13.07.2012, 12:01
Skoro o cenach mowa to powiem wam, jako ciekawostkę, że Marcus Katz, właściciel brytyjskiego Tarot Professionals udziela konsultacji tarotowych w widełkach: od 15 do 385 funtów.
Za 15 można sobie kupić "snapshot reading", który nie wiem jak u niego wygląda ale pewnie coś na kształt "wróżby z trzech kart".
Za 385 można sobie kupić odczyt, który wg niego trwa trzy dni. To rozkład metodą "The opening of the Key", nie wiem na razie na czym on polega ale zamierzam się dowiedzieć bo M.Katz ostatnio zajmuje się nauczaniem tej metody więc chyba się zdecyduję, może być ciekawe.
Dowód tutaj: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.spiritofpersephone.com/">http://www.spiritofpersephone.com/</a><!-- m -->
A w jednym ze swoich filmików wspominał, że pobiera też opłatę 500 funtów i wyjaśniał dlaczego (twierdził, że kosztuje go to dwa tygodnie pracy). Jak odszukam ten film to wstawię linka, żeby każdy mógł posłuchać.
Jak to możliwe, że tarociści mogą pobierać takie gaże? Moim zdaniem jest to poparte bardzo, naprawdę bardzo solidna pracą. Popatrzmy na samego Marcusa Katza:
1. ma on magisterium z "zachodniej tradycji ezoterycznej" na uniwersytecie w Exeter (cokolwiek to jest brzmi odpowiednio),
2. ma najbogatszą chyba w Europie kolekcję książek i wydawnictw na temat tarota bo po prostu... ma wszystko co zostało wydane po angielsku (a czy w innych językach to nie wiem); co ważniejsze - wszystko czyta,
3. prowadzi duże i znane portale ezo-społecznościowe (m.in. Tarot Town i Tarot Professionals)
4. utworzył i prowadzi coś na kształt "akademii tarota" (Hecademia, dwuletnia korespondencyjna szkoła tarota),
5. prowadzi regularnie liczne kursy na które zjeżdżają się ludzie z różnych stron świata,
6. wydaje kwartalnik "Tarosophist International" w którym zamieszcza nie tylko swoje własne artykuły (por. kwartalnik "Tarocista") ale całe mnóstwo tekstów pisanych przez różne osoby uważane tam za ezoterycznych guru,
7. wykorzystuje każdą inną znaną w biznesie formę promocji: rozsyła newsletter, udziela wywiadów, nagrywa filmy do YouTube, produkuje się w internetowym radio, organizuje Światowy Dzień Tarota (25 maja tak btw). I zapewne robi jeszcze wiele innych rzeczy, o których nawet nie możemy mieć pojęcia.
To wszystko wygląda na prace od świtu do nocy. Nie ma nic dziwnego w tym, że za taką machiną idzie pewnego rodzaju sława i renoma a gaże mogą być właśnie takie. Ale przyznać trzeba - leniwy to on nie jest na pewno. Sprawdza się w 100% przysłowie: kto rano wstaje temu Pan Bóg daje.
Chcę napisać o czymś jeszcze, co moim zdaniem bardzo odróżnia naszą ezo-społeczność od brytyjskiej i amerykańskiej (nie wiem jak jest z innymi bo z powodów językowych są poza moim zasięgiem). Otóż tamtejsi ezoterycy postawili sobie za cel wspólnie zawalczyć o status i honor tego, czym się zajmują. I wspólnie pracują na "poważną twarz" ezoteryki. Wytężają wysiłki jak mogą, żeby pokazać, że to co robią tarociści to:
a) wiedza,
b) sztuka,
c) poważny zawodowy warsztat
d) pożyteczna i potrzebna usługa, której nie ma się co wstydzić.
Bardzo promują artystów - autorów talii, tarocistów (wystrzegają jak ognia nazywania się wróżkami i wróżbitami, raczej używają formuły "tarot consultant"), "uczonych" historyków tarota (takich ichnich Rafałów Prinke i Janów Suligów), bloggerów, prowadzących audycje w BlogTalkRadio, autorów filmów na YouTube itp... Promują też młode twarze (ktoś przecież musi docierać z marketingiem do młodych ludzi, którzy stawiają sobie tarota przy pomocy aplikacji do iPhone. Organizuja w muzeach bardzo poważne wystawy poświęcone tarotowi.
Dorobili się swoich celebrytów (nie żartuję!) ale ci celebryci nie są ze spiżu tylko: prowadzą blogi, odpowiadają na maile, udzielają wywiadów, siedzą na forach. Chociażby na Aeclectic Tarot pod różnymi pseudonimami jest ich wielu (Ciro Marchetti, Lee Bursetn, Karen Mahony i cała masa innych). Można zadawać pytania i spodziewać się odpowiedzi Mają swoje audycje, konferencje (które uwielbiają i świetnie się tam bawią!), swoje święto.
Czy się nie żrą między sobą? Oczywiście, że tak! Właśnie niedawno wyciekł dość poważny skandal w ezo-kręgu amerykańskim. Ale generalnie na zewnątrz stoją za sobą murem i starają się jak mogą pokazać społeczeństwu poważny i profesjonalny wizerunek. Starają się pozbawić ludzi wstydu z powodu korzystania z usług ezo bo taka tęsknota jest po prostu wpisana w naturę ludzką, ludzie zawsze to robili (tak jak oddychali, jedli i sikali) więc czemu to ośmieszać?
Te wszystkie działania odnoszą dobre efekty, co widać po cenniku Marcusa Katza. Przedstawił się światu jako najwyższej klasy profesjonalista i tak też się ceni. Jakie są jego wróżby? Nie mam pojęcia. Ale marketing sprawia, że wszystkim się wydaje, iż muszą być luksusowe i wysadzane diamentami.
Myślę, że prędzej czy później nas też czeka chwila refleksji, jak podnieść rangę tego, co lubimy i uważamy za ważne. Udało się Amerykanom i Anglikom, czemu nie miałoby się udać i nam?
Za 15 można sobie kupić "snapshot reading", który nie wiem jak u niego wygląda ale pewnie coś na kształt "wróżby z trzech kart".
Za 385 można sobie kupić odczyt, który wg niego trwa trzy dni. To rozkład metodą "The opening of the Key", nie wiem na razie na czym on polega ale zamierzam się dowiedzieć bo M.Katz ostatnio zajmuje się nauczaniem tej metody więc chyba się zdecyduję, może być ciekawe.
Dowód tutaj: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.spiritofpersephone.com/">http://www.spiritofpersephone.com/</a><!-- m -->
A w jednym ze swoich filmików wspominał, że pobiera też opłatę 500 funtów i wyjaśniał dlaczego (twierdził, że kosztuje go to dwa tygodnie pracy). Jak odszukam ten film to wstawię linka, żeby każdy mógł posłuchać.
Jak to możliwe, że tarociści mogą pobierać takie gaże? Moim zdaniem jest to poparte bardzo, naprawdę bardzo solidna pracą. Popatrzmy na samego Marcusa Katza:
1. ma on magisterium z "zachodniej tradycji ezoterycznej" na uniwersytecie w Exeter (cokolwiek to jest brzmi odpowiednio),
2. ma najbogatszą chyba w Europie kolekcję książek i wydawnictw na temat tarota bo po prostu... ma wszystko co zostało wydane po angielsku (a czy w innych językach to nie wiem); co ważniejsze - wszystko czyta,
3. prowadzi duże i znane portale ezo-społecznościowe (m.in. Tarot Town i Tarot Professionals)
4. utworzył i prowadzi coś na kształt "akademii tarota" (Hecademia, dwuletnia korespondencyjna szkoła tarota),
5. prowadzi regularnie liczne kursy na które zjeżdżają się ludzie z różnych stron świata,
6. wydaje kwartalnik "Tarosophist International" w którym zamieszcza nie tylko swoje własne artykuły (por. kwartalnik "Tarocista") ale całe mnóstwo tekstów pisanych przez różne osoby uważane tam za ezoterycznych guru,
7. wykorzystuje każdą inną znaną w biznesie formę promocji: rozsyła newsletter, udziela wywiadów, nagrywa filmy do YouTube, produkuje się w internetowym radio, organizuje Światowy Dzień Tarota (25 maja tak btw). I zapewne robi jeszcze wiele innych rzeczy, o których nawet nie możemy mieć pojęcia.
To wszystko wygląda na prace od świtu do nocy. Nie ma nic dziwnego w tym, że za taką machiną idzie pewnego rodzaju sława i renoma a gaże mogą być właśnie takie. Ale przyznać trzeba - leniwy to on nie jest na pewno. Sprawdza się w 100% przysłowie: kto rano wstaje temu Pan Bóg daje.
Chcę napisać o czymś jeszcze, co moim zdaniem bardzo odróżnia naszą ezo-społeczność od brytyjskiej i amerykańskiej (nie wiem jak jest z innymi bo z powodów językowych są poza moim zasięgiem). Otóż tamtejsi ezoterycy postawili sobie za cel wspólnie zawalczyć o status i honor tego, czym się zajmują. I wspólnie pracują na "poważną twarz" ezoteryki. Wytężają wysiłki jak mogą, żeby pokazać, że to co robią tarociści to:
a) wiedza,
b) sztuka,
c) poważny zawodowy warsztat
d) pożyteczna i potrzebna usługa, której nie ma się co wstydzić.
Bardzo promują artystów - autorów talii, tarocistów (wystrzegają jak ognia nazywania się wróżkami i wróżbitami, raczej używają formuły "tarot consultant"), "uczonych" historyków tarota (takich ichnich Rafałów Prinke i Janów Suligów), bloggerów, prowadzących audycje w BlogTalkRadio, autorów filmów na YouTube itp... Promują też młode twarze (ktoś przecież musi docierać z marketingiem do młodych ludzi, którzy stawiają sobie tarota przy pomocy aplikacji do iPhone. Organizuja w muzeach bardzo poważne wystawy poświęcone tarotowi.
Dorobili się swoich celebrytów (nie żartuję!) ale ci celebryci nie są ze spiżu tylko: prowadzą blogi, odpowiadają na maile, udzielają wywiadów, siedzą na forach. Chociażby na Aeclectic Tarot pod różnymi pseudonimami jest ich wielu (Ciro Marchetti, Lee Bursetn, Karen Mahony i cała masa innych). Można zadawać pytania i spodziewać się odpowiedzi Mają swoje audycje, konferencje (które uwielbiają i świetnie się tam bawią!), swoje święto.
Czy się nie żrą między sobą? Oczywiście, że tak! Właśnie niedawno wyciekł dość poważny skandal w ezo-kręgu amerykańskim. Ale generalnie na zewnątrz stoją za sobą murem i starają się jak mogą pokazać społeczeństwu poważny i profesjonalny wizerunek. Starają się pozbawić ludzi wstydu z powodu korzystania z usług ezo bo taka tęsknota jest po prostu wpisana w naturę ludzką, ludzie zawsze to robili (tak jak oddychali, jedli i sikali) więc czemu to ośmieszać?
Te wszystkie działania odnoszą dobre efekty, co widać po cenniku Marcusa Katza. Przedstawił się światu jako najwyższej klasy profesjonalista i tak też się ceni. Jakie są jego wróżby? Nie mam pojęcia. Ale marketing sprawia, że wszystkim się wydaje, iż muszą być luksusowe i wysadzane diamentami.
Myślę, że prędzej czy później nas też czeka chwila refleksji, jak podnieść rangę tego, co lubimy i uważamy za ważne. Udało się Amerykanom i Anglikom, czemu nie miałoby się udać i nam?