16.02.2014, 10:54
Leczą, używając zaklęć, w których pełno jest odwołań do Boga. Często mówi się nawet, że to święte słowa. I rzadko słychać, żeby komuś szkodziły. Może więc szeptucha to nie czarownica, tylko… ludowa kapłanka?
Pani Błażewicz to staruszka. Jej dom stoi między trzema cmentarzami – starym katolickim, prawosławnym i kirkutem, cmentarzem żydowskim. Teren jest zarośnięty trawą, pasą się tam krowy. Pani Błażewicz niechętnie mówi o swoim zajęciu. Dopiero podczas kolejnej wizyty dowiedzieliśmy się, że jest szeptunką. Marina znad Naroczy odwrotnie, nie ukrywa swojej profesji. Kiedy przyszłyśmy, chętnie opowiadała o znachorskiej praktyce. Towarzyszyła nam jej kilkuletnia córka – Marina przyucza ją do zawodu.
Pani Katia spod Hajnówki jest znaną uczestniczką życia parafialnego, śpiewa w chórze cerkiewnym. Leczy pod ikonami, modląc się. Nigdy nie przyjmuje pacjentów w piątki i niedziele.
Irina N. była pielęgniarką, zaklęcia przekazała jej umierająca staruszka. Potem zainteresowała się tym sama, zaczęła czytać, dowiadywać się. To jedyna znana mi szeptunka, która twierdzi, że ma moc od szatana. Ale że to tylko taka pokusa, żeby czasem zrobić coś złego. A czy robi? Nie nie robi. Za to jak pomaga innym, choruje jej rodzina. Co poradzić, widać tak już ma być. A pomagać ludziom trzeba.
Jest ich wiele, na wschodzie Polski, na Białorusi, Litwie, Ukrainie, w Rosji. Szeptunki, szeptuchy, znachorki, babki, wiedzące, mądre. Leczą, używając zaklęć, w których jest dużo odwołań do Boga i świętych. Mówi się często, że to święte słowa. Zdejmują też uroki, niektóre znają się na sposobach miłosnych. Rzadko słychać, żeby komuś szkodziły. Nikt ich też na stosach nie pali, nawet duchowni często przymykają na nie oko. A lekarze potrafią odsyłać do nich pacjentów z różą. To dzisiejsze dziedziczki dawnych czarownic.
Od XIV do XVIII wieku Europą, a później i Nowym Światem wstrząsała fala procesów o czary. Największe ich natężenie to XV-XVII wiek. Na fali walki z herezją kobiety – bo to one stanowiły większość oskarżonych – były torturowane i skazywane na śmierć pod zarzutem czczenia, paktowania i spółkowania z diabłem, magicznego sprowadzania klęsk żywiołowych, nieurodzaju, chorób, opętania i śmierci, odbierania mężczyznom potencji, kobietom płodności, a krowom mleka, kanibalizmu, profanacji hostii i latania na miotle. Ofiarami takich oskarżeń padały również całkiem zwyczajne, niewinne kobiety, ale przede wszystkim ludowe uzdrowicielki, zielarki, znachorki. Czasem, przyznajmy uczciwie, dokonujące także aborcji, choć głównie jednak leczące dolegliwości zdrowotne.
Figura czarownicy palonej na stosie jest często wykorzystywana przez feministki. Przede wszystkim, jak rzadko kiedy, tutaj relacji kat-ofiara przypisywana jest jasna kwalifikacja płci – katem jest mężczyzna, ofiarą kobieta. W dodatku poczucie zagrożenia i płynącą stąd agresję wywoływało u mężczyzn przekonanie o umiejętnościach i wiedzy tych kobiet. Feministki podkreślają, że wiedźma to ta która wie, umie więcej niż inni. I ich zdaniem już sam ten fakt, a nie konkretne działania, powodował tak negatywną reakcję środowisk męskich.
Erica Jong uważa, że czarownica to symbol kobiecej mocy, wolności, niezależności i seksualności. Płonący stos i tortury natomiast wskazują na konsekwencje wykorzystania tego potencjału przez kobiety. Jong uznaje prześladowania czarownic za straszliwą zbrodnię, co więcej zbrodnię, która nadal odbywa się na naszych oczach – dyskryminowanie kobiet, próby zapanowania nad ich seksualnością, dzielenie ich na dziewice i dziwki – wszystko to jest inkwizytorskim sposobem myślenia o kobietach. Maria Janion wskazuje, że o ile dla starego mężczyzny kultura rezerwuje rolę mędrca, o tyle stara kobieta to czarownica. Jędza, stara wiedźma z brodawką na nosie. A tymczasem to czarownice pomagały ludziom, świadcząc porady medyczne. Janion przywołuje też pogląd, że prześladowania czarownic wiązały się z rozwojem fachu lekarskiego – był to można powiedzieć, sposób budowania monopolu, który pozostawiłby usługi lekarskie wyłącznie w męskich rękach.
Leczą, zdejmują uroki, niektóre znają się na zaklęciach miłosnych. A przy okazji szepczą modlitwy i zalecają odmawianie zdrowasiek.
Czarownica, jako kobieta zbuntowana i karana za bunt, staje się jedną z ikon feminizmu. W internecie na stronach feministycznych można kupić koszulki z wizerunkami wiedźm. Najsłynniejsza berlińska kawiarnia feministyczna nosiła nazwę Blocksberg – to miejsce spotkań czarownic w górach Harzu, będące odpowiednikiem Łysej Góry. „Pamiętajmy, że czarownice i Cyganki były pierwszymi guerillas i bojowniczkami przeciwko niewoli”, nawoływały aktywistki z WITCH (wiedźma) – jednej z bardziej radykalnych organizacji feministycznych – jej pełna nazwa brzmiała Women’s International Terrorist Conspiracy from Hell (Międzynarodowe Sprzysiężenie Terrorystyczne Kobiet z Piekła).
Czy zatem szeptuchy, szeptunki, wiejskie znachorki to ludowe feministki?
Na pewno żadna z tych, które znam, nie założyłaby T-shirtu z wiedźmami. Ich stroje, sposób życia i poglądy są często, choć nie zawsze, konserwatywne. Sądzę, że wiele z nich zdumiałyby postulaty aktywistek z WITCH. Niewątpliwie jednak, mieszkając na wsiach i w małych miasteczkach, wykraczają daleko poza rolę przypisywaną zwykle kobiecie w tradycyjnej patriarchalnej kulturze. Anna Błażewicz jest szanowana w całym miasteczku, znana też poza jego granicami. Marina zostawiła pracę, żeby mieć więcej czasu na praktykę szeptuńską, za którą pobiera drobne opłaty. Jej zarobki stanowią istotną część budżetu domowego. Mąż szanuje jej pracę, sam zresztą czyta magiczne poradniki, na co Marina nie ma czasu, i podsuwa jej fragmenty. Irina ubiera się nowocześnie, nowocześniej niż inne kobiety z jej wsi. Mówi, że nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek złe działania magiczne, bo i tak już o niej gadają. Za te stroje. Pani Domna, choć umiałaby magicznie podtrzymać małżeństwo swego syna, nie zrobiła tego. Uznała, że jak się wolą rozwieść, to niech się rozwodzą. Katia, śpiewając w chórze cerkiewnym, zajmuje jedno z nielicznych oficjalnych „stanowisk” w strukturze cerkiewnej. Nie chcą utożsamiać się z czarownictwem, wiązanym z diabłem i złymi mocami. Mówią, że moc pochodzi od Boga i to On a nie one, leczy i dokonuje cudu. Podkreślają, że to święte słowa – jak modlitwy. Często zresztą zalecają po seansie odma- wianie „zdrowasiek” czy „ojczenaszów”.
Deklarują zwykle dużą gorliwość religijną i tak też zazwyczaj postrzega je otoczenie – jako wierzące i praktykujące. Często zaangażowane w życie wspólnoty religijnej. Tyle że brak na nie miejsca w oficjalnej strukturze. Nie mogą sprawować funkcji duszpasterskich. A może, choćby podświadomie, chcą? Przecież religijność ludowa również dla najważniejszej kobiety chrześcijaństwa, Marii, matki Jezusa, rezerwuje rolę uzdrowicielki i wybawicielki. Choć wiadomo, że z punktu widzenia teologii, cudów i uzdrowień dokonać może jedynie Bóg (w którejkolwiek postaci Trójcy Świętej), a Matka Boska jest tu tylko pośredniczką czy wstawienniczką, to jednak w ludowych wierzeniach to ona gra pierwsze skrzypce.
Stąd uzdrawiająca moc miejsc objawień maryjnych i opowieści o cudownych wizerunkach, takich jak Matka Boska Częstochowska czy Matka Boska Ostrobramska. Usłyszałam kiedyś zresztą interesujące w kontekście feministycznym uza- sadnienie wyższości tej drugiej nad pierwszą. Otóż Częstochowska ma na ręku Dzieciątko, które słucha modlitw, a z Ostro- bramską można porozmawiać jak z kobietą. Więc jak? Szeptucha to nie czarownica, tylko ludowa kapłanka? Czemu nie.
/autor:Zuzanna Grębecka/
Ludowy zaklinacz „z dziada pradziada” ma sekretarkę i całodobową infolinię, a cena za skorzystanie z jego usług sięga kilkuset dolarów. Drogo? Cóż, prorocza wizja zmian na rynkach finansowych musi swoje kosztować.
Na pewnym rosyjskim forum internetowym poświęconym tradycyjnej ludowej magii napotkałam prośbę o zaklęcia, które pomogą zwalczyć cellulit. Niektórzy internauci wyśmiali jej autorkę, ale całkiem spore grono podjęło fachową dyskusję.
Magia lecznicza jest jedną z najpopularniejszych dziedzin wiedzy tajemnej – od wieków aż do dziś. Od ludowej znachorki, wschodniosłowiańskiej szeptuchy, szepczącej święte słowa zaklęć, oczekuje się przede wszystkim pomocy w chorobie.
Skoro więc można szukać w magii rozwiązania różnorakich problemów zdrowotnych, od uporczywego płaczu niemowlęcia po poważne choroby nowotworowe, czemu cellulit budzi dyskusję? Chyba dlatego, że kojarzy się z kolorowymi czasopismami, nowoczesnymi kremami i zaawansowaną technologią. A to świat o lata świetlne oddalony od tradycyjnej ludowej znachorki i jej magii.
Znajdzie się w nim jeszcze może miejsce dla tarocistki, dla kul, kryształów, magii piramid i horoskopów, ale rodzima „wsiowa” magia wydaje się tu zupełnie nie pasować. Pozornie.
Wiedźma z internetu
Słowiańskiej ludowej magii, przez wieki kojarzonej z wsią, coraz bliżej do dużych miast. W Rosji, na Białorusi i Ukrainie poradniki magiczne wydaje się w wielkich nakładach, a w czasopismach masowo ogłaszają się znachorzy, szeptuni i wiedźmy. W internecie mnożą się zaś strony poświęcone tej tematyce – zarówno hobbystyczne, jak i reklamowo-usługowe. Przy czym ktoś, kto przedstawia się jako „tradycyjny znachor”, „prawosławna babka” albo „ludowy zaklinacz z dziada pradziada”, może mieć sekretarkę i całodobową infolinię, a umawianie się z nim przypomina ustalanie terminu wizyty u renomowanego fryzjera czy dentysty. Moskiewskie ceny takich „magicznych” usług wynoszą często kilkaset dolarów.
Zakres oferowanej pomocy też jest znacznie szerszy, niż moglibyśmy się spodziewać, wyobrażając sobie magię w ludowym wydaniu. Przede wszystkim dostępne jest poradnictwo finansowe i biznesowe: magiczne sposoby na korzystną sprzedaż samochodu i mieszkania, ochrona firmy przed złym urokiem, jasnowidzenie w zakresie skutków transakcji i uczciwości partnerów, prorocze wizje dotyczące zmian na rynku, zaklęcia pomagające w odzyskiwaniu długów.„Moja podopieczna Natasza prowadzi butik Diora w centrum Moskwy, Sierioża robi interesy w Stanach” – chwaliła mi się jedna z moskiewskich czarownic biznesowych, gdy spytałam ją, czy śledzi losy swoich klientów.
Bardzo dużo ofert dotyczy magicznej terapii uzależnień. Alkoholizm i jego skutki od dawna leżały w obszarze zainteresowań ludowych czarowników. Obecnie pojawiają się też propozycje związane z narkomanią i hazardem, a nawet pracoholizmem. Bardzo reklamowane są takie metody, które pozwalają na wykonanie czynności rytualnych bez zgody i wiedzy uzależnionego. To oferta dla rzeszy żon i matek troszczących się o swoich mężczyzn, które jednak boją się ich niechęci, protestów czy wręcz awantury.
Jego kochanka już u nas była…
W ogóle życie rodzinne i uczuciowe jest sferą, w której bardzo często odwołujemy się do pomocy magii. Na niejednym forum pojawiają się rozpaczliwe apele: „Pomóżcie mi odzyskać męża! Odszedł do innej, a wszystkiemu winne są złe czary”. Tu internauci zawsze mają wiele rad i sugestii, bo magia miłosna jest bardzo rozbudowana, a zaklęć można przywołać bez liku – zarówno tych na wzbudzenie miłości, jak i takich, które mogą zniszczyć uczucie.
Również ogłoszenia magiczne ukazują wiele możliwości, na przykład zdejmowanie „wieńca staropanieństwa” – klątwy niepozwalającej wyjść za mąż. „Jeśli przyjdziesz do nas, za trzy dni twój ukochany przyczołga się do twych stóp” – zachęcają. „Przyjdź, bo może jego kochanka już korzysta z naszych usług” – straszą.
Również sama seksualność i potencja mogą zostać podporządkowane magii.
Impotencja to jeden z typowych efektów złego uroku. Są specjalne zaklęcia sprowadzające na człowieka taką niedyspozycję. Popularne podręczniki magii przestrzegają, żeby nie używać ich pochopnie – taką klątwę łatwo rzucić, ale dużo trudniej zdjąć.
W internecie często wybuchają dyskusje, czy wolno magicznie wywoływać uczucie. Niektórzy sądzą, że miłość pojawia się sama. Magia może tylko wzmocnić istniejące skłonności. Inni twierdzą, że można zmusić czarami do miłości, jednak w efekcie ukochany będzie kimś w rodzaju zombie. A kto chciałby dzielić życie czy łóżko z zombie?
Z diabłem, ale bez grzechu?
Wśród reklamowanych usług znalazłam też wiele propozycji przyrzekających pomoc ciemnej strony mocy. „Nie od Boga” to często wykorzystywane hasło. „Czarna magia”, „moc diabła” – to inne. Towarzyszące tym reklamom „Grzech biorę na siebie” to obietnica, że znachor ochroni klienta także przed negatywną energią, którą uruchamia złe zaklęcie.
Nie ma właściwie takiego problemu, który nie pojawiłby się czy to na jakimś poświęconym tradycyjnej ludowej magii forum, czy w poradniku ludowego znachora. Nieprzyjemności ze strony drogówki, niechęć szefa, trudny egzamin, psujący się samochód lub komputer – na każdą z tych sytuacji znajdzie się zaklęcie.
Tradycyjne formuły magiczne zostały jedynie nieco „uwspółcześnione”. „Dawniej używano tego zaklęcia dla wozów i bryczek, dziś dla samochodów”, pisze Natalia Stiepanowa, jedna z najpopularniejszych rosyjskich znachorek w swojej książce „777 zaklęć syberyjskiej uzdrawiaczki”. Forma zaklęcia pozostaje zazwyczaj taka, jaką odnotowują źródła etnograficzne z przełomu XIX i XX wieku.
Świat jest księgą
.Kwestiami dyskutowanymi w internecie mogą być też różnego rodzaju znaki
– wydarzenia, czasem całkiem błahe – które niepokoją, a mogą coś zapowiadać. Należą do nich sny – są całe działy poświęcone dyskusji nad ich znaczeniem. Ale znakiem może być wszystko. „Zgubiłam krzyżyk.
Co to znaczy?” zastanawia się jedna z internautek. „Zabrakło mi soli w Wielkanoc. Czy to zły znak?”, niepokoi się ktoś inny.
I tak świat staje się księgą, którą możemy – przy znajomości magii – odczytać. Takie podejście jest typowe dla myślenia ludowego, gdzie każde ważne wydarzenie musi być poprzedzone znakami. Czasem subtelnymi, jak ptaszek stukający w szybę – co zapowiada śmierć kogoś z domowników. Z drugiej strony nawet drobiazg może być wskazówką na przyszłość, a nieostrożne zachowanie powodem późniejszych nieszczęść.
Przekonanie, że świat daje się odczytać – potrzebujemy tylko klucza, a każde nasze działanie powoduje jakieś skutki, często niełatwe do przewidzenia – nie zniknęło wraz z rozwojem cywilizacji. Rzadziej wyznajemy je głośno, ale w głębi duszy podejrzewamy, że chwalenie dnia przed zachodem jest nieostrożnością.
Magia pozwala te ukryte zasady funkcjonowania rzeczywistości poznać. Jest też odpowiedzią na bolączki codzienności. Dlatego otacza nas zewsząd, przenika nasze działania częściej, niż zdajemy sobie z tego sprawę. We współczesnej Rosji robi to bardziej otwarcie. U nas – na razie – kojarzy się z przesądem i zabobonem. Ale to się zmienia. Coraz więcej słychać o podlaskich szeptuchach, coraz śmielej ogłaszają się w internecie, coraz więcej pojawia się internetowych usług związanych z rzucaniem i zdejmowaniem klątw.
Póki co pozostaje nam jednak strzec się czarnego kota, odpukiwać w niemalowane drewno i chuchać na znalezioną monetę (kto pamięta, że chodzi tu między innymi o zdmuchnięcie ewentualnej klątwy która mogłaby do nas trafić wraz z pieniążkiem?), zawiązać czerwoną wstążkę i uważać, cały czas uważać, żeby nie zapeszyć. Także w sprawach cellulitu.
Szeptucha Anna Bondaruk z Rutki,leczy modlitwa.
/autor:Zuzanna Grębecka/
Katarzyna Miller pisze:W niektórych sprawach się poddaliśmy,w innych nie.Na szczęście w życiu prawie każdego są takie sfery,za które odpowiadamy sami,nikt nam się tam nie może wedrzeć.Na szczęście spotykamy rówieśników,z którymi budujemy świat według innych praw niż te dane nam przez dorosłych.
Nie ma większego przejawu życzliwości i serdeczności wobec samego siebie,niż dać sobie prawo do błędu.
Dajcie je sobie…
Pozdrawiam Wszystkich,dnia bez złych emocji…:-) nika
Pani Błażewicz to staruszka. Jej dom stoi między trzema cmentarzami – starym katolickim, prawosławnym i kirkutem, cmentarzem żydowskim. Teren jest zarośnięty trawą, pasą się tam krowy. Pani Błażewicz niechętnie mówi o swoim zajęciu. Dopiero podczas kolejnej wizyty dowiedzieliśmy się, że jest szeptunką. Marina znad Naroczy odwrotnie, nie ukrywa swojej profesji. Kiedy przyszłyśmy, chętnie opowiadała o znachorskiej praktyce. Towarzyszyła nam jej kilkuletnia córka – Marina przyucza ją do zawodu.
Pani Katia spod Hajnówki jest znaną uczestniczką życia parafialnego, śpiewa w chórze cerkiewnym. Leczy pod ikonami, modląc się. Nigdy nie przyjmuje pacjentów w piątki i niedziele.
Irina N. była pielęgniarką, zaklęcia przekazała jej umierająca staruszka. Potem zainteresowała się tym sama, zaczęła czytać, dowiadywać się. To jedyna znana mi szeptunka, która twierdzi, że ma moc od szatana. Ale że to tylko taka pokusa, żeby czasem zrobić coś złego. A czy robi? Nie nie robi. Za to jak pomaga innym, choruje jej rodzina. Co poradzić, widać tak już ma być. A pomagać ludziom trzeba.
Jest ich wiele, na wschodzie Polski, na Białorusi, Litwie, Ukrainie, w Rosji. Szeptunki, szeptuchy, znachorki, babki, wiedzące, mądre. Leczą, używając zaklęć, w których jest dużo odwołań do Boga i świętych. Mówi się często, że to święte słowa. Zdejmują też uroki, niektóre znają się na sposobach miłosnych. Rzadko słychać, żeby komuś szkodziły. Nikt ich też na stosach nie pali, nawet duchowni często przymykają na nie oko. A lekarze potrafią odsyłać do nich pacjentów z różą. To dzisiejsze dziedziczki dawnych czarownic.
Od XIV do XVIII wieku Europą, a później i Nowym Światem wstrząsała fala procesów o czary. Największe ich natężenie to XV-XVII wiek. Na fali walki z herezją kobiety – bo to one stanowiły większość oskarżonych – były torturowane i skazywane na śmierć pod zarzutem czczenia, paktowania i spółkowania z diabłem, magicznego sprowadzania klęsk żywiołowych, nieurodzaju, chorób, opętania i śmierci, odbierania mężczyznom potencji, kobietom płodności, a krowom mleka, kanibalizmu, profanacji hostii i latania na miotle. Ofiarami takich oskarżeń padały również całkiem zwyczajne, niewinne kobiety, ale przede wszystkim ludowe uzdrowicielki, zielarki, znachorki. Czasem, przyznajmy uczciwie, dokonujące także aborcji, choć głównie jednak leczące dolegliwości zdrowotne.
Figura czarownicy palonej na stosie jest często wykorzystywana przez feministki. Przede wszystkim, jak rzadko kiedy, tutaj relacji kat-ofiara przypisywana jest jasna kwalifikacja płci – katem jest mężczyzna, ofiarą kobieta. W dodatku poczucie zagrożenia i płynącą stąd agresję wywoływało u mężczyzn przekonanie o umiejętnościach i wiedzy tych kobiet. Feministki podkreślają, że wiedźma to ta która wie, umie więcej niż inni. I ich zdaniem już sam ten fakt, a nie konkretne działania, powodował tak negatywną reakcję środowisk męskich.
Erica Jong uważa, że czarownica to symbol kobiecej mocy, wolności, niezależności i seksualności. Płonący stos i tortury natomiast wskazują na konsekwencje wykorzystania tego potencjału przez kobiety. Jong uznaje prześladowania czarownic za straszliwą zbrodnię, co więcej zbrodnię, która nadal odbywa się na naszych oczach – dyskryminowanie kobiet, próby zapanowania nad ich seksualnością, dzielenie ich na dziewice i dziwki – wszystko to jest inkwizytorskim sposobem myślenia o kobietach. Maria Janion wskazuje, że o ile dla starego mężczyzny kultura rezerwuje rolę mędrca, o tyle stara kobieta to czarownica. Jędza, stara wiedźma z brodawką na nosie. A tymczasem to czarownice pomagały ludziom, świadcząc porady medyczne. Janion przywołuje też pogląd, że prześladowania czarownic wiązały się z rozwojem fachu lekarskiego – był to można powiedzieć, sposób budowania monopolu, który pozostawiłby usługi lekarskie wyłącznie w męskich rękach.
Leczą, zdejmują uroki, niektóre znają się na zaklęciach miłosnych. A przy okazji szepczą modlitwy i zalecają odmawianie zdrowasiek.
Czarownica, jako kobieta zbuntowana i karana za bunt, staje się jedną z ikon feminizmu. W internecie na stronach feministycznych można kupić koszulki z wizerunkami wiedźm. Najsłynniejsza berlińska kawiarnia feministyczna nosiła nazwę Blocksberg – to miejsce spotkań czarownic w górach Harzu, będące odpowiednikiem Łysej Góry. „Pamiętajmy, że czarownice i Cyganki były pierwszymi guerillas i bojowniczkami przeciwko niewoli”, nawoływały aktywistki z WITCH (wiedźma) – jednej z bardziej radykalnych organizacji feministycznych – jej pełna nazwa brzmiała Women’s International Terrorist Conspiracy from Hell (Międzynarodowe Sprzysiężenie Terrorystyczne Kobiet z Piekła).
Czy zatem szeptuchy, szeptunki, wiejskie znachorki to ludowe feministki?
Na pewno żadna z tych, które znam, nie założyłaby T-shirtu z wiedźmami. Ich stroje, sposób życia i poglądy są często, choć nie zawsze, konserwatywne. Sądzę, że wiele z nich zdumiałyby postulaty aktywistek z WITCH. Niewątpliwie jednak, mieszkając na wsiach i w małych miasteczkach, wykraczają daleko poza rolę przypisywaną zwykle kobiecie w tradycyjnej patriarchalnej kulturze. Anna Błażewicz jest szanowana w całym miasteczku, znana też poza jego granicami. Marina zostawiła pracę, żeby mieć więcej czasu na praktykę szeptuńską, za którą pobiera drobne opłaty. Jej zarobki stanowią istotną część budżetu domowego. Mąż szanuje jej pracę, sam zresztą czyta magiczne poradniki, na co Marina nie ma czasu, i podsuwa jej fragmenty. Irina ubiera się nowocześnie, nowocześniej niż inne kobiety z jej wsi. Mówi, że nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek złe działania magiczne, bo i tak już o niej gadają. Za te stroje. Pani Domna, choć umiałaby magicznie podtrzymać małżeństwo swego syna, nie zrobiła tego. Uznała, że jak się wolą rozwieść, to niech się rozwodzą. Katia, śpiewając w chórze cerkiewnym, zajmuje jedno z nielicznych oficjalnych „stanowisk” w strukturze cerkiewnej. Nie chcą utożsamiać się z czarownictwem, wiązanym z diabłem i złymi mocami. Mówią, że moc pochodzi od Boga i to On a nie one, leczy i dokonuje cudu. Podkreślają, że to święte słowa – jak modlitwy. Często zresztą zalecają po seansie odma- wianie „zdrowasiek” czy „ojczenaszów”.
Deklarują zwykle dużą gorliwość religijną i tak też zazwyczaj postrzega je otoczenie – jako wierzące i praktykujące. Często zaangażowane w życie wspólnoty religijnej. Tyle że brak na nie miejsca w oficjalnej strukturze. Nie mogą sprawować funkcji duszpasterskich. A może, choćby podświadomie, chcą? Przecież religijność ludowa również dla najważniejszej kobiety chrześcijaństwa, Marii, matki Jezusa, rezerwuje rolę uzdrowicielki i wybawicielki. Choć wiadomo, że z punktu widzenia teologii, cudów i uzdrowień dokonać może jedynie Bóg (w którejkolwiek postaci Trójcy Świętej), a Matka Boska jest tu tylko pośredniczką czy wstawienniczką, to jednak w ludowych wierzeniach to ona gra pierwsze skrzypce.
Stąd uzdrawiająca moc miejsc objawień maryjnych i opowieści o cudownych wizerunkach, takich jak Matka Boska Częstochowska czy Matka Boska Ostrobramska. Usłyszałam kiedyś zresztą interesujące w kontekście feministycznym uza- sadnienie wyższości tej drugiej nad pierwszą. Otóż Częstochowska ma na ręku Dzieciątko, które słucha modlitw, a z Ostro- bramską można porozmawiać jak z kobietą. Więc jak? Szeptucha to nie czarownica, tylko ludowa kapłanka? Czemu nie.
/autor:Zuzanna Grębecka/
Ludowy zaklinacz „z dziada pradziada” ma sekretarkę i całodobową infolinię, a cena za skorzystanie z jego usług sięga kilkuset dolarów. Drogo? Cóż, prorocza wizja zmian na rynkach finansowych musi swoje kosztować.
Na pewnym rosyjskim forum internetowym poświęconym tradycyjnej ludowej magii napotkałam prośbę o zaklęcia, które pomogą zwalczyć cellulit. Niektórzy internauci wyśmiali jej autorkę, ale całkiem spore grono podjęło fachową dyskusję.
Magia lecznicza jest jedną z najpopularniejszych dziedzin wiedzy tajemnej – od wieków aż do dziś. Od ludowej znachorki, wschodniosłowiańskiej szeptuchy, szepczącej święte słowa zaklęć, oczekuje się przede wszystkim pomocy w chorobie.
Skoro więc można szukać w magii rozwiązania różnorakich problemów zdrowotnych, od uporczywego płaczu niemowlęcia po poważne choroby nowotworowe, czemu cellulit budzi dyskusję? Chyba dlatego, że kojarzy się z kolorowymi czasopismami, nowoczesnymi kremami i zaawansowaną technologią. A to świat o lata świetlne oddalony od tradycyjnej ludowej znachorki i jej magii.
Znajdzie się w nim jeszcze może miejsce dla tarocistki, dla kul, kryształów, magii piramid i horoskopów, ale rodzima „wsiowa” magia wydaje się tu zupełnie nie pasować. Pozornie.
Wiedźma z internetu
Słowiańskiej ludowej magii, przez wieki kojarzonej z wsią, coraz bliżej do dużych miast. W Rosji, na Białorusi i Ukrainie poradniki magiczne wydaje się w wielkich nakładach, a w czasopismach masowo ogłaszają się znachorzy, szeptuni i wiedźmy. W internecie mnożą się zaś strony poświęcone tej tematyce – zarówno hobbystyczne, jak i reklamowo-usługowe. Przy czym ktoś, kto przedstawia się jako „tradycyjny znachor”, „prawosławna babka” albo „ludowy zaklinacz z dziada pradziada”, może mieć sekretarkę i całodobową infolinię, a umawianie się z nim przypomina ustalanie terminu wizyty u renomowanego fryzjera czy dentysty. Moskiewskie ceny takich „magicznych” usług wynoszą często kilkaset dolarów.
Zakres oferowanej pomocy też jest znacznie szerszy, niż moglibyśmy się spodziewać, wyobrażając sobie magię w ludowym wydaniu. Przede wszystkim dostępne jest poradnictwo finansowe i biznesowe: magiczne sposoby na korzystną sprzedaż samochodu i mieszkania, ochrona firmy przed złym urokiem, jasnowidzenie w zakresie skutków transakcji i uczciwości partnerów, prorocze wizje dotyczące zmian na rynku, zaklęcia pomagające w odzyskiwaniu długów.„Moja podopieczna Natasza prowadzi butik Diora w centrum Moskwy, Sierioża robi interesy w Stanach” – chwaliła mi się jedna z moskiewskich czarownic biznesowych, gdy spytałam ją, czy śledzi losy swoich klientów.
Bardzo dużo ofert dotyczy magicznej terapii uzależnień. Alkoholizm i jego skutki od dawna leżały w obszarze zainteresowań ludowych czarowników. Obecnie pojawiają się też propozycje związane z narkomanią i hazardem, a nawet pracoholizmem. Bardzo reklamowane są takie metody, które pozwalają na wykonanie czynności rytualnych bez zgody i wiedzy uzależnionego. To oferta dla rzeszy żon i matek troszczących się o swoich mężczyzn, które jednak boją się ich niechęci, protestów czy wręcz awantury.
Jego kochanka już u nas była…
W ogóle życie rodzinne i uczuciowe jest sferą, w której bardzo często odwołujemy się do pomocy magii. Na niejednym forum pojawiają się rozpaczliwe apele: „Pomóżcie mi odzyskać męża! Odszedł do innej, a wszystkiemu winne są złe czary”. Tu internauci zawsze mają wiele rad i sugestii, bo magia miłosna jest bardzo rozbudowana, a zaklęć można przywołać bez liku – zarówno tych na wzbudzenie miłości, jak i takich, które mogą zniszczyć uczucie.
Również ogłoszenia magiczne ukazują wiele możliwości, na przykład zdejmowanie „wieńca staropanieństwa” – klątwy niepozwalającej wyjść za mąż. „Jeśli przyjdziesz do nas, za trzy dni twój ukochany przyczołga się do twych stóp” – zachęcają. „Przyjdź, bo może jego kochanka już korzysta z naszych usług” – straszą.
Również sama seksualność i potencja mogą zostać podporządkowane magii.
Impotencja to jeden z typowych efektów złego uroku. Są specjalne zaklęcia sprowadzające na człowieka taką niedyspozycję. Popularne podręczniki magii przestrzegają, żeby nie używać ich pochopnie – taką klątwę łatwo rzucić, ale dużo trudniej zdjąć.
W internecie często wybuchają dyskusje, czy wolno magicznie wywoływać uczucie. Niektórzy sądzą, że miłość pojawia się sama. Magia może tylko wzmocnić istniejące skłonności. Inni twierdzą, że można zmusić czarami do miłości, jednak w efekcie ukochany będzie kimś w rodzaju zombie. A kto chciałby dzielić życie czy łóżko z zombie?
Z diabłem, ale bez grzechu?
Wśród reklamowanych usług znalazłam też wiele propozycji przyrzekających pomoc ciemnej strony mocy. „Nie od Boga” to często wykorzystywane hasło. „Czarna magia”, „moc diabła” – to inne. Towarzyszące tym reklamom „Grzech biorę na siebie” to obietnica, że znachor ochroni klienta także przed negatywną energią, którą uruchamia złe zaklęcie.
Nie ma właściwie takiego problemu, który nie pojawiłby się czy to na jakimś poświęconym tradycyjnej ludowej magii forum, czy w poradniku ludowego znachora. Nieprzyjemności ze strony drogówki, niechęć szefa, trudny egzamin, psujący się samochód lub komputer – na każdą z tych sytuacji znajdzie się zaklęcie.
Tradycyjne formuły magiczne zostały jedynie nieco „uwspółcześnione”. „Dawniej używano tego zaklęcia dla wozów i bryczek, dziś dla samochodów”, pisze Natalia Stiepanowa, jedna z najpopularniejszych rosyjskich znachorek w swojej książce „777 zaklęć syberyjskiej uzdrawiaczki”. Forma zaklęcia pozostaje zazwyczaj taka, jaką odnotowują źródła etnograficzne z przełomu XIX i XX wieku.
Świat jest księgą
.Kwestiami dyskutowanymi w internecie mogą być też różnego rodzaju znaki
– wydarzenia, czasem całkiem błahe – które niepokoją, a mogą coś zapowiadać. Należą do nich sny – są całe działy poświęcone dyskusji nad ich znaczeniem. Ale znakiem może być wszystko. „Zgubiłam krzyżyk.
Co to znaczy?” zastanawia się jedna z internautek. „Zabrakło mi soli w Wielkanoc. Czy to zły znak?”, niepokoi się ktoś inny.
I tak świat staje się księgą, którą możemy – przy znajomości magii – odczytać. Takie podejście jest typowe dla myślenia ludowego, gdzie każde ważne wydarzenie musi być poprzedzone znakami. Czasem subtelnymi, jak ptaszek stukający w szybę – co zapowiada śmierć kogoś z domowników. Z drugiej strony nawet drobiazg może być wskazówką na przyszłość, a nieostrożne zachowanie powodem późniejszych nieszczęść.
Przekonanie, że świat daje się odczytać – potrzebujemy tylko klucza, a każde nasze działanie powoduje jakieś skutki, często niełatwe do przewidzenia – nie zniknęło wraz z rozwojem cywilizacji. Rzadziej wyznajemy je głośno, ale w głębi duszy podejrzewamy, że chwalenie dnia przed zachodem jest nieostrożnością.
Magia pozwala te ukryte zasady funkcjonowania rzeczywistości poznać. Jest też odpowiedzią na bolączki codzienności. Dlatego otacza nas zewsząd, przenika nasze działania częściej, niż zdajemy sobie z tego sprawę. We współczesnej Rosji robi to bardziej otwarcie. U nas – na razie – kojarzy się z przesądem i zabobonem. Ale to się zmienia. Coraz więcej słychać o podlaskich szeptuchach, coraz śmielej ogłaszają się w internecie, coraz więcej pojawia się internetowych usług związanych z rzucaniem i zdejmowaniem klątw.
Póki co pozostaje nam jednak strzec się czarnego kota, odpukiwać w niemalowane drewno i chuchać na znalezioną monetę (kto pamięta, że chodzi tu między innymi o zdmuchnięcie ewentualnej klątwy która mogłaby do nas trafić wraz z pieniążkiem?), zawiązać czerwoną wstążkę i uważać, cały czas uważać, żeby nie zapeszyć. Także w sprawach cellulitu.
Szeptucha Anna Bondaruk z Rutki,leczy modlitwa.
/autor:Zuzanna Grębecka/
Katarzyna Miller pisze:W niektórych sprawach się poddaliśmy,w innych nie.Na szczęście w życiu prawie każdego są takie sfery,za które odpowiadamy sami,nikt nam się tam nie może wedrzeć.Na szczęście spotykamy rówieśników,z którymi budujemy świat według innych praw niż te dane nam przez dorosłych.
Nie ma większego przejawu życzliwości i serdeczności wobec samego siebie,niż dać sobie prawo do błędu.
Dajcie je sobie…
Pozdrawiam Wszystkich,dnia bez złych emocji…:-) nika