ze dla mnie bardzo ważna zasadą jest, ze co posiałeś to zbierzesz, wiec według tego prawa nie istnieje myśl, postępowanie ani zdarzenie nie pociągające za sobą następstw. A w chwili obecnej jedynie zbieramy to, co "posialiśmy" w przeszłości my, nasi bliscy, nasi przodkowie, dochodzi do tego jeszcze zbiorowa świadomość danego np. kraju itd


Re: Wróżbita Rodin II - Alilanta - 04.10.2010

Nie płakusiaj Wink Ja tez nadrabiałam :lol: :lol: :lol: bo chciałam :mrgreen:


Re: Wróżbita Rodin II - koliber - 05.10.2010

Cytat:dla mnie bardzo ważna zasadą jest, ze co posiałeś to zbierzesz, wiec według tego prawa nie istnieje myśl, postępowanie ani zdarzenie nie pociągające za sobą następstw
ano zawsze jakies nastepstwa sa
ale mozesz tez posiac zboze i wcale go nie zbierac...
bo jak wzejdzie mozesz zaorac pole i posadzic ziemniaki...
wiec nie zawsze dokladnie to co posiałes zbierzesz
a mozesz tez zaorac pole z ziemniakami i nie zbierzesz nic

a z zycia np. kobieta uprawia seks bez zabezpieczen, wpada...ale moze "zaorac pole" i dziecka nie bedzie...
zbierze fakt ze usunela ciaze (niektore moga miec wyrzuty sumienia inne beda sie cieszyc ze pozbyły sie niechcianej ciazy....do tych drugich ja naleze) ale dziecka nie bedzie miała...
mozna to nazwac konsekwencja czyli zbiorem ale tez mozna nazwac uniknieciem konsekwencji bycia w ciazy ktorą jest urodzenie dziecka
tak samo konsekwencją zrobienia prawa jazdy nie musi byc prowadzenie samochodu
jak i konsekwencja kradzieży moze byc albo posiadanie tego co sie ukradło albo wiezienie
zasze (no prawie zawsze) juz po zasianiu mamy jakies inne opcje do wyboru...
zawsze (no prawie zawsze) mozna sie wycofac, zmienic zdanie...i kompletnie inny owoc otrzymac niz wskazywał by na to pierwotny "siew"


Re: Wróżbita Rodin II - Małgorzata16 - 05.10.2010

Tyko że ogromną mądrością życiową jest dokonywać słusznych wyborów już
za pierwszym razem....to znaczy działać,żyć i wybierać tak żeby nikt nigdy nie
musiał przechodzić przez traumę,bo jakiś skurwiel chciał np.zabić na pięć zł.np.bo
lekarz pomylił się w diagnozie,albo popełnił błąd w na sali operacyjnej.
a Ty mi tu o ziemniakach i innych pierdołach.....
Kierowca zabija na drodze dziecko i zbiega z miejsca,dokonuje wyboru słusznego
dla siebie,bo mu wolno no wolno! k......m.....tylko że co z tego....
Matka z ojcem są tak zapici że katują własne maleńkie dziecko...ja mówię o takich
wyborach.....a nie nawet o tym że kobieta usuwa ciąże,bo to tylko dla niej będzie
trauma,albo i nie to jej sprawa....
Czy jakaś kobieta jest z wyboru dziwką,czy nie to pikuś....ona żyje i dopóki jakiś
anfons jej nie zaciuka,albo nie zapoda jej hifa to pracuje dalej....no i git....


Re: Wróżbita Rodin II - koliber - 05.10.2010

alfons


Re: Wróżbita Rodin II - Małgorzata16 - 05.10.2010

literówka mądralo :lol:


Re: Wróżbita Rodin II - taka fajna - 05.10.2010

ja to w powiedzeniu ..tonący sie brzytwy chwyta... :lol: