Forumezo.pl - Forum ezoteryczne i magiczne
Mitologia Słowian - Wersja do druku

+- Forumezo.pl - Forum ezoteryczne i magiczne (https://www.forumezo.pl)
+-- Dział: RELIGIE WIERZENIA FILOZOFIE MITOLOGIE (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=56)
+--- Dział: Wierzenia, Religie, Filozofie (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=57)
+---- Dział: Słowianie (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+---- Wątek: Mitologia Słowian (/showthread.php?tid=11832)



Mitologia Słowian - Dragomir - 09.01.2016

[Obrazek: evelineaerato-p%C5%82anetnik-327x450.jpg]
[size=1][size=1][size=1][i]Autorka: EvelineaErato ©[/size]
[/i]
[/size]
[/size]





Autorka: EvelineaErato ©





Płanetniki są to tacy ludzie, zwykle mężczyźni, którzy podczas mających nastąpić burz znikają ze ziemi i idą nosić i prowadzić chmury, oni więc są regulatorami deszczów i burz. Nieraz słyszałem od ludzi będąc jeszcze chłopcem jak opowiadali starzy, że słyszeli podczas nadciągających chmur głos z góry ,, Tutaj- nie tam!! - tutaj puść! - tam prowadź!- trzymaj!,, miały to być głosy płanetników wołających do siebie.


Mitologia Słowian - Elżbieta - 09.01.2016

.Uważano, że Płanetnikami zostają dusze zmarłych nagle, szczególnie tych tragicznie ( samobójcy, topielcy ). Żeby ich przebłagać rzucano mąkę na wiatr lub do ognia. Czasami mogli nimi zostać mężczyźni z mocą przepowiadania pogody.


Mitologia Słowian - Hera - 09.01.2016

W Rzeszowskim nazywano ich pasterze chmur.


Mitologia Słowian - Dragomir - 10.01.2016

STRACHY
Najzwyczajniejszym strachem u nas jak i w okolicy jest zmora. Przychodzi ona do mocno śpiącego człowieka w postaci człowieka, kładzie się na nim i przyciska tak mocno, że ów nieszczęśliwy nie jest w stanie oddychać. Jeżeli jest dość silny to szamocąc się może ją zrzucić z siebie, jeżeli zaś nie, wtedy zmora ssie tyle krwi z człowieka ile się jej podoba, a nasyciwszy się odchodzi. Jeżeli się ją złapi, trzeba bić jak najwięcej, a potem puścić. Można być pewnym że po tak mocnem sparzeniu się nigdy nie zechce powrócić.


Mitologia Słowian - Hera - 11.01.2016

[Obrazek: Zmora.png][Obrazek: hag3.jpg]

ZMORA - zwany też marą bądź koszmarem duch z wierzeń słowiańskich i folkloru nordyckiego, który siadał nocą na piersiach śpiącego i dusił go. U korzeni tej nazwy tkwi indoeuropejski rdzeń mor bądź mar oznaczający śmierć. Sama mara bierze swój początek od słowa zmarły bądź morzyć. W wierzeniach germańskich zmorę odnajdujemy pod imieniem alp a u Rzymian inkuba. Demonologia chrześcijańska powiąże inkuba z seksualnością a jego żeńską postać nazwie sukkubem. W tym przypadku etymologia sięga z jednej strony łacińskiego słowa incubus czyli leżeć na kimś a z drugiej succubare, co z kolei oznacza lec pod kimś.


Zmora u Słowian

Pierwotnie w słowiańszczyźnie istota ta była pokrewnym upiorowi duchem osoby zmarłej. Wpływ chrześcijaństwa a konkretniej wyobrażenie czarownic, ukształtowało nowy wizerunek zmory. Na przełomie XVII i XVIII wieku wierzenie w dusze starych kobiet, nawiedzające żywych, połączyło się ostatecznie z wizją czarownicy. Zmora stała się więc w wierzeniach ludowych duszą człowieka żyjącego, rzadziej zmarłego, która siadała na piersiach podczas snu, dusząc swoją ofiarę. Zmorą mogły zostać osoby o dwóch duszach. Duże szanse miała również siódma córka w rodzinie bądź też jedna z tych siedmiu córek a także osoba na której chrzcie doszło do przejęzyczenia i zamiast „Zdrować Mario” padły słowa „Zmoraś Mario”. Jeżeli zmora powstawała z duszy człowieka zmarłego, to szanse mieli wszyscy gwałtowanie zmarli, zamordowani i mordercy, dzieciobójcy i samobójcy.
Zmora w wierzeniach ludowych przeważnie była kobietą. Przybierała postać widmowej, brzydkiej i wysokiej a także okropnie chudej kobiety. Przez jej przeźroczyste ciało prześwitywały kości.
Zmora miała zdolność przybierania postaci zwierzęcych od tak małych jak ćma, przez myszy czy żaby aż do kotów. Mogła również zamienić się przedmiot nieożywiony, jak w źdźbło słomy. Ta zdolność do metamorfozy, w tym zmiany rozmiarów, pozwala jej przeniknąć do domostwa nawet przez najmniejszą szczelinę. Do swoich ofiar zakradła się wyłącznie nocą i siadała im na piersiach. Miała nie tylko dusić i zsyłać koszmary, ale także wysysać krew. Tę ostatnią pożywiała się poprzez wsuwanie języka do ust śpiącego. Poza ludźmi ofiarą zmory często padło bydło a zwłaszcza konie.


Ochrona przed zmorami mogła być bezskuteczna a jednak próbowano radzić sobie z nimi na wiele sposobów. Jednym z nich była zmiana pozycji. Radzono więc spać na odwrót, z nogami w miejscu wezgłowia i unikać leżenia na wznak. Dobrze również było krzyżować nogi bądź poruszać palcem. Pomagało też trzymanie ostrego przedmiotu przy łóżku, w postaci na przykład postawionego na sztorc noża albo ostrego grzebienia na piersiach. Ostry przedmiot, w rodzaju igły czy wspomnianych nożyc, mogły też posłużyć do obrony własnej w przypadku nocnego ataku. Przebita nimi zmora umierała. Do tych prawdopodobnie pochodzących z czasów pogańskich środków zaradczych dochodził typowy dla chrześcijaństwa krzyż, modlitwa, woda święcona a niekiedy też poświęcone olejki. Szczególnie popularne było malowanie świętych znaków kredą w okolicy łóżka i na drzwiach. Niekiedy wszystkie te sposoby były ze sobą łączone, co miało zwiększać ich skuteczność. Ponadto zmora miała być także łasa na poczęstunek w postaci chleba i masła.


encyklopedia fantastyki.


Re: Mitologia Słowian - Hera - 11.01.2016

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcRvvRvyPbiTdaAdq4Djbwr...xeL2JtJOSg]




Baśń rosyjska o Żar ptaku

Gdzieś daleko w dzikim stepie
Żyje sobie braci trzech :
Ten Daniło, ten Gawryło,
Trzeci zaś się Wania zwie.

Ojciec wysłał synów w pole,
Bo tam kłosy niszczył ktoś.
Więc Gawryło i Daniło
Rzekli Wani: zróbże coś!

Stoi Wania w zbożu nocą,
Patrzy a tu dziwna rzecz:
W zbożu koń ogromny prycha
I złociste kłosy je.

Wania chwycił konia mocno,
A wtem on bez śladu znikł,
Zamiast niego Wania ujrzał
Niezwyczajne konie trzy.

Jeden złoty był i piękny,
Ten Danile w oko wpadł,
Zaś drugiego, co był srebrny,
Wziął Gawryło - średni brat.

A ten trzeci koń - garbaty!
Rzekli bracia: Wania! Bierz!
- On stworzony wprost dla ciebie,
Piątej klepki brak mu też!

Lecz niebawem starsi bracia
Umyślili sobie tak:
W Moskwie konie trzeba sprzedać
Za rubelków złotych garść!

Car moskiewski konie kupił
I na dwór wziął Wanię też,
Wania w stajni więc zamieszkał
Żeby carskich koni strzec.

I się dziwy dziać zaczęły,
Koń garbusek sprawił to:
Znalazł Wania ptasie pióro
Co świeciło długo w noc!

Gdy się car o piórze zwiedział,
Wezwał Wanię i tak rzekł:
To żar - ptaka jest to pióro!
Muszę ja żar - ptaka mieć!

Lecz carowi było mało:
Wania! Nowy pomysł mam!
Koń garbusek - tak mi mówia -
- Cud-dziewczynę ponoć zna!

Cud-dziewczynę mi przyprowadź!
Rozkazuję! Jakem car!
Jeśli nie, to już po tobie!
Zetnę głowę! Raz i dwa!

Wania wrócił do swej stajni -
- Oj, źle ze mną, źle, oj źle!
Więc konika znowu prosi:
Mój garbusku, ratuj mnie!

Po dniach trzech wrócili w trójkę:
Cud - dziewczyna, Wania, koń.
- Carze! Prośba twa spełniona!
Ale odtąd koniec, dość!

Ejże, Wania, nie tak szybko,
Wracaj zaraz, gdzie chcesz iść?
Teraz spraw., by cud - dziewczyna
Moją żoną mogła być!

Koń garbusek prychnął tylko
I się zaśmiał: i-cha-cha!
Potem szepnął coś do Wani
I ogonem dał mu znak.

Car niebawem wydał ucztę:
- Dziś zaręczyn przyszedł czas!
Cud-dziewczyno - będziesz moja?
Pytam cię ostatni raz?!

Zobacz - carze - tu, w tej beczce
Złoty pierścień jest na dnie.
Gdy go carze z dna podniesiesz,
To za żonę weźmiesz mnie!

Gdy car wskoczył na dno beczki
Koń garbusek zatkał ją
I kopytem w górską przepaść
Strącił hen, na samo dno!

Potem Wania z cud-dziewczyną
Wyprawili piękny ślub,
Koń garbusek był im drużbą
I. . . to bajki koniec już!


Re: Mitologia Słowian - Dragomir - 13.01.2016

o królu węży.
Utrzymuje się mniemanie że w środku ziemi jest ogromny wąż ziemny, biały i ten wąż jest całkiem biały, a na swojej głowie ma koronę ze szczerego złota. Ten wąż jest królem wszystkich wężów i jest od licznej służby mężów obsługiwany.


Re: Mitologia Słowian - Izka - 14.01.2016

O Perłowiczu i królu węży

Opowieść o Perłowiczu to jedna z najbardziej znanych legend pienińskich. Przez stulecia opowiadali ją lokalni górale i doczekała się wielu różnych wersji. Jedną z nich spisał swego czasu nawet sam Wincenty Pol, którego fascynowały wszelkie podania i legendy ludowe. Słynny XIX-wieczny poeta zanotował opowieść, która rozgrywała się w czasach, gdy w Krakowie panować miał król Wyporek. Państwo tego dobrotliwego władcy sąsiadowało z krainą, w której rządziły olbrzymy. Mieli ono ogromną moc i to właśnie za ich sprawą narodziły się Karpaty. Czasy ich świetności dobiegły jednak końca i olbrzymy, przemienione w smoki Szczawnicai kamiennych rycerzy, dostały się w panowanie króla węży – ogromnego gada ze srebrną łuską i diamentowym czubem na głowie. Potomkowie króla Wyporka zamieszkali zaś w Starym Sączu i Jazowsku. Jeden z nich, nazywany Szymkiem, został słynnym bartnikiem. Pewnego dnia, kiedy w poszukiwaniu pszczół zawędrował w okolice Obidzy, spotkał króla lasu. Władca boru podarował Szymkowi dobre pszczoły i dzięki nim bartnik założył pasiekę nazywaną Miodziusiem lub Miedziusiem. Dziś jest to część Szczawnicy, lecz dawno temu to właśnie Szymek był pierwszym śmiałkiem, który zbudował w tym miejscu swoją chatę.

Kolejną postacią w opowieści jest wnuczka Szymka – Kasia. Dziewczyna była pasterką i zakochała się w chłopcu o imieniu Jan. Młodzi wzięli ślub, lecz nie mogli doczekać się dzieci. Wtedy przybył do nich duch Szymka, który polecił Kasi, aby połykała perły. Dziewczyna posłuchała rady i niebawem powiła syna. Otrzymał on imię Perłowicza. Kilka lat później na okoliczne wsie spadło nieszczęście. Pewien bezmyślny pasterz obraził króla węży, który w gniewie wysłał przeciwko góralom swoich rycerzy. Woje zrabowali wsie i uprowadzili z nich dziewczęta.

Dzielny Perłowicz postanowił uwolnić swych sąsiadów od złego i pokonać gadziego władcę. Pewnego dnia młodzian spotkał na swej drodze białą lilię, która przepowiedziała mu, że da radę pokonać węża-giganta, jeśli odnajdzie na zboczach Bystrzyka magiczną laskę. Chłopak szybko odszukał niezwykłą broń, lecz nie był w stanie oderwać jej od ziemi. Dopiero gdy obiecał, że poślubi piękną lilię, laska stała się lekka jak piórko. Perłowicz powędrował z nią w Tatry, wprost na spotkanie z królem węży. Po drodze straszyły go czarty, a miejsce, w którym się to stało nazwał Czorsztynem. Wędrował też wzdłuż górskiej rzeki, której nadał imię Białka i przez bukowy las, który nazwał Bukowiną. Gdy dotarł do podnóży Tatr musiał pokonać ogromnego smoka o imieniu Wołoszyn i straszliwą bestię, którą zmienił w słynną skałę o kształcie mnicha. Wreszcie ubił też samego króla węży. Krew pobitego gada zabarwiła szczyt, który od tej pory nosi nazwę Czerwonych Wierchów. Zmęczony Perłowicz wrócił do rodzinnej wsi, lecz nie zabawił w niej długo. Chłopak przystał do zakonników i resztę życia spędził w Czerwonym Klasztorze. Zgodnie z wcześniejszą obietnicą złożył też śluby białej lilii, która przepowiedziała mu zwycięstwo nad złośliwym gadem.

legendy-pieninskie