"PIEŚŃ SŁOWANA" - Wersja do druku +- Forumezo.pl - Forum ezoteryczne i magiczne (https://www.forumezo.pl) +-- Dział: MAGIA CZAROSTWO (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=47) +--- Dział: Tradycja i Obyczaje - Magia Nie Tylko Ludowa (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=228) +---- Dział: Legendy Baśnie (https://www.forumezo.pl/forumdisplay.php?fid=229) +---- Wątek: "PIEŚŃ SŁOWANA" (/showthread.php?tid=10815) |
"PIEŚŃ SŁOWANA" - Roksanaa - 12.05.2015 Wisło biała, matko biała, czemu mętne wody twoje? Jakże mętne być nie mają, kiedy do nich łzy padają? Lud u brzega ręce łamie, ręce łamie i ratunku woła, a ratunku nie ma. Smok w pieczarze siadł pod górą, co zobaczy, to pochłonie, co pochwyci, to pożera. Kiedy z głodu ryczy wściekły, cała góra drży od ryku. Kiedy syty dyszy w jamie, oddech powietrze zaraża... Noc i dzień spoczynku nie ma - pola puste, lud ucieka, zwierz do lasu goni z trwogą... Trzody wyplenił i ludzi, dławi niewiasty i dzieci, a nigdy pastwy niesyty, ciągłe ryczy, ciągle dyszy. - Czymże zgładzić żmiję, smoka? Miecz mu skóry nie przebije, pałka czaszki nie roztrzaska, gardła mu nie zduszą dłonie i piorun go nie zabije, i woda go nie pochłonie, i ziemia go nie przykryje. Krak na grodzie smutny siedzi, myśli, duma, brodę zwija, podparł się i patrzy w ziemię. „Jak mam pożyć tego smoka, jak potworę tę umorzyć?" Myśli miesiąc, myśli drugi, smok żre ludzi, myśli trzeci, a smok ryczy... Rady! rady! Płacze, ręce załamuje.-Jak mam pożyć tego smoka, jak potworę tę umorzyć? Siedem razy miesiąc rośnie, siedem razy się roztapia, aż Krak Skubę wołać każe. - Skubo, człecze, rób, coc rzekę: zabij wołu, owcę zabij, wnętrzności wyrzuć do wody, a smoły weźmij gorącej, a siarki nabierz palącej, a węgli nabierz czerwonych. Wypchaj ścierwo siarką, smołą, podrzuć je pod smoczą jamę, kiedy żmij zaryczy z głodu. Smok niech ogień ten pochłonie, niech mu wnętrzności przepali. Niech pęknie dzika potwora. Poszedł Skuba i tak czyni, jako mądry król rozkazał. Zabił wołu, owcę zabił, nadział siarką, węglem, smołą, do pieczary je przywleką. Gdy smok wyje z głodu wściekły i głodną paszczę otwiera: - Naści strawę, żmiju-smocze! - Połyka straszna paszczęka, ryknie, aż drży góra cała i gród z stołbami się chwieje. W smoku palą się wnętrzności, trzewia ogień mu wyżera. I z jamy głowę wywleka, leci do Wisły i żłopie. Żłopie, aż się nadął cały i rycząc rozpuki, i zdycha. Wtem Krak z mieczem idzie z grodu, łeb żmii strasznej ucina, na żerdź go wtyka wysoko, - Patrzaj, narodzie mój miły, że się twe męki skończyły. Ptacy niosą wieść wesołą, wiatry polami z nią biega, niech rolnik wychodzi z pługiem, niech pastuch bydło wyżenie, niech dzieci idą na łąki - nie ma już smoka na ziemi. Nad smoczą jamą na górze gród się kamienny podnosi, tam Krak króluje spokojny, na cztery strony spoziera, cztery zwojował narody. A broda rośnie mu siwa i już mu piersi zakrywa, już i do kolan mu sięga. A kiedy dotknie się ziemi, król wie, że umrzeć mu pora. Ni się weseli, ni smuci, że swe królestwo porzuci, dwu synów ma już u boku i córkę Wandę ma jedną. Broda dorosła już ziemi. - Przyszła już na mnie godzina; weźcie królestwo na dwoje. Siostrze dać królewskie wiano i żyjcie w braterskiej zgodzie. Płacz po swym ojcu, narodzie! - Naród zapłakał i ciało niesie na górę Lassotę, na stosie go posadzili, tryznę z obiatą sprawili, popioły Kraka zebrali, każdy wziął po garści ziemi, szli i sypali, dopóki mogiła w górę nie wzrosła. Kraj na pół bracia dzielili, poczną panować Krak z Lechem. I Krak ma ziemi połowę, i Lech połowę ma ziemi. Lech patrzy na brata z trwogą: „starszy mi kark zgniecie nogą". - Jedźmy do lasu na łowy bracie, na zwierza dzikiego, jedźmy razem w puszczę ciemną, będziemy gonić jelenie, będziem zabijać niedźwiedzie. Siedli na koń, siostra z wieży prosi: - Nie jedźcie na łowy - krucy dziś rano krakali i sen miałam w nocy krwawy. Weźcie czeladź, weźcie z sobą, zwierz jest dziki, las jest czarny. A Krak śmieje się i rzecze: - Zwierz i las niestraszny dla nas. Aż w puszczę ciemną wjechali - wtem młodszy staje i rzecze: - Tutaj ci, bracie, umierać, ja całe państwo zagarnę. - Rzekł i młotem w skroń mu ciska, aż krew szkarłatna wytryska i Krak na ziemię upada. Co tu czynić z ciałem brata? Z ziemi wilcy je wygrzebią, po trupie poznają ludzie. Mieczem go rąbie na ćwierci, tnie go na drobne kawały i na rozstajach je grzebie. Piaskiem białym przysypuje, nogami ubija ziemię. Księżyc i gwiazdy patrzały, puszcza ich widziała ciemna; księżyc, gwiazdy nie wydały, puszczy nikt nie słuchał głosu. Jedzie na gród Lech i płacze, suknię rozdarł, ręce łamie. - Biada mi - oto zwierz srogi brata zagryzł w ciemnym lesie. Krew widzicie na mej szacie, bom go bronił nadaremno. Lech wziął po nim ziemię całą i sam panował na grodzie. Na rozstajach, kędy ciało białym piaskiem przysypane, jasne lilije wyrosły, kwitną i z wiatrem bujają, wiatrom jęcząc powiadają: - Tutaj jest Kraka mogiła, ręka brata go zabiła. Ludzie idą nocą, drogą, dziwne głosy słyszą z trwogą, wiatr od-wiewa Kraka ciało. Na zamek niosą je ludzie, starszyzna na gród się zbiera. Niechaj ten, co zabił brata, idzie z ziemi na kraj świata, kędy oczy go poniosą. Wanda została jedyna, która bogom ślubowała. - Ona będzie nam królową. - Jak mam być królową waszą, kiedym bogom ślubowała, że męża nie będę miała? Wanda morza, Wanda ziemi, Wanda powietrza królowa, naród śpiewa i wykrzyka: - Córka Kraka niech panuje! Na granicy, na rubieży, Niemiec siedzi jak lis w jamie, wieść do niego szybka bieży: dziewka siedzi na stolicy, wianek ma miasto korony, kądziel miasto miecza trzyma, męża nie chce, pana nie ma! Rytgar kupy zbiera zbrojne, na bezbronny kraj, na wojnę. I stanęli na granicy, i śle posły do dziewicy. - Mężem twoim chcę być, Wando, lub twe ziemie ogniem, mieczem przejdziem, spalim i wysieczem. Już pola wojsko zalewa i las oszczepów się jeży, świecą tarcze, chrzęszczą bronie. Przyszły posły, Wanda staje. - Ślubowałam bogom wiarę, męża nigdy mieć nie będę. Chcecie wojny? Wojsko sprawię, niech rozstrzyga bitwa krwawa. Posły poszły, wojska płyną, pola, góry wnet obsiadły. Wanda Z mieczem, skronie w wianku, przodem jedzie, twarzą świeci. Patrzaj, Niemcze, licz swe siły. Pojrzał Rytgar, kędy były, ani śladu, ani słychu, pierzchło wojsko w lasy, góry. Sam się został Rytgar srogi. Losy swoje klnie i bogi, miecza dobył, pierś przeszywa, królujże, Wando szczęśliwa! Zwycięska wraca królowa. I na gród swój naród woła. Wyszła z wianuszkiem u czoła, w sukni białej, z kwiatkiem w dłoni* - Pozdrawiam was, cni ojcowie. Przyszła na mnie ma godzina, życiem bogom ślubowała, na raz oddam im je całe, niż o rękę bić się mają ci, co ziemi pożądają. Wiedźcie mnie do Wisły brzega, nad głębinę, nad wir wielki. - Rzekła i w Wisłę się rzuca. Naród płacze swej królowej, cały się zbiega do ciała i sypie pani mogiłę, i pieśń o niej wieczną śpiewa. Bóg wam zdrowie niechaj daje - a pieśń przy mnie niech zostaje... Józef Ignacy Kraszewski Re: "PIEŚŃ SŁOWANA" - Roksanaa - 12.05.2015 [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=QUgm5hBQIh8[/youtube] |